"Dlaczego za zerwane przez wichurę dachy płaci podatnik"
- Dlaczego za zerwane przez wichurę dachy płaci podatnik, a bezkarni są ci, którzy wykonali te fuszerki i ci, którzy się pod nimi podpisali - zastanawiają się dekarze.
W firmach ubezpieczeniowych trwa szacowanie strat. Komisja Nadzoru Finansowego rozwiała ostatnie nadzieje towarzystw - pomoc rządowa dla osób dotkniętych kataklizmem (do 200 tys.) nie może mieć wpływu na wypłatę odszkodowań.
A więc pieniądze do poszkodowanych popłyną szerokim strumieniem. Budynki rolnicze były obowiązkowo ubezpieczone i 91 proc. wywiązuje z tego nakazu.
- Ale uprawy ubezpiecza już tylko 30 proc. - wylicza Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeń. - Za to w całej Polsce ubezpieczonych jest około 60 proc. domów jednorodzinnych i 40 proc. wielorodzinnych.
Szacujący straty w Borach Tucholskich inspektorzy nadzoru (przyjechali tu z pomocą z różnych stron Polski) w nieoficjalnych rozmowach nie kryją, że zdecydowana większość uszkodzonych dachów to konstrukcje stare, od lat nie remontowane. Większość nowych dachów, które ucierpiały wskutek wichur, to z kolei ewidentne fuszerki budowlane.
Jest kwit, jest wypłata
Czy takie dachy w ogóle powinny być przedmiotem ubezpieczenia? Czy agent ubezpieczeniowy nie powinien sprawdzić, co właściwie ubezpiecza?
- Nie ma takiej praktyki - przyznaje Arkadiusz Bruliński z Ergo Hestia. - Owszem, w przypadku budynków starszych niż 50-letnie agent powinien zapytać czy był przeprowadzony remont dachu. Jeśli jednak budowa została zamknięta, przyjmujemy że budynek został wybudowany zgodnie z przepisami. Co innego, jeśli nie byłoby przeglądu kominowego, wówczas, w razie pożaru, ubezpieczyciel może nie wypłacić odszkodowania.
Przedstawiciele towarzystw przyznają nieoficjalnie, że sprawa nie jest prosta, bo większość polis sprzedają brokerzy ubezpieczeniowi, wyspecjalizowani zwykle w ubezpieczeniach komunikacyjnych. Nie mają kompetencji, aby sprawdzić stan budynku, bo specjalizują się zwykle w ubezpieczeniach komunikacyjnych, a polisy na dom są dla nich dodatkiem.
Choć gwałtownych zjawisk atmosferycznych namnożyło się w ostatnich latach, kolejne rządy nie wyciągnęły z tego praktycznych wniosków. W przeciwieństwie do sąsiadów zza Odry, którzy zmagają się dokładnie z tymi samymi prądami powietrznymi. Bo od Bilbao po Ełk ciągnie się wielki europejski korytarz, w którym hula przeciąg pomiędzy Atlantykiem, a rosyjskim bezkresem. Kilka lat temu władze w Berlinie zaostrzyły wymogi dotyczące polis. Aby ubezpieczyć budynek, szczegółowe informacje o każdym dachu wpisywane są do specjalnego programu, który ocenia ryzyko szkody.
- O czym mówić, skoro polska norma nadal nie przewiduje czegoś takiego jak trąby powietrzne, a jedynie strefy wiatrowe? - mówi Dariusz Nowacki z Opola, ekspert w dziedzinie dachów. - Ale według polskiego prawa norma jest wiedzą techniczną dowolną w stosowaniu. A więc może być stosowane, ale nie musi.
Trąba powietrzna to potężna siła, której nie oprą się nawet najlepiej zabezpieczone konstrukcje. Ale w przypadku kataklizmu w Borach sprawa jest bardziej złożona. Bo zjawisko zwane bowecho, dokonując zniszczeń szerokim pasem, jedne domy potraktowało łagodniej, innym - w bezpośrednim sąsiedztwie- pozrywało dachy. Dlaczego?
