Do więzienia na 11 lat za śmierć 17-letniej Agaty
To było zabójstwo na własne życzenie, jednak nie „samobójstwo z pomocą”, a mord - stwierdził sąd. Wiktorię M. za śmierć 17-letniej koleżanki skazał na 11 lat więzienia nieprawomocnym wyrokiem.
Wspólnie zaplanowały śmierć, ale zabójczy cios nożem 17-letniej Agacie z Wejherowa zadała jej koleżanka i rówieśniczka - Wiktoria M. Po trwającym 2,5 roku procesie 19-letnia dziś oskarżona skazana została na 11 lat więzienia i 100 tys. zł zadośćuczynienia matce ofiary. To jednak wciąż jeszcze nie finał sprawy, która wstrząsnęła Pomorzem, apelacja jest bowiem niemal pewna.
Ciało Agaty, mieszkanki Wejherowa, znalezione zostało 22 lutego 2015 roku w parku w gdańskim Brzeźnie. Miała pojedynczą, śmiertelną ranę od noża. Narzędzia zbrodni wówczas nie odnaleziono, podobnie jak jej dokumentów, telefonu i roweru, na którym dziewczyna dojechała do nadmorskiego parku. Jednak szybko okazało się, że nie było to „zwyczajne morderstwo”.
- Najistotniejsze i kluczowe dla samej śmierci jest to, co zdarzyło się w lasku brzeźnieńskim - powiedział sędzia Bartosz Kahsin, sędzia sprawozdawca Sądu Okręgowego w Gdańsku. Stwierdził, że - według ustaleń sądu - to Wiktoria miała zabić Agatę. Szczegółowo opisał trzy analizowane scenariusze zdarzenia, oparte m.in. na zeznaniach Aleksandry L. - współoskarżonej, która usłyszała wyrok 1 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata za pomoc w zacieraniu śladów (np. ukrycie noża, spalenie portfela). 18-latka miała dać Wiktorii alibi, tragedii w Brzeźnie nie widziała i znała ją jedynie z relacji głównej oskarżonej. Twierdziła, że - według głównej oskarżonej - Agata, pod wpływem środków antydepresyjnych, przeciwlękowych i przeciwbólowych, „nie dała rady” sama się zabić, jak planowała, i to Wiktoria musiała „dopchnąć nóż”. Tę pierwszą, zakładającą upozorowane na mord samobójstwo, wersję sąd uznał za niewiarygodną, bowiem Wiktoria m.in. miała podać Aleksandrze nieprawdziwą informację o motywach kierujących Agatą.
Poza tym sąd nie dał wiary, że w planach miała wyłącznie „posprzątać po samobójstwie”, pozorując zbrodnię, bo to nie tłumaczyłoby silnych leków (przekraczających śmiertelną dawkę) wykrytych we krwi 17-latki w czasie sekcji zwłok.
Drugą wersję o zacieraniu śladów samobójstwa - opowiadaną w procesie przez Wiktorię M. - również sąd odrzucił. Tu także decydująca okazała się sprzeczność między rzekomym sfingowanym zabójstwem i lekami oraz fakt, że - według biegłego śladów krwawych - wskazywany przez główną oskarżoną sposób wyjęcia noża z klatki piersiowej Agaty (trzema palcami) nie zostawiłby śladów takich jak te odkryte na ciele denatki.
- To ja ją zabiłam. Agata chciała zginąć. Zrobiłam to perfekcyjnie - cytował z kolei zeznania jednej z pacjentek, przytaczających słowa Wiktorii, sędzia Bartosz Kahsin. Główna oskarżona miała wypowiedzieć je w szpitalu psychiatrycznym, gdzie trafiła wkrótce po śmierci koleżanki. Według sędziów, świadek, podobnie jak inna pacjentka tego samego zakładu, pomimo zaburzeń, jest wiarygodna, bo tak uznali biegli lekarze. Zdaniem sądu, te zeznania współgrają z - również ocenionym przez biegłego - pamiętnikiem Wiktorii, gdzie nie pada co prawda stwierdzenie „zabiłam Agatę”, ale obecna jest mniej dosadna „chęć pochwalenia się tym, co zrobiła”. Wreszcie na winę wskazywać mają, zdaniem sądu, słowa Agaty wypowiedziane do policjantów dwa dni po zabójstwie: „Agata ma już dobrze” i stwierdzenie, że ona sama też tego chce. - Uznaliśmy, że żadnej innej wersji dowody nie wskazują, a ta, którą da się wywieść z wersji Barbary i Katarzyny [współpacjentek - dop. red.], jest prawdziwa - powiedział sędzia.
- Skazanie Wiktorii wymagało wyjścia poza pewien schemat. Tutaj sąd słusznie oczywiście podkreślił, że opinia lingwistyczna, kilka opinii psychologicznych, jak również opinie bardziej twarde - jak opinia z zakresu badania śladów krwawych, w powiązaniu z zeznaniami świadków i wyjaśnieniami współoskarżonej dały dla sądu bardzo jednoznaczny obraz - podkreśliła prok. Agnieszka Nickel-Rogowska z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która rozważać będzie ewentualną apelację ze względu na uciążliwość wyroku - 11 zamiast żądanych 15 lat więzienia.
- Nie komentuję wyroku sądu. Jest to wyrok nieprawomocny. Na pewno zostanie złożony wniosek o jego pisemne uzasadnienie. Po zapoznaniu się z nim, analizie i kontakcie z Wiktorią podejmiemy decyzję co do dalszego postępowania. Najprawdopodobniej złożymy apelację - powiedział z kolej adwokat Dariusz Strzelecki, który zastrzegł, że w jego opinii wciąż brak jest jednoznacznego dowodu winy 19-latki.