Do więzienia za skok stulecia
To miał być perfekcyjny plan, dopracowany w szczegółach od początku do końca.
Ale nie ma przestępstwa doskonałego - tak mówił wczoraj sędzia Robert Świecki w uzasadnieniu wyroku, który zapadł w Sądzie Okręgowym w Łodzi w sprawie kradzieży 7,7 mln zł, okrzykniętej już skokiem stulecia.
10 lipca 2015 r. furgonetka z gotówką do bankomatów odjechała w siną dal sprzed oddziału banku w Swarzędzu. Za jej kierownicą siedział Krzysztof W. z Łodzi, zatrudniony jako konwojent. Sąd skazał go na 8 lat i 2 miesiące więzienia. Jego wspólników Adama K. - na 6 lat i 2 miesiące, Marka K. na 7 lat, a Dariusza D. na 6 lat więzienia. Mają też zapłacić grzywny (od 7 do 15 tys. zł) i solidarnie 3,22 mln zł na rzecz poszkodowanego banku.
Zaczęło się w 2014 r. od Adama K. i Grzegorza Łuczaka (ukrywa się, jest poszukiwany listem gończym, ostatnio udzielił wywiadu w radiu). Obaj są byłymi policjantami.
- O tej sprawie będą się uczyć w szkole policyjnej w Szczytnie - miał powiedzieć jeden do drugiego. Na koncercie w Atlas Arenie spotkali się z Markiem K.
- To jest moment, w którym powstaje grupa przestępcza. Planują akcję w szczegółach, gromadzą pieniądze, kupują telefony, zmieniają tożsamość jednego z nich i umieszczają w firmie, by dał sygnał, że można zaczynać - mówił sędzia.
A człowiekiem o fałszywej tożsamości był Krzysztof W., zwerbowany przez Marka K., z którym utrzymał kontakty towarzyskie. Krzysztof W. brał leki, po których przytył, zmienił też wygląd - zapuścił brodę, ogolił głowę. Na podstawie fałszywych dokumentów, załatwionych przez Adama K., zatrudnił się w firmie w Poznaniu konwojującej bankową gotówkę. 10 lipca 2015 r. uciekł sprzed banku furgonetką z milionami i wraz z czekającym w lesie pod Swarzędzem Dariuszem D. zabrali pieniądze. Łup podzielili na cztery części u Adama K. Ale bankowej gotówki nie odnaleziono do dzisiaj.
- Wymiar kar ma pokazać, że przestępstwo przeciw mieniu nie jest opłacalne, nie można liczyć na profity, a każda taka sprawa zostanie wykryta - zakończył sędzia.