Ryszard Piwowski, prezes kujawsko-pomorskiego oddziału Polskiego Stowarzyszenia Dekarzy uważa, że nie należy spraw owijać w bawełnę. - Współczujemy wszystkim, których dotknął kataklizm i zawsze w takich sytuacjach staramy się pomóc. Ale prawda jest taka, że do wielu tych dramatów mogło nie dojść, gdyby dachy były położone prawidłowo.
Skąd mają wiedzieć?
Według Dariusza Nowackiego grzechem pierworodnym jest lekceważenie przepisów, na które nadzór przymyka oko: - Większość remontów realizuje się wyłącznie poprzez zgłoszenie. Owszem, tak przewidują przepisy, ale wyłącznie przy wymianie takiego samego pokrycia na nowe. Jeśli zmieniamy dachówkę na pokrycie blaszane, to zmienia się radykalnie ciężar, a co za tym idzie statyka budynku. Do tego w starych budynkach nie ma wieńców, bez których dach blaszany musi odlecieć przy dużej wichurze.
Ryszard Stanok, toruński cieśla i wiceprezes PSD w Kujawsko-Pomorskim opisuje to zjawisko obrazowo: - Blachodachówka to jedna wielka tafla, na którą działają siły ssące. Wyobraźmy sobie rurę odkurzacza i kartkę papieru. Dokładnie takie samo zjawisko występuje w przypadku trąby powietrznej. Im bardziej jednorodna powierzchnia, tym większa podatność na działanie sił ssących. Co więcej - blacha ciągnie ze sobą dodatkowe elementy, często wyrywa łaty z gwoździami, a znam i takie przypadki, że wyrywało krokwie.
Stowarzyszeni dekarze mają pretensję o uwolnienie dostępu do ich zawodu, którego skutki, w ich przekonaniu, ponosimy do dziś. - Prace dekarskie może prowadzić każdy - mówi prezes Piwowski. - Kto się przejmuje strefami wiatrowymi, w zależności od których mocuje się określoną liczbę mocowań mechanicznych? Ale skąd firmy, które nie mają uprawnień czeladniczych ani mistrzowskich mają o tym wiedzieć? W efekcie z zewnątrz te dachy często wyglądają pięknie, tyle że diabeł tkwi w szczegółach.
Dariusz Nowacki przeprowadził kiedyś na własną rękę eksperyment. Po wykonaniu dachu o określonych parametrach zwrócił się do kilku firm o przygotowanie ofert na identyczną inwestycję.
- W dachu, który pokrywałem, zastosowałem 47 różnych elementów, wszystko zgodnie z wymogami producenta. Tymczasem dwóch oferentów wpisało 25 elementów, a jeden ujął w kosztorysie tylko dachówkę.
Najpierw łazienka, później dach
Dekarze są poirytowani widząc, że inwestorzy nie szczędzą na wyposażeniu domu, traktują dach jako sprawę trzeciorzędną. - Klamry na dach kosztują średnio około 500 złotych, ja zakładam je w ramach kładzenia dachówki, bez dodatkowych opłat - relacjonuje Nowacki. - Nie pojmuję ludzi, którzy uważają, że mogą na tym oszczędzić. Opiniowałem dach, który kosztował 60 tys., czyli tyle, co średniej klasy samochód. Wykonawca, który wygrał (ponieważ zaproponował najniższą cenę) nie zainstalował elementu wentylacyjnego, który kosztował 600 zł. Ta oszczędność była równoznaczna z rezygnacją z gwarancji. To zdumiewające, że gdy ludzie kupują samochód, spędzają długie godziny, czytając w internecie, pytając w serwisach, porównując. A później pamiętają o serwisach i przeglądach. A kto robi przegląd dachu? A przepisy mówią, że co roku należy przeglądać elementy narażone na działanie warunków atmosferycznych. Skądinąd, zastanawiam się, dlaczego państwo wymaga ubezpieczenia samochodu, ale już dachu - nie? Przecież szkody, jaki może spowodować zerwany dach mogą być większe niż w przypadku samochodu.
