Dobrej jesieni nie mogą zepsuć na koniec
Jagiellonia zakończy ligowy rok w sobotę (godz. 18) spotkaniem u siebie z beniaminkiem Wisłą Płock.
Białostocki zespół plan na jesień wykonał już w stu procentach. Jagiellonia praktycznie zapewniła sobie udział w zmaganiach w pierwszej ósemce po rundzie zasadniczej. W poprzednim sezonie wystarczyło do tego 38 punktów, a przed tą kolejką Jaga ma 39. Ale do utrzymania jest jeszcze fotel lidera. Przy zwycięstwie w sobotę, nie zależnie od wyniku Lechii Gdańsk, białostoczanie utrzymają pierwszą pozycję w tabeli.
- Został jeden mecz i dobrze byłoby tego nie zmarnować co już osiągnęliśmy - mówi Taras Romanczuk, pomocnik Jagiellonii.
Żółto-czerwoni pragną także rewanżu za porażkę 0:1 w Płocku.
- To był nasz najsłabszy mecz jesienią - twierdzi Romanczuk, który w ostatnim meczu pauzował za kartki.
Beniaminek z Płocka oprócz białostoczan na początku zmagań pokonał także między innymi Lechię, Zagłębie Lubin. Im dalej w sezon te wyniki już nie były takie dobre ale, że jest to groźny zespół pokazał remis dwa tygodnie temu w Warszawie z Legią. W ostatniej kolejce płocczanie na wyjeździe wygrali 4:3 z Ruchem Chorzów.
- Bardzo dobrze z Ruchem zagrał Piotr Wlazło, który strzelił trzy gole. Trzeba uważać na Dominika Furmana - opisuje Romanczuk. - Na skrzydłach jest techniczny Giorgi Merebaszwili i szybki Arkadiusz Reca. Trzeba być czujnym przy stałych fragmentach gry.
W sobotnim meczu nie będzie mógł zagrać pauzujący za kartki Jacek Góralski, który trafił do Białegostoku właśnie z Wisły. Słabo w Gdyni w meczu z Arką (wygrana Jagiellonii 3:2) wypadli Damian Szymański i Dmytro Chomczenowski.
- Zobaczymy jaką trener wybierze taktykę i skład - mówi Romanczuk. - Najważniejsze będą trzy punkty, obojętnie w jakim stylu. Będzie ciężko, bo zapowiada się minusowa temperatura i murawa będzie zmarznięta. Jak pierwsi strzelimy bramkę to powinno być łatwiej.