Dlaczego Bolesław wyszczerbił miecz?
O tendencyjnych kronikarzach, haremie Chrobrego, lekkomyślnym Ottonie i nieszczęsnej Rychezie, która od tysiąca lat nie może zaznać spokoju w trumnie - opowiada Kamil Janicki, autor książki „Damy ze skazą” - o kobietach, które zapewniły Polsce koronę.
Dlaczego bohaterkami swojej książki „Damy ze skazą” uczynił Pan królowe, które jak się nam wydaje, niczym specjalnym się nie wyróżniały?
Chciałem odtworzyć losy niezwykłych kobiet, niesłusznie pogardzanych i lżonych. Rychezy, która uratowała państwo Piastów przed upadkiem, a w nagrodę spotkały ją tylko hańba i poniżenie. Marii Dobroniegi, która zniknęła z kart naszej historii, mimo że to za jej sprawą udało się przywrócić Polsce dawne granice. Ona też odpowiadała za ulokowanie stolicy państwa w Krakowie. Matyldy - dziedziczki najpotężniejszej dynastii świata, którą rodzony brat cesarz Otton III, szczeniak z koroną na głowie, przegrał podczas partii kości. A wreszcie - zgwałconej przez Bolesława Chrobrego ruskiej księżniczki Przedsławy. Kobiety, która stanowi dowód na to, że wielki wódz był równie wielkim grzesznikiem.
Stop! Bolesław Chrobry funkcjonuje na kartach naszej historii jako bohater.
Tymczasem był człowiekiem przepełnionym skrajną ambicją, który po trupach dążył do władzy absolutnej. Ślepo wierzył, że wszelkie honory należą mu się z racji urodzenia i osobistych talentów. W wyniku wojny domowej przepędza przyrodnich braci i macochę. Następnie siłą jednoczy Polskę. Z jednej strony to wybitny wódz, z drugiej człowiek, który nie jest się w stanie dogadać z żadnym sąsiadem, partnerem politycznym. Wszędzie wszczyna konflikty. Poddanych trzyma w ryzach dzięki swojemu sadyzmowi i bezwzględności. Jego wieloletnie wojny z ościennymi krajami pozwalają zbudować potężne polskie imperium, ale jest to kolos na glinianych nogach.
Znamy historię wspaniałej wyprawy kijowskiej czy wbijania słupów granicznych w Niemczech.
Ale zapominamy, że to mocarstwo rozpadło się równie szybko, jak powstało, że nie było żadnej siły, która chciałaby bronić naszej dynastii. To jest wina Bolesława Chrobrego - człowieka krótkowzrocznego, popędliwego, okrutnika. Wodza, którego poza granicami Polski powszechnie się bano. Przede wszystkim jednak go nienawidzono.
Jest okrutny, bo taka była jego epoka.
To była epoka, w której przede wszystkim liczyła się skuteczność. O srogich, wyzutych z jakiejkolwiek litości władcach piszemy, że byli bohaterami... o ile tylko osiągali swoje cele. Gdyby Chrobry był tylko okrutny, ale nieudaczny, stałby się czarnym charakterem naszej historii. Musimy też pamiętać, że w jego czasach to, jak postrzegano władcę, w dużej mierze zależało od tego, jacy kronikarze tworzyli w jego otoczeniu. Kto ich sponsorował. Wbrew wyobrażeniom o średniowieczu, wtedy wcale nie pisano dla chwały Bożej, dla oddania obiektywnej prawdy. Każdy dziejopisarz miał zleceniodawcę .
Co, oprócz polityki, interesowało kronikarzy?
Niektórzy chwalili wybraną gałąź rodu. Inni oczerniali ją, by wesprzeć pretendentów do tronu. Jeśli Gall Anonim tworzył dla Bolesława Krzywoustego, to nic dziwnego, że pisał źle o jego wrogach czy o bracie Krzywoustego, który został uwięziony i oślepiony. Z kolei Wincenty Kadłubek uwielbiał źle pisać o kobietach, był niesamowitym mizoginem. Z pasją rozsiewał różne absurdalne plotki. O Rychezie mówił, że być może nie była matką swojego syna Kazimierza, tylko macochą, i że chciała go zamordować. Podobnych, wyssanych z palca insynuacji jest w jego kronice pełno. On też stworzył buńczuczne mity o rzekomych początkach Polski. Gall Anonim, dla odmiany, fascynował się drastycznymi epizodami. Opowiadał nawet historie haniebne dla rodu jego mocodawcy. To dzięki niemu wiemy, że Mieszko II został w 1031 roku schwytany i wykastrowany przez Czechów.
