Do partii trafiały skargi i prośby

Czytaj dalej
Fot. pixabay
prof. Adam Czesław Dobroński

Do partii trafiały skargi i prośby

prof. Adam Czesław Dobroński

Powracam do efektów porządkowania materiałów gromadzonych przeze mnie w czasie współpracy z „Kurierem Podlaskim”. Nie wiem niestety, kto mi przed wielu laty przesłał kopie kilku pism wysłanych w latach 1949-1953 z Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Białymstoku do Komitetu Centralnego w Warszawie.

Trwała w Polsce epoka stalinowsko-bierutowska, nawet jednak i wówczas mieszkańcy zdobywali się na pisanie skarg, a czynniki partyjnie podejmowały się ich rozpatrywania. Tych wybranych, by zademonstrować troskę partii o ład socjalistyczny. Dzisiaj to ważny materiał historyczny, także od strony językowej.

Wzmóc czujność!

Wskutek meldunków otrzymanych z gromady Długie, gmina Kalinowo, powiat Ełk, wysłano w teren kierownika referatu listów KW PZPR w Białymstoku. Jeździł tam aż trzykrotnie, prowadził rozmowy, by naświetlić sprawy i postawić wnioski. Cały ten materiał został następnie przesłany do stolicy z komentarzem I sekretarza KW tow. Wojciechowskiego. Sekretarz przyznał, że „w ogóle skarg jest sporo, choć wielu chłopów podaje umyślnie wyjaskrawione i przekręcone naświetlenie wydarzeń. Ten stan nakazuje nam w KW wzmódz [!] czujność, czy wiele aktów bezprawia jest tylko wynikiem niedojrzałości politycznej osób urzędowych, czy też jest to celowa dywersyjna wroga działalność obliczona na perspektywę [?] i na podrywanie sojuszu robotniczo-chłopskiego, a za tym w to co jest najważniejsze, we władzę i budownictwo“. Trudno to pewnie zrozumieć po pierwszym przeczytaniu, zachowałem bowiem oryginalny styl, słownictwo i interpunkcję. Sekretarz przyznał, że mimo starań, by nie dopuścić do powtarzania się aktów jakiejkolwiek samowoli i łamania praworządności socjalistycznej, nastąpiło nagromadzenie na Białostocczyźnie elementów zagrażających praworządności w: radach narodowych, spółdzielczości [tak umownie zwanej], a nawet w szeregach aparatu bezpieczeństwa i ogniwach partii.

Przykład pierwszy - spółdzielnia produkcyjna

„Ta licha, wspomniana już spółdzielnia we wsi Długie, skupiała w czerwcu 1951 roku 86 ha gruntów i liczyła 12 członków, z których każdy miał po jednym koniu (tylko 3 chodzi pod pługiem). 18 innych gospodarzy ze wsi wciąż się ociągało ze wstąpieniem, a bogacze chcieli nam wszystko zepsuć“. Te dane i oceny podał sekretarz tamtejszej Podstawowej Organizacji Partyjnej. Bogaczy postanowiono zaciągnąć do spółdzielni nakładając na nich wysokie podatki i drastycznie zwiększone dostawy obowiązkowe produktów rolnych. W przypadku opóźnienia z wypełnieniem karnych zobowiązań następowały egzekucje. O nich czytamy w skargach nadesłanych przez 9 mieszkańców wsi Długie.

U Kazimierza B. ekipa egzekucyjna wyrzuciła z szaf co lepsze ubrania, a kiedy żona zaczęła prosić, by je zostawili, bo zbliża się zima, to poszli do obory i zabrali dwie krowy. Władysława R. szantażowali, że albo zapisze się do spółdzielni, albo zabiorą mu ostatnie ubranie. Zapisał się ze łzami i pod strachem - „ci nielitościwi ludzie wyśli ode mnie na ulicę i się śmieli, że jednego nastraszyli i mają więcej ludzi do spół. produkcyjnej“. W domu Jana K. na polecenie przewodniczącego Gromadzkiej Rady Narodowej policjant wykręcił żonie gospodarza ręce, a potem wepchnął ją do kuchni i drzwi zamknął. Zabrali tu też jałówkę, więc Jan uznał, że trzeba się gospodarki wyrzec i iść za parobka. Wacławowi J. z kolei zagrozili, że zabiorą ziemię i dadzą mu w zamian kolonię, na którą będzie samolotem dolatywał. Bolesław K., ojciec sześciorga małoletnich dzieci, dostał za karę odłogi, zarośla i bagna. Do kułaków zaliczono i Teofila R., choć ten miał tylko 10 ha i szóstkę dzieci („wpadli do mnie jak czorci z piekła i zrobili u mnie sądni dzień“). W palcie zabranym od Józefa U. chodził przewodniczący gminy. Dzięki takim egzekucjom spółdzielnia we wsi Długie powiększała liczbę członków i tylko plony wciąż spadały.

Dochodzenia na terenie powiatu Kolno

Wskutek licznych skarg zjechała do Kolna komisja partyjno-rządowa z Warszawy. Okazało się, że tutejsze władze w każdej gminie wytypowały gospodarzy, których gospodarstwa miały być dla przykładu zlikwidowane. W protokole pokontrolnym komisji opisano zabór mebli mieszkańcowi we wsi Czerwone, który nie zalegał z podatkami, ale miał… za dobre wyposażenie domu. Meble, dywan, firanki, koce, garderobę i nawet obraz oszklony zabrano mu pod pretekstem, że było to mienie poniemieckie. Także meble z innych domów trafiły do funkcjonariuszy zarówno bezpośrednio po rekwizycji, jak i z licytacji. Zastępca szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego upatrzył sobie szafę i wysłał podkomendnego do Lachowa dając mu 150 zł. W trakcie licytacji cena szafy doszła do 570 zł., więc wyłączono ją z dalszego procedowania jako rzekome mienie poniemieckie i sprzedano komu trzeba za 155 zł.

