„Dom Kasprowicza” powinien żyć cały rok
- Kiedyś tętniło tu życie - wyznaje radny Jarosław Mrówczyński. - Problemem jest ogrzewanie - zdradza dyrektor Janina Sikorska.
Radny Jarosław Mrówczyński mieszka niemal w sąsiedztwie Domu Rodzinnego Jana Kasprowicza w Szymborzu.
- Kiedyś tętniło tutaj życie, przyjeżdżały wycieczki. Nie mogę zdzierżyć, że dzisiaj tutaj nic się nie dzieje - wyznaje. Przed laty dom był otwarty dla turystów przez cały rok. Teraz otwierany jest tylko w okresie wakacyjnym.
Muzeum im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu zakupiło ten dom w 1976 roku. Dyrektor Janina Sikorska podkreśla, że potocznie nazywany jest Domem Rodzinnym Jana Kasprowicza, ale naprawdę nim nie jest.
Poeta nigdy tu nie mieszkał, choć budynek stał na działce należącej do rodziny Kasprowicza. Po jego śmierci w 1926 roku w tym jednak budynku otwarto „Izbę Kasprowiczowską”, a niewiele później zawieszono na budynku tabliczkę z napisem „Tu urodził się Jan Kasprowicz”. „Jest to nieprawda. „Tu” należy rozumieć „na tej ziemi”, a nie konkretnie w tym dom.
- Na pozostałości domu rodzinnego Jana Kasprowicza natrafił w 1976 roku mój mąż, archeolog dr Czesław Sikorski. Podczas porządkowania przydomowego ogródka natrafił w nim na nadpalone resztki budynku, który znajdował się w głębi działki” - tłumaczy w swoim piśmie pani dyrektor.
Nie ulega wątpliwości, że przez lata „dom Kasprowicza” pełnił ważną rolę na turystycznej mapie Inowrocławia.
- Ciągle w zasadzie jest w dobrym stanie. Nie jest zniszczony. Nie może być jednak obiektem czynnym cały rok ze względu na problemy z ogrzewaniem. Piece elektryczne nie zdały egzaminu. Nie mogą być włączone na noc, gdy w obiekcie nikogo nie ma, a na stróża przebywającego w domu 24 godziny na dobę nas nie stać - tłumaczy Janina Sikorska.
Radny swego czasu proponował, aby w tym domu ktoś zamieszkał. - Mógłby być zwolniony z czynszu w zamian za opiekę i ogrzewanie budynku - proponował. Pani dyrektor przekonuje, że jest to nierealne rozwiązanie. Nie wyobraża sobie bowiem, by ktoś zamieszkał w muzeum.
Janina Sikorska twierdzi, że rozwiązaniem byłoby podłączenie domu do miejskiej sieci ciepłowniczej. Zachęca radnego do aktywności także w tym temacie. Przekonuje, że jeśli zachęci mieszkańców do tego, by chcieli podłączyć się do ZEC-u, spółce opłacać się będzie poprowadzić taką linię wzdłuż ulicy Wielkopolskiej. Radny sceptycznie patrzy na ten temat. Sprawa była już wielokrotnie omawiana. - Nie ma na to szans. Mieszkańcy się nie zgodzą. Koszty są zbyt wysokie - przekonuje radny.
Póki co dom będzie otwarty dla turystów znów w okresie letnim. Odbędą się w nim również tygodniowe warsztaty edukacyjne dla dzieci z Szymborza.