Wróćmy do Bolesława Chrobrego, na którego w którymś momencie spada klątwa.
To jest jeden z najbardziej tajemniczych epizodów we wczesnej historii Polski. Gall Anonim rzuca jakby półsłówkiem informację, że jeszcze za życia biskupa Gaudentego, a więc przyrodniego brata świętego Wojciecha, doszło do rzucenia klątwy na cały kraj. W tamtej epoce ekskomuniki były traktowane jako najgorszy dopust Boży. Wierzono, że jeśli jakiś kraj zostaje pozbawiony łaski Stworzyciela, to jest skazany wyłącznie na sromoty i upadek.
Różnie historycy próbowali tłumaczyć tę klątwę.
Moim zdaniem, klątwę wymierzono w Bolesława Chrobrego. I to za jego grzechy miała pokutować cała Polska. Pamiętajmy, że Chrobry wyrusza do Kijowa nie po to, żeby zająć Ruś Kijowską. Ta wyprawa ma bardzo osobisty charakter. Ruska księżniczka Przedsława odmówiła naszemu władcy ręki. Dla Bolesława to była potwarz, dyshonor. Ekspedycja na wschód służyła wywarciu pomsty na ruskiej dynastii. I gdy tylko nasz wódz wkracza do Kijowa, pierwsze co robi? Według legendy przekazanej przez Galla Anonima, wyszarpuje miecz z pochwy i uderza nim o jedną z miejskich bram. Żołnierze dziwią się, pytają, dlaczego szczerbi niepotrzebnie miecz. Bolesław, rechocząc, odpowiada, że tak samo postąpi tej nocy z ruską księżniczką, ale nie jak z małżonką. Chciał ją zgwałcić, publicznie sprowadzić do roli nałożnicy. I rzeczywiście: Chrobry dokonuje ostentacyjnego aktu zhańbienia. Może i do gwałtu nie doszło na oczach gawiedzi, ale każdy o nim wiedział. Stanowił on odstręczającą anegdotę, którą powtarzano wśród żołnierzy i ludu Kijowa. Grzech władcy nie polega jednak na samym gwałcie. To epoka niesamowicie brutalna, przypadki wykorzystywania seksualnego są powszechne. Chrobry sprzeniewierzył się prawom ludzkim i boskim, bo śmiał porwać Przedsławę, przywieźć ją do Polski. W kraju tymczasem czekała na niego legalna małżonka: Oda Miśnieńska. Od 1018 roku władca żył w bigamii, stworzył sobie niemalże harem. To wywołało olbrzymi skandal. Wiele wskazuje, że Chrobry przeżywał coś, co nazwalibyśmy kryzysem wieku średniego. Jest człowiekiem starzejącym się, coraz słabszym fizycznie; wiemy, że nie jest już w stanie samodzielnie wsiąść na konia... Stał się otyły i niesprawny. Zdobywając młodą, zaradną, być może też piękną kobietę, pragnął przypomnieć samemu sobie o latach młodości. I potwierdzić, że wciąż jest niezwyciężony.
Równie smutne są losy Matyldy...
To postać w Polsce kompletnie nieznana, a niesłusznie, ponieważ ta siostra cesarza Ottona III była jednocześnie matką naszej pierwszej królowej. Nie mielibyśmy korony i nie istniałoby polskie królestwo gdyby nie Matylda. Jej losy są naprawdę fascynujące. Młoda dziewczyna wychowująca się w klasztorze zostaje przegrana przez Ottona III w kości. Wiemy, że ten młody imperator był człowiekiem nieszablonowym, że był ekstrawagancki, ale jednocześnie wyjątkowo naiwny. Jako 13-letni chłopiec, nudząc się w swoim pałacu, złożył miejscowemu możnowładcy propozycję, że jeżeli ten wygra z nim trzykrotnie partię kości, będzie mógł sobie zażyczyć, czego tylko zapragnie. Otton był przekonany, że on, jako cesarz i geniusz (we własnym mniemaniu!), nie może zostać pokonany i wygra z nic nieznaczącym hrabią Ezzonem. Tymczasem Ezzon - drobny kombinator, doskonale przygotowany do tej partii - poznał ulubioną grę cesarza, wiedział, w jaki sposób może nim manipulować i... zwyciężył. Wtedy zażądał ręki imperatorskiej siostry, Matyldy.