Komisja odnotowała także bezprawne zabranie motocykla i częste skłonności funkcjonariuszy do alkoholu. Jeden z nich w stanie takim zachowywał się głośno i nieodpowiednio, nawiązywał stosunki z szeregiem kobiet (…) i współżył przez długi okres czasu oficjalnie z wdową po policjancie granatowym, która do końca 1950 r. prowadziła swój własny sklep bławatny w Kolnie. Zarzuty niemoralnego prowadzenia się postawiono i żonie komendanta powiatowego MO. Wniosek końcowy brzmiał: zdjąć I sekretarza PZPR w Kolnie i przewodniczącego Prezydium PRN oraz kilku innych funkcjonariuszy. Natomiast komendanta powiatowego MO zalecono przenieść na równorzędne stanowisko w innym powiecie ze względu na dobro służby. Źle się działo również w kręgu tamtejszych przedstawicieli władz administracyjnych oraz czynnika partyjnego. Wysocy urzędnicy używali samochodu służbowego w celach prywatnych. Bulwersowały nieuzasadnione zwolnienia, w tym kobiety, która tuż przed omawianym posiedzeniu Prezydium odmówiła [pomijam nazwisko] oddania się.

Meldunki z różnych stron

Zastępca kierownika Wydziału Rolnego KW PZPR w Białymstoku poinformował KC PZPR, że w gromadzie Ostrówki, gmina Zabłudów, obywatel P. zapisał się wprawdzie do spółdzielni produkcyjnej (19 gospodarzy, 233 ha), ale nie bardzo kwapił się z tą pracą, wyczekiwał na nową wojnę i głosił o niej wśród swoich najbliższych w gromadzie. Uprawiając potajemnie tak perfidną robotę odbił od spółdzielni 8-miu członków.

13 grudnia 1949 roku z Białegostoku do Warszawy wysłano drogą służbową odpisy ulotek organizacji podziemnej, które były wywieszone dnia 4-6-7 XII br w gminach: Huta, Krasnopol, Szypliszki i Pawłówka na terenie pow. suwalskiego. Ulotki pisane na maszynie zrabowanej w Nadleśnictwie Krasnopol. Pierwsza z nich wyjaśniała. czym jest kołchoz: „Te wszystkie podcieraczy Stalina, które uciskają w kleszcze ludność polską na polskiej ziemi chcą zbudować kołchoz, pchnąć ludność w otchłań zgrozy i śmierci“. Kolejna ukazywała prawdziwe obliczę marszałka Konstanina Rokosowskiego. Był i wiersz o Planie Siedmioletnim, czyli skrócona charakterystyka lat 1944-1950, Na przykład: „Rok czterdziesty dziewiąty, uginają się szyny/ Stalin wywozi z Polski skóry i słoniny/ W Rosji pełno głodu i nędzy,/ Ubowcy w Polsce rozstrzeliwują księży“. Na wszystkich ulotkach widniał w dole dopisek ZA ZERWANIE KARA ŚMIERCI!!!

W Chomontowcach (wieś w 1948 r. przeszła z ZSRS do Polski) niektórzy mieszkańcy próbowali ukryć część swej ziemi, co zdemaskowała czujna władza w Krynkach.

W Rogawce, gmina Siemiatycze, powstał tzw. Rolniczy Zespół Spółdzielczy (114 ha, 3 konie). W prośbie z czerwca 1951 roku sześciu współautorów informowało, że stało się tak wskutek zastraszenia ludzi. Matka małych dzieci została także osadzona [w więzieniu], a dzieci z mężem zostawiła w chlewie, bo domu nie ma, kilka razy był spalony od wojny. Dzieci płakały trzy tygodnie bez matki wychodząc na ulicę ... Żałośnie wyglądała relacja z pracy owego zespołu spółdzielczego, w pole wychodziła trzecia część członków, prac nie wykonywano w terminie. Miłości nie ma pośród członków. Zebrań nie ma normalnych (…), taka spółdz. produkcyjna to pośmiech dla ludności.

***

Przerażają podane przykłady, nawet w KC PZPR ktoś dopisał na marginesie jednego z pism z Białegostoku: Ciężko to czytać! Może cieszyć relacja komisji przysłanej z Warszawy do powiatu kolneńskiego. To jednak był tylko czubek góry lodowej anomalii, które nierzadko stawały się obowiązującymi standardami. Czy poznamy kiedyś całą prawdę o ponurej białostockiej rzeczywistości przełomu lat 40. i 50. ubiegłego stulecia? Ale - i to uważam za co najmniej równie ważne - czy zostaną opisane postawy i czyny ludzi, którzy zachowali nawet wówczas przyzwoitość i godność nie zważając na zachowanie się zdegenerowanych czynników?

PS. Sekretariat KW PZPR w Białymstoku urzędował w 1949 r. przy ul. Sienkiewicza 35, następnie przy ul. Lenina (Branickiego) 3.

prof. Adam Czesław Dobroński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.