Do łódzkiego NFZ w ubiegłym roku wpłynęło o połowę mniej skarg na służbę zdrowia niż rok wcześniej
Jeśli po liczbie skarg wpływających do łódzkiego funduszu zdrowia mielibyśmy oceniać to, jak funkcjonuje w Łodzi opieka medyczna, to działa świetnie. W ubiegłym roku do łódzkiego oddziału NFZ wpłynęły tylko 32 skargi. Rok wcześniej - 52.
- Po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego okazało się, że tylko 18 z 32 skarg było zasadnych - mówi Magdalena Góralczyk z działu prasowego łódzkiego oddziału NFZ.
Wśród nich większość stanowiły te dotyczące kolejek do lekarzy. Skarżyli się pacjenci, których szczególne uprawnienia do bycia przyjętym poza kolejnością nie są respektowane. Żalili się również ci chorzy, którzy mieli problemy z umówieniem kolejnej kontrolnej wizyty u specjalisty. Do funduszu wpłynęła również skarga od pacjenta, który zdenerwował się tym, że poradnia zamknęła się wcześniej, niż wynika to z harmonogramu pracy placówki. Inny chory poskarżył się funduszowi na lekarza, który spóźnia się do pracy w poradni i pacjenci muszą na niego czekać pod gabinetem. Jeden z pacjentów poinformował fundusz o tym, że poradnia przyjmująca chorych w ramach kontraktu z NFZ policzyła sobie za wizytę u specjalisty 50 zł.
Jak informuje NFZ, wszystkie skargi zostały wyjaśnione przez pracowników wydziału kontroli funduszu zdrowia. Poradnie i lekarze zostali pouczeni o swoich obowiązkach. Placówka, która przyjęła od pacjenta zapłatę za wizytę w kwocie 50 zł, zwróciła choremu pieniądze.
W ubiegłym roku pracownicy NFZ udzielili odpowiedzi na 1.423 zapytania pacjentów. Ubezpieczeni najczęściej pytali o to, w której poradni specjalista przyjmie ich najszybciej, na jakich zasadach można korzystać z bezpłatnego transportu sanitarnego. Pacjenci pytali również o realizowane programy profilaktyczne, o to, jak przyspieszyć termin wyznaczonej wizyty u lekarza oraz jakie mają prawa jako pacjenci. Były też zapytania o to, kto i gdzie prowadzi sprawy dotyczące błędów medycznych.
NFZ nie rozpatruje skarg nie podpisanych imieniem i nazwiskiem. Takie pisma od razu trafiają do kosza. Jeśli ktoś chce, aby jego dane zostały utajnione, musi zaznaczyć to na napisanej przez siebie i podpisanej pełnymi danymi skardze.