Dekarz z Opola nie ma litości dla lekkomyślnych. Za poprawki bierze trzykrotną stawkę: - Za brak rozsądku trzeba płacić. Ludzie, którzy oszczędzają na 500 zł na wkrętach dekarskich, a jednocześnie kupują dekory do łazienki po 400 zł za sztukę (zetknąłem się z takim przypadkiem), sami są sobie winni.
Pan kierownik ma lęk
Według Ryszarda Stanoka sprawa zwianych przez kataklizm dachów ujawniła jedynie czubek góry lodowej, na którym jest marna jakość oddawanych do użytku budynków:
- Statystyczny budynek w Polsce jest budowany przez firmę widmo - „system gospodarczy”. Do dziś nie mogę zrozumieć jak to możliwe, że bank udziela kredytu, ale nie sprawdza kto buduje. A buduje najczęściej wujek z teściem albo ekipa z Ukrainy.
Problemu jednak by nie było, gdyby istniał rzetelny nadzór nad budową. Ale tu pojawia się kolejna luka. - Kierownicy budowy - podkreśla Stanok. - Zmieniają się technologie i procedury, ale instytucja kierownika budowy pozostała w czasach głębokiego socjalizmu. Zdarzało mi się, że kierownik budowy przyjeżdżał i mówił, że ma lęk wysokości, więc na dach nie wejdzie. Ale w jaki sposób w takim razie ma odebrać prawidłowego odbioru dachu? Często, kończąc pracę i wystawiając fakturę, ani razu nie widziałem kierownika budowy. To są często pieniądze inkasowane za nic, bo kto rozlicza kierownika budowy?
Według dekarzy duża część dachów w Borach Tucholskich mogłaby ocaleć, czego dowiodły domy, na których dachy założono prawidłowo. - Dlaczego za zerwane przez wichurę dachy płaci państwo i ubezpieczyciel, a bezkarni są ci, którzy wykonali te fuszerki. I ci, którzy się pod nimi podpisali?- pyta Ryszard Stanok.
Dmuchać na zimne
Jak zminimalizować niebezpieczeństwo i ocalić dom przed kataklizmem?
Zdaniem toruńskiego cieśli dzisiejsze możliwości techniczne i technologiczne pozwalają na zbudowanie takiego dachu, który - owszem - zostanie naruszony przez tak potężne zjawisko jak trąba powietrzna, ale nie zostanie zerwany. Dlatego na starszych budynkach zawsze doradziłbym pokrycie płytkowe, niezależnie od tego, czy będzie to dachówka ceramiczna, betonowa, a nawet gont bitumiczny.
Łatwo powiedzieć, trudniej o dekarza któremu można zaufać. Bo choć dekarz to dziś lukratywna posada, chętnych do pracy nie ma.- Zapotrzebowanie jest takie, że gdyby dziś zapukało do mnie 80 mistrzów w zawodzie, to na drugi dzień wszyscy mają zajęcie i to za dobrą stawkę - zapewnia prezes Piwowski. - Robiłem sondaż w firmach które zrzeszamy - każda z nich chętnie przyjęłaby mistrza blacharskiego lub dekarskiego, nie wspominając o cieślach, bo to już w ogóle deficytowy zawód.
Stowarzyszeniu Dekarzy nie udało się tez utworzyć klasy dekarskiej w szkole zawodowej. Zgłosił się tylko jeden gimnazjalista.- Wszyscy garną się do liceów i techników - załamuje ręce prezes Piwowski.
A więc kolejne dachy również stawiać będą malarze i spawacze.