W Bydgoszczy i okolicach stoją domy za ciężkie miliony. W nich: oranżerie, lądowiska, kuloodporne szyby, wirtualne niebo. Były właściciel najciekawszego domu prosi, by budowli nie opisywać, nie fotografować. Milczy też agent nieruchomości. Tyle ta posiadłość budzi emocji...
Gdyby powstał ranking najokazalszych rezydencji, prym wiodłaby ta zbudowana na terenie gminy Dobrcz. Ekscytuje stylem, wyszukanymi detalami, ale i powierzchnią (1200 m kw.).
No i rzuca na kolana ceną... 14 milionów złotych. Niestety, były właściciel nie chce ani o niej mówić, ani prezentować jej na zdjęciach. Szkoda.
Posiadłość wygląda jak amerykański sen i tak zresztą była nazywana w mediach. Dom ma, co wiemy z internetowej oferty, m.in. 9 pokoi, basen, saunę, wirtualne niebo, szatnię, bibliotekę, lądowisko, „dwupiętrowy żyrandol”.
Podobno ktoś już posiadłość kupił. Podobnej ceny i architektonicznego rozmachu na stronach bydgoskich biur nieruchomości się nie znajdzie.
Dwa domy z portalu Nieruchomości Ojczenasz kosztują miliony: willa na Bartodziejach 2,7 mln zł (811 m kw.) i na Skrzetusku 2,5 mln zł (480 m kw.). Miłośników zabytków kusi też willa z 1906 r. na tzw. Bartodziejach Małych za 1,3 mln zł (portal szybko.pl).
Zobacz też:
Z kolei w Nieruchomościach Marzanna Graban słyszymy o dwóch pięknych domach, które właśnie się sprzedały. Jeden stoi przy ul. Kopernika, drugi w Niemczu - został kupiony od ręki, po pierwszych oględzinach, jako idealny do zamieszkania od zaraz. Ich cen już nie poznamy, bo nie życzą sobie tego nowi właściciele.
Zwykłe mieszkanie też samo się nie sprzeda. Ani z psem, praniem, w piżamie...
- Pierwsze wrażenie to stan jednorazowy - przestrzega Katarzyna Malinowska, doradca rynku nieruchomości z bydgoskiej firmy Jagła Nieruchomości.
Detale do rachunku
Pytaliśmy początkowo o najciekawsze, najpiękniejsze, najdroższe wreszcie domy czy mieszkania z oferty tego biura...
- Ocena domu to kwestia gustu, upodobań, te najdroższe wcale nie muszą być najpiękniejsze. Dużo pożyteczniejsze będzie kilka rad dla właścicieli na temat przygotowania lokum do sprzedaży. Bo bywa z tym, proszę mi wierzyć, różnie. Sprzedający powinien przygotować i siebie, i mieszkanie do prezentacji. Dobrze byłoby, gdyby powiedział kilka słów na temat mieszkania i swoich wrażeń z pobytu w nim. Oczekujemy, że podzieli się swoimi sentymentami, wspomnieniami. Te detale, smaczki składają się na całokształt tego pierwszego wrażenia...
Z pamiętnika pośrednika
Tymczasem w dniu umówionej wizyty potencjalnych kupujących, wystawione na sprzedaż mieszkanie przypomina niekiedy stajnię Augiasza: dzieciaki biegają i krzyczą, pies szczeka, klient się płoszy, bo się boi psa, nie chce pogłaskać, zwierzaka, bo jego dziecko ma alergię.
W kuchni smaży się schabowy z frytkami, dookoła widać typowy domowy nieład: w łazience wisi pranie, klapa od sedesu podniesiona, na umywalce mydło, golidło, tampony, bielizna, w kuchni zupa się gotuje, w pokoju stoi suszarka z praniem, a na niej majtki, skarpety, ręczniki, łóżko rozłożone... - taką scenerię z codziennej pracy rysuje Katarzyna Malinowska.
- Nawet na zdjęciach przysyłanych do nas mailem, teoretycznie pieczołowicie wybieranych, ustawionych, widać rzeczy, które powinny być schowane. Zresztą na temat zdjęć mam sprecyzowane zdanie: niektóre mieszkania po prostu źle wyglądają na fotografii, a są piękne, położone w doskonałym miejscu. I odwrotnie. Nic nie zastąpi oglądania na żywo.
Doradczyni radzi, by wsłuchiwać się w sugestie pośrednika, któremu przecież zależy na powodzeniu transakcji.
- Nieład i chaos potrafią skutecznie zniechęcić kupujących zainteresowanych skądinąd bardzo atrakcyjnym mieszkaniem. To pewne - mówi Katarzyna Malinowska.
Zdradza, że na szkoleniach doradcy mówią półżartem, że do pokazu mieszkanie musi być posprzątanie nieco inaczej niż na co dzień: jak na wizytę teściowej.
Katarzyna Malinowska niedawno przepraszała bardzo dystyngowanych klientów, z którymi najpierw utknęła przed drzwiami wejściowymi .
- Państwo sprzedający poprosili przez domofon o chwilkę, ponieważ byli... nieubrani. Gdy już się dostaliśmy, czekał na nas spacer po świeżo umytej podłodze. Do pokoju dziecięcego w ogóle nie można było wejść, tyle zabawek i kartonów zastawiało drzwi - wspomina doradczyni. - Kuchnia? Prawdopodobnie wczoraj ci państwo mieli dużą imprezę... Na finał zobaczyliśmy balkon: widok przepiękny, gdy się popatrzy w górę, bo na dole, na posadzce i barierkach same ptasie odchody. Jak się nietrudno domyśleć, ta transakcja nie doszła do skutku...