Dobry duch Adama Małysza cały czas krąży nad Wisłą [LINIA CZASU]
Lada dzień minie 5 lat odkąd Orzeł z Wisły po raz ostatni wzbił się w górę, żeby wylądować za kierownicą rajdowego mitsubishi. A gdzie wylądowała Wisła bez swojego skoczka? Przed Pucharem Świata w Skokach sprawdzamy, co miasto mu zawdzięcza.
Dzisiaj na skoczni im. Adama Małysza rozpoczyna się konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich, wyjątkowy konkurs, bowiem po raz pierwszy w historii wiślańskich zawodów potrwa dwa dni. Pod Baranią Górę przyjechali najlepsi skoczkowie w naszej galaktyce, do Wisły ciągną tysiące kibiców żądnych sportowych emocji, wszyscy szykują się do wielkiego święta. Nie byłoby tej festy, gdyby nie mit stworzony przez Adama Małysza. Kiedy pięć lat temu Mistrz kończył karierę, wydawało się, że skoki narciarskie w Polsce umrą śmiercią naturalną, że Wisła powoli pójdzie w zapomnienie. Tak się jednak nie stało...
Kronikarze podają: 26 marca Anno Domini 2011 nad Wielką Krokwią w Zakopanem obficie padał śnieg, chłodny wiatr nikogo nie oszczędzał. Dlatego skoki światowej sławy zawodników, którzy przybyli na pożegnanie Małysza o nazwie Adam’s Bull’s Eye, zostały odwołane. Mimo fatalnej pogody, skoczkowie zjechali razem z zeskoku, a 11 śmiałków zdecydowało się nawet skoczyć. O godz. 19.12 po raz ostatni w swojej karierze wzbił się w przestworza Orzeł z Wisły. Wylądował w okolicach 120 metra, po czym przejechał pod szpalerem z nart utworzonym przez skoczków. W tym momencie niejednemu kibicowi niejedna łza spłynęła po policzku.
- Widać, że niebiosa nie chcą, żeby pan zakończył karierę sportowca. My też tego nie chcemy. Pragniemy dzisiaj panu podziękować za wszystkie piękne wzruszenia, za poczucie dumy, które wiązało się zawsze z każdym pańskim sukcesem - powiedział ówczesny prezydent RP Bronisław Komorowski.
Od tamtych chwil minie niebawem pięć lat. W życiu człowieka, w dziejach miasta - niemało.Małysz konsekwentnie realizuje się jako kierowca rajdowy. A jak sobie radzą Wisła, wiślanie, czy ci wszyscy, którzy w gorącym okresie małyszomanii kibicowali Polskiemu Obiektowi Latającemu - jak nazywano Adama - w barze „U Bociana”?
Kiedy pytam o to Andrzeja Wąsowicza, wiceprezesa Polskiego Związku Narciarskiego i szefa komitetu organizującego PŚ w Wiśle odpowiada: - Trudne pytanie... Myślę tak... Wisła była, jest i długo będzie utożsamiana z sukcesami Adama. Zmieniło się tyle, że jest mniej entuzjazmu do skoków, nie ma już tego przesiadywania w barze „U Bociana”, wszystko znormalniało, spowszechniało - dzieli się swoimi przemyśleniami prezes Wąsowicz. I dodaje, że Małysz nadal wzbudza zainteresowanie ludzi. Kiedy tylko pojawi się na skoczni w Malince to nie brakuje chętnych, którzy chcą zrobić sobie z nim zdjęcie, zdobyć autograf, zamienić kilka słów z Mistrzem.
- Nie zauważyłem, żeby nasze miasto jakoś zmieniło się z tego powodu, że Adam już nie skacze. Skoki się rozwijają, infrastruktura także, organizujemy Puchar Świata. Pięć lat temu nie byłem organizatorem największych imprez na świecie, czyli Pucharu Świata w skokach, a teraz tak. Szkoda tylko, że Adam już zakończył karierę i nie startuje - ocenia prezes Wąsowicz.
Zauważa jednak, że Orzeł z Wisły potrafił porwać za sobą młodych wiślan. To dzięki niemu przygodę ze skokami zaczęli utalentowani Piotr Żyła, Damian Zniszczoł czy Piotr Śliż. Teraz jest mniejsze zainteresowanie młodych skokami, bo nie mają takiego wyraźnego idola.
- Mimo to duch Małysza nadal krąży nad Wisłą. Jest wszechobecny. Nikt też o nim nie zapomina, jesteśmy dumni, że mieszka w Wiśle - mówi prezes Wąsowicz.
Maciej Manik, prowadzący sklep z pamiątkami Wiślaczek w centrum miejscowości, także podkreśla, że duch Małysza cały czas unosi się nad Wisłą.
- Wisła jeszcze bardzo długo będzie kojarzona z Adamem. Wielu turystów, którzy tutaj przyjeżdżają pytają o Adama, o to gdzie mieszka,chętnie odwiedzają jego galerię. To, co Adam zrobił dla tej miejscowości jest nieocenione. Tak, jak Adaś wypromował nasze miasto, to jeszcze nikomu się nie udało. I dzięki niemu tak fajnie sobie tutaj egzystujemy - mówi pan Maciej.
Wiślański radny Paweł Brągiel uważa, że mistrz świata z Lahti, Val di Fiemme i Sapporo tak naprawdę cały czas promuje Wisłę, tylko w nieco inny sposób.
- Przecież Adam nie zakończył kariery sportowej. Przesiadł się z nart do samochodu. Angażuje się w szkolenie młodych, pisze felietony o skokach. Dzięki temu wszyscy na tym korzystają, łącznie z Wisłą. Ludzie cały czas utożsamiają Wisłę z Małyszem, odwiedzają jego galerię czy skocznię - mówi radny Brągiel.
Faktycznie Wisła, jak żadna inna beskidzka miejscowość, żyje skokami - co roku organizuje Letnią Grand Prix, a zimą Puchar Świata. Międzynarodowe władze narciarskie, doceniając zaangażowanie wiślan, zdecydowały, że w tym roku zimowy PŚ potrwa nawet dwa dni. Rozwija się baza treningowa - ub. roku został oddany do użytku zmodernizowany kompleks skoczni w centrum miejscowości, który przez całe lata straszył mieszkańców i turystów swoim fatalnym wyglądem. Został odnowiony i służy młodym skoczkom.
Na brak odwiedzających nie narzeka galeria trofeów Adama Małysza przy u. 1 Maja. Dla wielu turystów wizyta w galerii to żelazny punkt programy pobytu w Wiśle. Podobnie jak zaglądnięcie do baru „U Bociana”, gdzie w czasie największych sukcesów Małysza gromadzili się jego najzagorzalsi fani. Wprawdzie w 2010 r. zmarł właściciel lokalu Tadeusz Ficek, ale bar „U Bociana” nadal rozpala wyobraźnię ludzi. A stąd niedaleko już do skoczni w Malince, najbardziej imponującego śladu po sukcesach Małysza, która przyciągająca ludzi nawet poza sezonem. Miłośników wjazdu na szczyt czy pstryknięcia sobie fotki przy plakacie Małysza długo nie zabraknie.