Do niecodziennej sytuacji doszło na trasie z Lubicza do Torunia. Mundurowi zauważyli opla vectrę, którego kierowca pędził aż 126 km/h. Kiedy funkcjonariusze dogonili samochód, poznali dramatyczną sytuację i eskortowali auto do przychodzi.
Policjanci toruńskiej drogówki pełnili służbę patrolując ulice nieznakowanym radiowozem z wideorejestratorem. Mł. asp. Adrianowi Makosiowi i sierż. szt. Danielowi Dyjaskowi towarzyszył operator programu „Uwaga! Pirat” TVN Turbo.
- Podczas przejazdu na trasie Toruń-Lubicz mundurowi zauważyli osobowego opla vectrę. Pomiar wykazał, że kierowca przekroczył dopuszczalną prędkość o 36 km/h. W miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 90 km/h auto jechało 126 km/h - relacjonuje sierż. szt. Wojciech Chrostowski z policji w Toruniu.
- Za dużo - skomentował jeden z funkcjonariuszy, który ruszyli w pościg za samochodem. Funkcjonariusze zatrzymali samochód w okolicach skrzyżowania Szosy Lubickiej i ulicy Kłodzkiej.
Tam wyszło na jaw dramatyczne okoliczności, dla których kierowca jechał tak szybko. Podróżująca autem matka sześciotygodniowego chłopca zaniepokojona i przestraszona wyjaśniła, że chłopiec źle się czuje. Niemowlak miał torsje i napięcie mięśniowe.
- Do widzenia, jechać - policjant puścił wolno kierowcę. - A możecie nas pokierować? - zaproponował kierowca.
- Żeby jej nie zeszło to dziecko - denerwowali się policjanci. Włączyli „koguty” i popędzili przez miasto na Szosę Chełmińską, gdzie znajdowała się przychodnia z lekarzem prowadzącym malucha.
Na miejscu chłopiec otrzymał fachową lekarską pomoc. Tym razem policjanci nie ukarali kierowcy mandatem za zbyt szybką jazdę.
Do innego nietypowego zdarzenia doszło w czerwcu w Lubiczu pod Toruniem, gdzie na drodze krajowej nr 10 przewrócił się tir. Funkcjonariusze z ruchu drogowego z Torunia pojechali załatwić policyjną część „roboty” na tym zdarzeniu. Na miejscu byli też strażacy. Po wszystkim policjant i strażak nagrywali dla telewizji swoje relacje tego, co się zdarzyło na drodze. W pewnym momencie w pobliżu tego miejsca zatrzymał się samochód, z którego wybiegła kobieta wzywając pomocy i krzycząc, że jej dziecko się dusi.
Mł. asp. Rafał Dorobek w trakcie nagrania kątem oka dostrzegł co się dzieje. Zadziałał instynkt i jak sam mówi podświadomość. Przerwał wywiad i ruszył w stronę wzywającej pomocy kobiety. Jego kolega pobiegł do radiowozu wezwać pogotowie.
Strażak pierwszy był przy dziecku. Już było ułożone głową w dół. Uderzenia miedzy łopatki nic nie dawały. Policjant dostał się pod chłopca, wsadził mu palce do buzi i wyciągnął folię, którą zadławił się maluch. Po chwili wszystko wróciło do normy. Dziecko odzyskało normalny oddech, a obsługa karetki zabrała 9-miesięcznego Tymona na konsultacje.
O kolejnej pomocy toruńskich policjantów można przeczytać TUTAJ