Przysięga została złożona publicznie przy dworze...
W rzeczy samej. Chcąc nie chcąc, Otton musi oddać siostrę człowiekowi, który absolutnie nic w państwie nie znaczy. To był mezalians, małżeństwo, które zniszczyło Matyldzie życie, zhańbiło ją. Opowieść o tym, jak została wygrana w kości, powtarzano w całym kraju.
Dlaczego inna z bohaterek Pana książki, Rycheza, przedstawiana jest w wielu źródłach jako czarny charakter, zła Niemka, która w tajemnicy wywiozła królewskie insygnia i oddała cesarzowi Niemców?
To nie jest przypadek. O wszystkich aktywnych ambitnych, mających własne plany i niechcących podlegać mężom damach pisano jako o najgorszych intrygantkach, mącicielkach. Z jednej strony Rycheza to kobieta, która chce rządzić, być ważniejsza w państwie od samego króla Mieszka II. Ona przynosi Polakom koronę, więc chce być tą pierwszą figurą w kraju. Ale jednocześnie jest Niemką, a wszyscy nasi kronikarze, szczególnie Wincenty Kadłubek, byli niesamowicie wrogo nastawieni do Niemiec. I nic dziwnego. Tworzyli w nieco późniejszej epoce, gdy te relacje polsko-niemieckie stały się wyraźnie zaognione. To bodaj najbardziej tragiczna postać ze wszystkich bohaterek „Dam ze skazą”. Jest kobietą długowieczną, obserwuje nie tylko upadek rodu Piastów i śmierć własnego syna. Widzi też, że wszystko, na co pracowała, rozpada się. Ogląda zarazem upadek własnej rodziny - rodu Ezzonidów, z którego się wywodzi, który przez moment jest drugim najważniejszym rodem w Niemczech, ale ponieważ nie ma synów, więc na oczach Rychezy faktycznie wymiera. W ostatnich latach królowa obsesyjnie myśli o śmierci, o tym, co się stanie z pamięcią o niej. Rozdaje olbrzymi majątek, byle tylko w różnych kościołach odprawiano za nią modły, aby pochowano ją we właściwej świątyni. Tymczasem ledwie umarła, arcybiskup Kolonii zatrzymał kondukt pogrzebowy i porwał trumnę. Przewiózł zwłoki do własnego kościoła i tam złożył. Każdego roku w rocznicę zgonu Rychezy otwierano trumnę, tak żeby wierni mogli zobaczyć, jak bieleją kości królowej. Najpierw dla rozrywki, potem w celach naukowych czy nawet politycznych otwierano jej grobowiec, wyjmowano żebra czy kręgi, które wędrowały gdzieś jako relikwie. Miejsce jej pochówku jest naruszane od całego tysiąclecia! Czy zazna wreszcie spokoju?
Rycheza nie jest żadną zdrajczynią, żadną intrygantką. To władczyni, która popełniała błędy, ale w ostatecznym bilansie okazuje się postacią olbrzymiego formatu. Na dobrą sprawę, dzisiaj Polski mogłoby w ogóle nie być gdyby nie osiągnięcia tej jednej kobiety. A tymczasem na skutek fałszywej legendy, powtarzanej przez stulecia, traktowana jest albo jako czarny charakter, albo po prostu kompletnie zapominana. Nie mamy żadnych pomników Rychezy, żadnych ulic jej imienia. Niesłusznie.
Co było największym zaskoczeniem podczas pisania tej książki?
W Polsce wydaje się nam, że były tylko dwie kroniki i jeden rocznik, a reszty historii możemy się co najwyżej domyślać. Tymczasem jeśli spojrzymy na to, co się zachowało w Niemczech, na wszystkie dokumenty, fizyczne ślady tamtej epoki, to jest prawdziwe zatrzęsienie źródeł! Mamy pałace, ruiny miejsc, w których mieszkała Rycheza. Można pojechać do klasztoru, który ufundowała, do katedry w Kolonii, gdzie jest jej nagrobek. Są przedmioty, którymi posługiwała się Matylda, są relikwie, przed którymi się modliła. Znajdziemy wiele drobnych elementów układanki, z których można opowiedzieć naprawdę fascynującą historię.