Dla mnie Falubaz to ludzie
Zgrzeblarki od 1961 roku były zakładem patronackim drużyny żużlowej, a od 1971 która jeździła pod nazwą... Zgrzeblarki, a od 1971 roku - Falubaz.
Pracę w Falubazie rozpoczął 1 sierpnia 1962 roku, zaraz po ukończeniu Technikum Mechanicznego przy ul. Bema.
- Wtedy mogliśmy wybierać zakład, w którym chciało się pracować. Ja wybrałem Zgrzeblarki, bo miał dobrą opinię w „Gazecie Zielonogórskiej”. I znajdował się niedaleko Przylepu, gdzie mieszkałem - opowiada Zdzisław Szczepski. - Przyjmował mnie główny technolog Czesław Boryński, który był wspaniałym szefem i człowiekiem. Jako stażysta wykonywałem takie proste czynności jak kompletowanie dokumentacji technicznej i wówczas udawałem się do tzw. wyświetlarni, gdzie znajdowało się urządzenie do wyświetlania kopii rysunków. Tam rządził niejaki pan Słomecki (imienia nie pamiętam), bardzo życzliwy młodym ludziom.
Panie? Pracowały w księgowości pod kierunkiem Stanisława Wolańskiego czy jako maszynistki pod okiem Jana Heydta.
Zielonogórzanin podkreśla, że pracownikom działu technicznego bardzo wiele. Wśród tych osób byli: Józef Byzio – kierownik sekcji, Edek Wojciechowski, Zdzisław Jędrzejewski, Aleksander Adamczak, Tadek Szaferski, Bolek Dalewski, Włodek Tioskow, Jasiu Powchowicz, wspaniały kolega, z którym towarzysko spotyka się do dziś.
W poznaniu tajemnic dokumentacji pomagały mu koleżanki: Krysia Szlachetko i Józefa Dąbek, a tajniki gospodarki materiałowej przybliżali: Celina Jasińska i szef sekcji materiałowej – Adolf Wolski. Wszyscy wiedzieli, że jego znakiem rozpoznawczym jest rower. Nigdzie się bez niego nie wybierał. z zakładu.
Po niespełna roku Zdzisław Szczepski zatrudniony został na czas nieokreślony.
Cieszył się, ale w krótce jednak upomniała się o niego armia. - Po wojsku wróciłem na dawne stanowisko. Mimo szarych dni PRL-u w Zgrzeblarkach (wyeksploatowane obrabiarki, takie sobie płace) produkowaliśmy coraz nowocześniejsze maszyny do przeróbki bawełny - opowiada. - Pracowało nas wtedy około 2 tysiące osób. Cieszę się, że w ramach akcji „GL” wspominamy dawny Falubaz. Do alfabetu nazwisk pracowników, które przypomniał Ryszard Skowroński, dorzucę: inż. Edmunda Binie-wskiego, głównego mechanika (fachowiec, organizator, szalenie punktualny).
W historii Falubazu nie może też zabraknąć znakomitego technologa Michała Wiśniaka, który był wybitnym znawcą kół zębatych, więc miał ksywkę Ochęduszko (od Kazimierza Ochęduszki – autora książek o konstrukcji i wykonawstwie kół zębatych). Działał w ruchu racjonalizatorskim. - W naszym dziale pracował też Mietek Oszmian, ambitny repatriant ze Wschodu. Był on później współorganizatorem zielonogórskiej Solidarności, w końcu został jej przewodniczącym - podkreśla Z. Szczepski. - W stanie wojennym internowany, potem wyemigrował do Szwecji.
Pensje w Falubazie wypłacano wtedy do ręki. Kolejka do kasy była bardzo długa.
W ekipie technologów pracował także Stanisław Marucha, wielokrotny medalista mistrzostw Polski i Europy w strzelectwie sportowym, a także uczestnik igrzysk olimpijskich w Tokio w 1964 roku. - Stasiu pod koniec roku urządzał na strzelnicy zawody dla pracowników Falubazu - przypomina sobie pan Zdzisław. - Pracował z nami także Włodek Kowalski, który interesował się żużlem, bo przecież Zgrzeblarki od 1961 roku stały się zakładem patronackim drużyny żużlowej i odtąd przyjęła ona nazwę Zgrzeblarki, a od 1973 – Falubaz. Włodek był licencjonowanym sędzią międzynarodowym, komisarzem toru. Działaczem żużlowym był też Edward Dominiczak – wieloletni kierownik drużyny. Pracował u nas także Marcin Traczewski, repatriant zza Buga, chodził w bryczesach i długich wojskowych oficerkach. Opowiadał nam m.in. o zbrodni katyńskiej. Ale zasłynął przede wszystkim z tego, że mógł się pochwalić największą liczbą złożonych i przyjętych do realizacji w zakładzie wniosków racjonalizatorskich. Świadectwa zapełniały całkowicie ściany w biurze głównego mechanika.
W historii Falubazu nie może też zabraknąć znakomitego technologa Michała Wiśniaka, który był wybitnym znawcą kół zębatych, więc miał ksywkę Ochęduszko.
Panie? Pracowały w księgowości pod kierunkiem Stanisława Wolańskiego czy jako maszynistki pod okiem Jana Heydta.
- Ale w naszym dziale technologicznym też były kobiety: Halina Markwitz, Aleksandra Brzozowska, Ania Wieczor-kiewicz, Celina Jasińska - zauważa pan Zdzisław. - W Falubazie działo się wiele ciekawych rzeczach. O zakładowych wycieczkach opowiadał już Jerzy Łatwiński. Zenek Wolniewicz też interesował się turystyką i oprowadzał po wielu ciekawych miejscach. Dodam, że do dyspozycji pracowników był hotel oraz w firmie duża stołówka, gdzie żywiły się całe rodziny. Zakład dofinansowywał też 1/3 wkładu mieszkaniowego. Było też dofinansowanie do wczasów pracowniczych. Funkcjonowała kasa zapo-mogowo-pożyczkowa. Falubaz mobilizował do nauki, studiującym dawał urlopy.
Nie było wtedy wolnych sobót, pracowało się po sześć godzin. Wynagrodzenia pobierali w gotówce w głównej kasie zakładu na drugim piętrze. Ustawiała się do niej kolejka sięgająca parteru.
- W kasie urzędował słynny kasjer Grabowski „Grabciu”, który głośnym głosem wyliczał każdemu pracownikowi jego należność - mówi Z. Szczepski. - Komputerów, kalkulatorów nie było. Używaliśmy dużych liczydeł i kręciołek. Do dziś mam przed oczami Celinę Jasińską i jej współpracownika, Edka Naumowicza (chodząca alfa i omega), jak kręcą kręciołkami.
Pan Zdzisław dodaje, że wśród nich byli też sportowcy, odnoszący sukcesy m.in. Ludek Czwojda, Stefan Staszewski, Włodek Kozdrach, Zbigniew Noworolnik, Jan Komisarek.
Niektórych nazwiska zapadły w pamięci także z tego względu, że oznaczały nazwy miesięcy np. Ryszard Lipiec, Zygmunt Kwiecień. Inni, których chciałbym wymienić? Kazimierz Jarząbek, Rysiu Racławski, Jasiu Falger, Edmund Jesionowski, Mirosław Józefczyk, Ryszard Barański...