Dobre rady zawsze w cenie
Kiedy jeżdżę do Warszawy i niezbyt mi się spieszy zjeżdżam z A2 za Poznaniem na S5 w stronę Bydgoszczy, po paru kilometrach skręcam na drogę nr 92, którą przez Wrześnię, Strzałkowo i Słupcę dojeżdżam do skrętu na Wacławów, dalej do Sługocina, gdzie wracam na A2. Jedzie się z pół godziny dłużej, nadkłada kilkanaście kilometrów, ale omija dwie kulczykowe bramki. Pięćdziesiąt złotych zysku.
Z samego myta pięćdziesiąt złotych. Bo jeszcze gdyby przyszło zatankować, to na paliwie nieautostradowym będzie z dwadzieścia procent oszczędności. No i można zjeść niehoddoga, krajobrazy pooglądać. Krajobrazy niezbyt ciekawe, bo ta część Wielkopolski specjalnie widowiskowa nie jest. Ale zawsze ciekawsze niż oczywistość autostrady.
To – jadąc na wschód. Na zachód zjeżdża się na Ciążeń/Golinę. Pół godziny dłużej, pięć dych w kieszeni. Albo i więcej.
Teraz wyobraźmy sobie, że jestem funkcjonariuszem rządzącej koalicji. Albo członkiem rządu. Albo – nie daj Boże – premierem. I mówię coś takiego. Natychmiast, a najdalej po godzinie, media społecznościowe zalałaby komentarze: ludzi nie stać na autostradę, to co im radzą? Żeby opłotkami jeździli. Rząd się sam wyżywi, a nas z autostrady wyrzuca. Nie mają pomysłu jak z drożyzną walczyć. Nie podnosili stóp procentowych i teraz drogie są kredyty… nie chce mi się więcej wymyślać, wystarczy, że sięgną Państwo do twórczości poseł Leszczyny, przewodniczącego Tuska, czy właściwie dowolnego polityka PO – wszyscy piszą to samo.
Morawiecki powiedział, żeby przed zimą ocieplać domy. To się przebiło do powszechnej świadomości. Bardziej, niż reszta wypowiedzi. Że łatwiej będzie dostać na to dotację. I – co nowe – dostać ją jeszcze przed rozpoczęciem inwestycji. Jako praktyk, podzielę z Państwem wiedzą – na koszty ogrzewania wpływ ma cena paliwa, lecz również jego zużycie. Im wyższa cena paliwa, tym większe oszczędności może dać zmniejszenie zużycia. Uszczelnienie okien, ocieplenie budynku, montaż rekuperacji, daje oszczędności przez lata. Mniej paliwa, to też mniejszy ślad węglowy – jeżeli ktoś jeszcze pamięta o globalnym ociepleniu.
Państwo Niemieckie sugeruje obywatelom obniżenie temperatury w domach o dwa stopnie. Niemcy – jak ich znam – czytają właśnie instrukcje obsługi sterowników ogrzewania, żeby zobaczyć, jak się to przestawia. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby w Polsce ktoś z władz coś takiego zaproponował. Albo lepiej sobie nie wyobrażajmy. Niemcy – jak ich znam – obniżą temperatury i ubiorą swetry, będą po cichu pomstować na ciężkie czasy i poprzednie rządy, które ich do tych ciężkich czasów nie przygotowały. Ale nawet jeżeli się pojawi jakiś populista, który będzie krzyczał, że dwa stopnie cieplej się należy – nie będą go traktować poważnie. Bo czasy są ciężkie.
Ale to w Niemczech. Bo u nas trwa populistyczna licytacja. Czekam kto pierwszy – pomijając Korwina i chłopców z Konfederacji – złamie tabu mówiąc, że gdybyśmy się dogadali z Rosją, to byśmy mogli mieć ceny jak na Białorusi. A lepiej się dogadywać, niż potrząsać szabelką. Bogu dzięki mało to prawdopodobne, choć doświadczenie ostatnich miesięcy mówi, że sporo naszych polityków granice racji stanu wytyczone ma gumką. Taką bieliźnianą.
Zima przed nami ciężka, ekscytowanie się, że niektóre europejskie państwa są w gorszej sytuacji nie jest jakoś specjalnie mądre. W każdym koncesja na A2 kończy się za lat piętnaście. I jak się komuś nie śpieszy, może ominąć bramki.
Za cenę przejazdu A2 możemy podziękować Bogusławowi Liberadzkiemu, dziś europosłowi Koalicji Obywatelskiej, który umowę podpisywał dwadzieścia pięć lat temu. Podpisał na lat czterdzieści. A przecież mógł na sto.