Dlaczego zginął burmistrz Dieter Przewdzing? [WIDEO]
Mój ojciec kochał ludzi. Czasami się denerwował, podnosił głos, ale zaraz potem pytał: "W czym ci mogę pomóc" - mówiła Klaudia Seidel, córka Dietera Josefa Przewdzinga. Była wzruszona, bo mieszkańcy Zdzieszowic i jego przyjaciele, nie zapomnieli o rocznicy morderstwa.
Życie w Zdzieszowicach toczy się dalej. Pozornie spokojnie. Zbrodnia sprzed roku sprawiła jednak, że nic nie jest takie samo. Morderca nie został złapany. Czy w ogóle kiedyś poznamy jego tożsamość? Prokuratorzy milczą w tej sprawie. - Postępowanie jest nadal intensywnie prowadzone - zapewnia Lidia Sieradzka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Badanych jest wiele różnych wątków i hipotez, które mogłyby pomóc w ustaleniu sprawcy tego czynu, jak również motywów jego działania. Tym niemniej do chwili obecnej nie zdołano zebrać materiału dowodowego, który pozwoliłby na postawienie komukolwiek zarzutów związanych z zabójstwem - dodaje.
18 lutego 2014 roku, już po zmroku. Około 18. Dieter Przewdzing zajechał do Krępnej na swoje "Ranczo Kanada", wcześniej gospodarstwo należące do babki. Przywiózł drewno na opał. Zajął się załatwianiem spraw związanych z przyjęciem z okazji 70. urodzin. Szukał muzyka, który zagrałby na imprezie. Z billingu wynika, że o 18.38 zadzwonił do znajomego z Tarnowa Opolskiego, prosząc go o numer telefonu do takiej osoby. Była to jedna z ostatnich rozmów, jaką przeprowadził. O 18.50 i 19.12 nie odbierał już komórki.
Właśnie w tym czasie doszło do brutalnego morderstwa. Sprawca zaatakował Przewdzinga ostrym narzędziem. Burmistrz miał na ciele liczne rany, w tym podcięte gardło. Morderca działał w taki sposób, by ofiara szybko się wykrwawiła. Około 20. martwego znalazł w kałuży krwi znajomy z Katowic. Przyjechał w odwiedziny. To on sprowadził pomoc, ale na ratunek było za późno.
Rok później w Zdzieszowicach nadal Przewdzinga pamiętają. Zaczęło się o 13.30 na Górze św. Anny. Pod pomnikiem Jana Pawła II złożono kwiaty, a następnie rozpoczęto bieg "Solidarności". Około 20 osób przebiegło na cmentarz do Żyrowej, gdzie na grobie burmistrza złożono kwiaty i zapalono świece. Następnie udali się do Krępnej, gdzie przed wjazdem do "Rancza Kanada" odsłonięto tablicę pamiątkową. Po południu msza w kościele pw. Ojca Pio, który burmistrz pomógł wybudować. Celebrował ją abp. Alfons Nossol.
- Znał ojca, przyjaźnił się z nim. Nie mógł być na pogrzebie, przyjechał na rocznicę śmie-rci - mówi córka Przewdzinga.
Odwiedziliśmy Urząd Gminy Zdzieszowice. Brygida Bukowińska, sekretarz gminy z Przewdzingiem pracowała "od zawsze". - Przyszliśmy tu w 1975 roku. Ja kilka miesięcy później. To był dobry gospodarz, otwarty, zaangażowany. Jak coś postanowił to wykonał. O takich jak on mówi się "wyrzucą go drzwiami, to wejdzie oknem" - wspomina zmarłego szefa.
Kto zabił? Jaki był powód? Polityka? Zemsta? A może po prostu zwykły złodziejaszek przyłapany na gorącym uczynku?
- Nie mamy wyjścia, musimy czekać aż prokuratorzy zakończą śledztwo. Ale tu nikt w politykę nie wierzy. Rządził gminą od 1975 roku, w tym od 1990 jako burmistrz. Tylko raz w wyborach była druga tura. Wcześniej zawsze pokonywał rywali w pierwszej. W ciągu tylu lat pracy nie sposób nie narobić sobie wrogów - mówi Brygida Bukowińska.
Z przyjacielem zmarłego Piotrem Pakoszem, szefem oświatowej Solidarności na Opolszczyźnie spotykamy się przy kawie w cukierence obok urzędu. Ubrany sportowo, w koszulce z nadrukowanym zdjęciem zmarłego i informacjami o biegu z Góry św. Anny do Krępnej, którego był organizatorem.
- Spotkałem się z Dieterem kilka dni przed jego śmiercią. Wyjeżdżałem do Stanów Zjednoczonych na zgrupowanie i nie mogłem był na urodzinach. Dałem mu w prezencie nóż do filetowania ryb, bo na ranczu miał staw, hodował ryby. Mówił, że musi mi za niego zapłacić choć grosz, bo inaczej może wyniknąć nieszczęście. Informacja o jego śmierci dopadła mnie za oceanem. To był szok - wspomina Piotr Pakosz.
On, prawicowiec, człowiek Solidarności, przyjaźnił się z Przewdzingiem, byłym członkiem ORMO i PZPR, podkreślającym niemieckie korzenie. - Och, to absolutnie w niczym nam nie przeszkadzało. Tutaj nie dzieli się ludzi według narodowości i poglądów. Ktoś jest porządny, albo nie. Przewdzing to był porządny człowiek. Tworzył warunki dla biznesu. Tu w niedługim czasie powstało nowych 2500 miejsc pracy. Nauczyciele w gminie mieli 300 zł dodatku od samorządu. Gmina kwitła. Szanował ludzi, a oni jego. Był otwarty. Obawiam się, że rok temu też sam otworzył drzwi swojemu oprawcy - podkreślił.
O 13.30 spotykamy się ponownie na Górze św. Anny. Rozgrzewa się do biegu około 20 osób. Dystans około 13,5 km. Sebastian Szklarczyk jest radnym: - Kiedy usłyszałem o biegu w tak szczytnym celu nie mogłem odmówić. Mój ojciec współpracował z Przewdzingiem. Tutaj wszyscy go szanowali.
Są i młodzi ludzie, gimnazjaliści: Adam Obstoj, Szymon Sypek i Mikołaj Nowiński: - Chcemy uczcić zmarłego, to dobry człowiek.
Bieg "otwiera" burmistrz Sybila Zimerman. Chwilę potem zgadza się na rozmowę: - Burmistrz wszędzie miał przyjaciół. To był szczególny człowiek. Dzisiaj wspomnienia o nim są szczególnie żywe. Śledztwo trwa, wierzę że prowadzą je odpowiedzialne osoby. Wszyscy tutaj chcieliby poznać odpowiedź na pytanie: "Kto i dlaczego" .
Nazywają ją kontynuatorką dzieła zmarłego. W wyborach wygrała w I turze, choć kandydatów było jeszcze pięciu, dostała 62 proc. głosów.
Na cmentarzu przy grodzie zmarłego biegacze robią przerwę. Tłum ludzi. Kwiaty, świeca, przemówienie. Wzruszające. Przy grobie spotykamy Józefa Kulosę, emerytowanego piłkarza. Przyszedł powspominać: -Tam w dole na piaskach graliśmy razem w piłkę. Żal człowieka. Odszedł w taki tragiczny sposób.
Meta biegu na "Ranczu Kanada". Znowu kwiaty, przemówienie i odsłonięcie tablicy. Władze samorządowe niemal w komplecie, ale nie brakuje też mieszkańców gminy, którzy przyszli bo szanowali zmarłego. Wśród nich rodzina: Anna i Piotr Orian z dziećmi - Karolem, Rafałem i Marysią. Pani Anna z 15-miesięcznym Karolkiem w wózku brała udział w biegu. - Pamięć tego człowieka jest ważna. Sprowadziliśmy się tutaj 12 lat temu. Uczymy tańca. Burmistrz był na każdej naszej imprezie, pomagał. Kiedy przed świętami kupowaliśmy u niego ryby mówił: "Dla was specjalna cena, bo macie dużą rodzinę". Tak go zapamiętamy.
***
Minął rok od śmierci burmistrza Zdzieszowic, a jego morderca nadal jest na wolności. Kto i dlaczego zabił? Pytamy i sprawdzamy hipotezy.
Wątek kryminalny: były trzy morderstwa, podobne
Nie sposób wykluczyć wątku kryminalnego. "Ranczo Kanada" do tej pory nie jest dokładnie ogrodzone. Zaś monitoring założono tam niedawno. Jest na odludziu. Sprawca mógł dostać się tam niezauważony i po dokonaniu zbrodni zniknąć bez śladu.
Zabójstwa na terenie spokojnej gminy Zdzieszowice to ewenement. Tymczasem niedługo po mordzie na burmistrzu Dieterze Przewdzingu w okolicy zginęły w podobny sposób jeszcze dwie osoby. Tydzień później mieszkaniec Krapkowic. Miał 78 lat. Został zaatakowany we własnym domu. Przyczyna zgonu: rozległe obrażenia głowy. Dwa tygodnie później kolejna śmierć. W Zdzieszowicach, w mieszkaniu tragiczną śmiercią zmarła starsza kobieta. Narzędzie zbrodni - nóż.
Burmistrz był osobą znaną i zamożną. Dlatego nie można wykluczyć, że ktoś na niego napadł, bo liczył na duży łup. Być może dobrze znał Dietera Przewdzinga, to tłumaczyłoby liczne obrażenia. Chciał mieć pewność, że mężczyzna nie przeżyje napadu i go nie rozpozna. Był niezwykle brutalny. Zadał wiele ciosów, poderżnął gardło.
Wątek polityczny: popierał autonomię Śląska
Burmistrz Zdzieszowic był jednocześnie liderem mniejszości niemieckiej, wspierał ruchy autonomii Śląska, ale o charakterze gospodarczym.
Wątek polityczny jego śmierci badała ABW. W ostatnich latach życia Przewdzing był mocno zaangażowany w kampanię o wprowadzenie gospodarczej autonomii Śląska. Protestował także przeciw możliwości przenoszenia formalnej siedziby przedsiębiorstwa w dowolne miejsce w świecie, w efekcie czego podatki dochodowe zamiast do budżetów wielu małych gmin trafiają do budżetu wielkich miast. Zrobił to po tym jak Koksownię w Zdzieszowicach przejął ArcelorMittal i podatki z największego zakładu zaczęły szerokim strumieniem płynąć do Dąbrowy Górniczej. Z budżetu ubyło około 10 mln zł, czyli mniej więcej jego czwarta część. Poglądy burmistrza nie spodobały się środowiskom prawicowym. Działacze PiS zorganizowali pikietę przed urzędem w Zdzieszowicach. Domagali się ustąpienia Przewdzinga i twierdząc, że głosi tezy sprzeczne z Konstytucją RP. W grudniu 2013 roku złożyli także zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa nawoływania do separatyzmu.
Wątek biznesowy: o wrogów wcale nie jest trudno
Dieter Przewdzing rządził gminą 40 lat. Miał decydujący wpływ na kierunki jej rozwoju i planowanie. Być może zatem stanął na drodze do zrobienia dużego biznesu przez jakąś grupę interesów, która postanowiła usunąć przeszkodę?
Choć w efekcie wątek biznesowy sprowadza się do klasycznego kryminalnego finału, trudno wykluczyć, że u jego podstaw zamiast seryjnego zabójcy grasującego w okolicy albo trzech przypadkowych mordów mamy do czynienia z zaplanowaną eliminacją przeciwnika biznesowego.
Wystarczy przypomnieć historię dziennikarza Jarosława Ziętary z Poznania, który w 1992 r. zaginął bez śladu. W styczniu 2012 wznowiono śledztwo w jego sprawie pod kątem zabójstwa, a nie zaginięcia. Prokuratura uważa, że mógł paść ofiarą, bo badał afery gospodarcze.
Mnożeniu hipotez na temat powodów zabójstwa burmistrza sprzyja decyzja policji i prokuratury które od samego początku zasłaniając się dobrem sprawy konsekwentnie odmawiają udzielania informacji na temat hipotez branych pod uwagę podczas śledztwa.
Tajemnicze, nierozwiązane zbrodnie - wcale nie zdarzają się rzadko
Zabójstwo gen. Marka Papały, szefa polskiej policji: ani zabójcy, ani zleceniodawcy nie udało się do dziś ostatecznie ustalić. Zatrzymany w 2003 roku Jeremiasz Barański, mógłby wiele wyjaśnić. Jednak w "pilnie strzeżonym" więzieniu w Wiedniu powiesił się na pasku od spodni.
Jednym z podejrzanych o zlecenie zabójstwa był biznesmen Edward Mazur. Po zatrzymaniu został przez prokuraturę wypuszczony i wyjechał do USA. Wniosek o ekstradycję z USA został odrzucony. Następnie informowano nas, że za zabójstwem stoi złodziej samochodów. W śledztwie przewijają się nazwiska znanych przestępców, m.in. z mafii pruszkowskiej.
Jacek Dębski - były minister sportu: zastrzelony na zlecenie mafijnego bossa z Wiednia Jeremiasza Barańskiego, ps. Baranina, przez płatnego zabójcę Saszę. Z restauracji wywabiła go Inka. Motywem zbrodni miały być pieniądze, których zwrotu Dębski zażądał od Baraniny.
Samobójstwo Ireneusza Sekuły, polityka-biznesmena z SLD: Według ustaleń policji Sekuła strzelił sobie trzy razy w brzuch (raz nie trafił). Sekuła jest klasycznym przykładem powiązań na styku biznes-polityka-przestępczość zorganizowana.
Alicja i Piotr (były premier) Jaroszewicz: ich ciała znaleziono 2 września 1992 roku w willi w podwarszawskim Aninie. Po 2 latach aresztowano włamywaczy recydywistów. Dziwne w tej sprawie było to, że z domu zniknęły tylko dwa pistolety. Zostawiono cenne obrazy, srebra i biżuteria. Proces skończył się uniewinnieniem. Mordercy nadal pozostają na wolności.