Do czego doprowadziło kłamstwo Henia Błaszczyka?
Henio Błaszczyk miał 8 lat i był zwyczajnie głodny. Jego rodzice nie śmierdzieli groszem, a i z zaradnością życiową też byli na bakier. Kto wszedł do ich mieszkania w centrum Kielc w 1946 roku, raczej nie marzył o tym, by w nim zostać. A Henio pamiętał, że podczas wojny na wsi, gdzie mieszkał z matką, nie było tak źle.
W brzuchu mu nie burczało, a i zabawy z kolegami na łąkach pozostały miłym wspomnieniem. Dlatego 1 lipca zwyczajnie zwiał z domu, by pobyć u swoich niegdysiejszych gospodarzy.
Koło godziny 23 zaniepokojony ojciec zgłosił zniknięcie chłopca na komisariacie. Szukał go przez trzy dni, aż smarkacz w końcu pojawił się w domu. Trudno mu się dziwić, że od razu zamierzał ściągnąć pas i przyłożyć synowi. By tego uniknąć, chłopak wymyślił historię o tym, że pewien pan kazał mu zanieść gdzieś paczkę i go porwał. To dorośli poddali mu myśl, iż mógł to być Żyd. Henio czując, że to może odsunąć od niego lanie, razem z ojcem i chrzestnym poszedł na ul. Planty i pokazał dom, w którym mieszkali Żydzi. To w jego piwnicach miał być więziony i przygotowywany do tego, by spuszczono z niego krew. Absurdalna legenda wieszczyła, że Żydzi wykorzystują krew do robienia macy. Choć była też inna wersja, mówiąca, że osłabieni po wojnie wyznawcy religii mojżeszowej używają krwi polskich dzieci do transfuzji, by podratować swoje zdrowie.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień