Dlaczego zawalił się dach nowej hali sportowej w Poznaniu? Ujawniamy kulisy jej budowy

Czytaj dalej
Fot. Waldemar Wylegalski
Nicole Młodziejewska

Dlaczego zawalił się dach nowej hali sportowej w Poznaniu? Ujawniamy kulisy jej budowy

Nicole Młodziejewska

Nowe fakty w sprawie zawalenia się dachu hali sportowej w Poznaniu. Jak ustaliliśmy, dźwigary podtrzymujące dach hali Zespołu Szkół z Oddziałami Sportowymi nr 1 zostały zmienione na inne niż te, które pierwotnie zaplanował projektant budynku. Zastosowane zamienniki miały być tańsze. Czy ta zmiana przyczyniła się do zawalenia dachu hali podczas nawałnicy, która przeszła przez Poznań we wtorek, 22 czerwca? A może zawiódł system, który miał odprowadzać wodę z dachu? – Na podstawie samych oględzin miejsca katastrofy, inspektorzy Nadzoru Budowlanego stwierdzili rozerwanie dolnego pasa dźwigara, co doprowadziło do jego całkowitego zniszczenia – tłumaczy Paweł Łukaszewski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Dokładne przyczyny tej katastrofy budowlanej wciąż są ustalane.

Hala sportowa przy Zespole Szkół z Oddziałami Sportowymi nr 1 przy Os. Pod Lipami miała być spełnieniem sportowych i kulturalnych marzeń uczniów szkoły i mieszkańców osiedla.

– Ta sala służyć będzie nie tylko młodzieży z tutejszej szkoły podstawowej i liceum ogólnokształcącego, ale także mieszkańcom osiedla Pod Lipami. Będzie nie tylko miejscem prowadzenia lekcji wychowania fizycznego, treningów i rywalizacji sportowej. Tu również będą odbywały się imprezy kulturalne. Takiego obiektu brakowało w tej części Poznania

– mówił w lipcu 2017 roku, jeszcze przed rozpoczęciem budowy Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.

Niestety, inwestycja powstawała w bólach. Na przestrzeni kilku lat zmieniali się wykonawcy i inwestorzy, co skutkowało opóźnieniami w pracach.

– Pierwszy wykonawca wykonał prace ziemne i postawił część muru. Budowę realizowano z bardzo dużym opóźnieniem. Zrealizował on zaledwie 29 procent prac. Na budowie pracowała symboliczna liczba pracowników od 2-4, najwięcej 6. Nie miał też wystarczających zasobów materiałowych. To i szereg innych ważnych uwarunkowań nie gwarantowało dokończenia budowy

– tłumaczy Danuta Mikołajczak, dyrektor ZSzOS nr 1 w Poznaniu.

I dodaje: – Po konsultacjach z Wydziałem Oświaty Urzędu Miasta Poznania, wypowiedzieliśmy współpracę, ponieważ ta budowa okazała się długotrwała i skomplikowana.

Rolę pierwszego wykonawcy hali pełnił Zakład Usług Budowlanych Roberta Łukasika. Próbowaliśmy kontaktować się z jego przedstawicielami, jednakże bezskutecznie.

Jak tłumaczy dyrekcja szkoły, która początkowo pełniła rolę inwestora budowy, działania związane z powstaniem obiektu były zbyt czasochłonne do realizacji dla dyrektora szkoły, nieposiadającego dodatkowych zasobów ludzkich. Z tego powodu wystosowano prośbę o przejęcie budowy przez spółkę Poznańskie Inwestycje Miejskie.

– Taka zgoda została wydana i od tego momentu PIM przejął budowę sali gimnastycznej. Na tym etapie pozostawaliśmy do dyspozycji we wszystkich kwestiach, które wymagały konsultacji z nami. Ale dotyczyło to głównie kwestii estetycznych i wyposażeniowych

– wyjaśnia Danuta Mikołajczak.

Po przejęciu inwestycji przez PIM, nowym wykonawcą została firma Ciepłownik Ekoinwestycje z Plewisk. Projektem architektonicznym hali od samego początku zajmowała się pracownia Vowie Studio Plus z Szamotuł.

Czytaj też: Zapadł się dach nowej hali sportowej na osiedlu Pod Lipami [ZOBACZ ZDJĘCIA]

W wyniku nawałnicy zawalił się dach hali sportowej

Mimo że budowa hali zapowiadana była w połowie 2017 roku, to finalnie obiekt został oddany do użytku dopiero w sierpniu 2020 roku. Niestety, nawałnica, która we wtorek, 22 czerwca przeszła przez Poznań spowodowała, że hala swoje zadanie spełniała przez... niespełna rok.

Tego dnia w stolicy Wielkopolski spadły 64 litry wody na metr kwadratowy, a w niektórych miejscach opady były bardziej intensywne – tak m.in. było na terenie, gdzie znajduje się stacja meteorologiczna Ogrodu Dendrologicznego Uniwersytetu Przyrodniczego, która odnotowała 111 litrów wody na metr kwadratowy. Podczas tej nawałnicy doszło do zawalenia się części dachu hali sportowej przy os. Pod Lipami. Na szczęście, w czasie tej katastrofy uczniowie szkoły przebywali na przerwie.

– Poszłam na salę, żeby zobaczyć, co się dzieje. Dzieci akurat były na przerwie i w szatniach. Poleciłam nauczycielom, żeby mieli kontrolę nad sytuacją. Najtrudniejszy moment, który śni mi się po nocach, to ten, kiedy już razem z trenerem wyszłam z sali. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak to wszystko runęło. Nie było nawet huku, bo w całym tym hałasie od deszczu i burzy nie było niczego słychać. Widziałam tylko, jak to się zawala. To było jak niemy film. To traumatyczne przeżycie

– mówiła tuż po zdarzeniu dyrektor szkoły.

Tuż przed zawaleniem się dachu z hali ewakuowano 26 dzieci i 3 dorosłych. O ich życiu zadecydowały dosłownie sekundy.

Nowe fakty w sprawie hali sportowej: Były zmiany w projekcie

Już następnego dnia po katastrofie pojawiły się pierwsze ustalenia. Jak tłumaczyli przedstawiciele Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, wstępne oględziny wykazały, że w wyniku nawałnicy zniszczeniu uległ jeden element konstrukcyjny – dźwigar.

– Na podstawie samych oględzin miejsca katastrofy, inspektorzy Nadzoru Budowlanego stwierdzili rozerwanie dolnego pasa dźwigara, co doprowadziło do jego całkowitego zniszczenia

– mówi Paweł Łukaszewski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.

I dodaje: – W związku z ustaleniami komisji wydałem postanowienie, w którym nałożyłem na Zespół Szkół z Oddziałami Sportowymi nr 1, reprezentowany przez dyrektora szkoły, jako zarządcę tego obiektu budowlanego, obowiązek dostarczenia ekspertyzy technicznej, w sprawie prawidłowości zaprojektowania i wykonania konstrukcji dachu budynku.

Na wykonanie ekspertyzy wyznaczono 30 dni. – Ten czas jest dość krótki, ale sprawa jest ważna i należy ją jak najszybciej wyjaśnić – podkreśla Łukaszewski.

Dziennikarze „Głosu Wielkopolskiego” skontaktowali się z przedstawicielami pracowni architektonicznej Vowie Studio Plus.

– Do dzisiaj zarówno ja, jak i cały zespół projektowy nie możemy dojść do siebie po tej informacji. Nie projektuje się budynku po to, żeby miał on się zawalić i żeby była katastrofa

– komentuje wtorkowe wydarzenie Wiesław Vowie.

I dodaje: – Znam ten projekt od podszewki, bo jesteśmy jego autorami. Nie jesteśmy jednak odpowiedzialni za projekt konstrukcji dachu. Myślę jednak, że czynnikiem ostatecznym, który mógł doprowadzić do takiej katastrofy, była właśnie woda. Zaraz po pojawieniu się informacji o zawaleniu się dachu ponownie sprawdziliśmy, czy nasze rozwiązania były poprawne.

Jak poinformowali nas przedstawiciele pracowni architektonicznej, jeszcze na początku prac budowlanych wprowadzone zostały zmiany dotyczące pewnych elementów konstrukcji hali.

– Inwestor, na prośbę pierwszego wykonawcy, zrezygnował z naszego rozwiązania i zastąpił dźwigary pełne z drewna klejonego, na dźwigary kratowe. Projekt zmian w konstrukcji dachu został przygotowany przez inne biuro projektowe – tłumaczy Wiesław Vowie.

Jego słowa potwierdzają przedstawiciele szkoły i drugi inwestor, którym został PIM.

– W projekcie budowlanym były dźwigary z drewna klejonego. W pierwszym etapie inwestycji (nieprowadzonym przez PIM) zmieniono je na dźwigary kratowe wykonane również z drewna klejonego. O zmiany wnioskował pierwszy generalny wykonawca. Projekt wykonawczy więźby dachowej został wykonany zgodnie z obowiązującymi normami oraz przepisami, a zamienne rozwiązania zaakceptowało biuro projektowe w ramach nadzoru autorskiego

– tłumaczy Maja Chłopocka-Nowak, dyrektor ds. komunikacji i koordynacji inwestycji w PIM.

I dodaje: – PIM jako inwestor zastępczy ponownie wystąpił do biura projektowego o potwierdzenie rozwiązań konstrukcyjnych przyjętych w projekcie zamiennym. Takie potwierdzenie uzyskał.

Różnica między pierwotnie zaprojektowanymi dźwigarami, a tymi, które finalnie zastosowano polega m.in. na ich konstrukcji.
Te, proponowane przez Vowie Studio Plus, są stałym, pełnym elementem. Natomiast dźwigary kratowe, składają się z kilku części, które łączy się na miejscu budowy. Co więcej, jak udało nam się dowiedzieć, zastosowanie tych drugich ma być tańsze.

Jednak w zmianie elementów konstrukcyjnych nie ma niczego nadzwyczajnego. Jak tłumaczy Paweł Łukaszewski, powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, prawo budowlane zezwala na takie działania.

Zobacz także: Miasto podsumowało wtorkową nawałnicę w Poznaniu. Ostatnia taka ulewa była 20 lat temu. "To był ekstremalny opad wody"

Woda zbytnio obciążyła dach? Dlaczego z niego nie spływała?

Zaprojektowany przez pracownię Vowie Studio Plus dach nie był zupełnie prosty. Jak wynika z udostępnionych nam planów, architekci założyli, że będzie on nachylał się w jedną stronę. Kąt spadku wynosił 1,75 stopnia. Niestety, to właśnie najniższa jego część uległa zawaleniu w wyniku nawałnicy, ponieważ to tam zebrała się woda.

– W tym miejscu został zaprojektowany system podciśnieniowego odprowadzania wody deszczowej, na podstawie profesjonalnego rozwiązania firmy Wavin Polska S.A. System ten powinien odprowadzić 300 litrów wody na sekundę na hektar, co jest zgodne z normami projektowymi

– tłumaczy architekt Wiesław Vowie.

Obecność tego potwierdzają także przedstawiciele Nadzoru Budowlanego. Jednakże zwracają oni uwagę na jeszcze jeden istotny aspekt.

– Z pewnością woda znacznie obciążyła tę część dachu. Jednak cała ta połać dachu jest odgrodzona od przestrzeni zewnętrznej attyką, czyli murkiem o wysokości 33 cm – tłumaczy inspektor Paweł Łukaszewski.

– Zaprojektowana pierwotnie forma odprowadzania tych wód po dłuższym boku budynku zakładała dwa wpusty dachowe. Jednak, jak poinformował nas przedstawiciel wykonawcy, w trakcie budowy zrobiono tam jeszcze jeden dodatkowy wpust. Jednak w tej attyce nie zastosowano awaryjnych przelewów, które moim zdaniem należałoby bezwzględnie zastosować

- dodaje.

Problemy pojawiły się jeszcze przed nawałnicą?

Jak się jednak okazuje, problemy z wodą na dachu pojawiły się jeszcze kilka tygodni przed nawałnicą. Jak informowali nas przedstawiciele PIM, mieszkańcy os. Pod Lipami już wcześniej alarmowali o tym, że na dachu sali sportowej stoi woda. Jednak obowiązek rozwiązania tego problemu spoczywał na przedstawicielach szkoły, która pełni rolę zarządcy.

– Zgodnie z obowiązującymi przepisami obowiązek kontroli, należytego utrzymania, konserwacji obiektu leży po stronie właściciela lub zarządcy, dlatego szkoła jako użytkownik miała obowiązek bieżącej konserwacji i prowadzenia prac utrzymaniowych – tłumaczy Maja Chłopocka-Nowak z PIM.

I dodaje: – Oczywiście wszystkie uwagi, trafiające do naszej spółki, przekazywane są przez nas dalej do odpowiednich jednostek, w tym przypadku trafiły do szkoły, która zapewniła nas, że podjęła czynności utrzymaniowe dachu.

Przedstawiciele Zespołu Szkół z Oddziałami Sportowymi nr 1 twierdzą, że kontrolowali tę sytuację.

– Po otrzymaniu informacji o zatrzymującej się wodzie, sprawdziliśmy czystość dachu oraz rewizję. Woda sukcesywnie schodziła. Co do skuteczności systemu jej odprowadzania wypowiedzą się jednak fachowcy

– mówi dyrektor szkoły.

I dodaje: – Czy system odprowadzania wody był wystarczający dadzą odpowiedź niezależni eksperci, służby dochodzeniowe oraz prokuratura. Bardzo mi na tym zależy, bowiem ta katastrofa budowlana naraziła środowisko szkolne, w tym mnie, na bezpośrednie narażenie zdrowia i życia. Trudno uwolnić się od traumy będącej konsekwencją tego wydarzenia.

Fakt zalegającej na dachu wody pod uwagę wzięli również badający sprawę katastrofy budowlanej.

– W związku z tym, w sentencji i uzasadnieniu wydanego przeze mnie postanowienia jest mowa o tym, że ta ekspertyza również powinna odnieść się do kwestii prawidłowości wykonania systemu odprowadzania wód opadowych z tego dachu. Jeżeli ten system działał prawidłowo, to pojawia się pytanie, dlaczego ta woda nie spływała – zastanawia się Łukaszewski.

Podobne pytania zadają również sami autorzy projektu hali. Co więcej, zauważają oni, że wcześniej występujące warunki atmosferyczne nie uszkodziły obiektu.

– Dach był gotowy i funkcjonował jeszcze półtora roku przed oddaniem inwestycji. Przetrwał już kilka mniejszych nawałnic, przetrwał też śnieżną zimę. Stąd też pytanie, czy protokolarnie zostały sprawdzone wszelkie drożności tego systemu

– zwraca uwagę Wiesław Vowie.

Sprawdź również: Komisja bada powody zawalenia dachu hali sportowej. Dyrekcja: "To traumatyczne przeżycie". Problemy były już wcześniej?

Kto poniesie odpowiedzialność za tę katastrofę budowlaną?

Na ten moment trudno jeszcze określić co konkretnie doprowadziło do katastrofy budowlanej. Z pewnością przyczyniła się do tego woda. Pytanie jednak, co stanowiło główny problem – czy były to dźwigary, czy system odwadniania dachu. Konkrety wykaże dopiero ekspertyza zlecona przez Nadzór Budowlany i śledztwo, które prowadzi prokuratura.

– Jest jeszcze zbyt wcześnie, by mówić o konkretnych ustaleniach. Jak dotąd przeprowadzone zostały oględziny z udziałem biegłego, przesłuchany został świadek, czyli pani dyrektor i kierownik budowy. Zabezpieczono również dokumentację

– informuje prok. Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Jak tłumaczy Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, cały proces budowlany zaczyna się od inwestora, który zleca projektantowi wykonanie projektu budowlanego. Ten z kolei musi dany obiekt budowlany obrać w taki ustrój konstrukcyjny, który będzie bezpieczny dla jego użytkowników.

– Przepisy prawa budowlanego mówią o indywidualnej odpowiedzialności za wykonywanie samodzielnej funkcji technicznej. A taką w procesie budowlanym jest funkcja projektanta – tłumaczy Łukaszewski.

– Jednak tego typu obiekty wymagają też sprawdzenia przez innego projektanta, który posiada uprawnienia budowlane w danej specjalności bez ograniczeń. W tego typu obiektach mamy więc nie tylko projektanta, ale też projektanta sprawdzającego. W zależności od tego, jakie odpowiedzi przyniesie ekspertyza, będziemy mogli stwierdzić na czym polegał błąd i kto go popełnił

- dodaje.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Nicole Młodziejewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.