Dialogi na cztery nogi
W pierwszej chwili sądziłem, że to żart, a zdjęcie jest fotomontażem. Jednak nie - prezydent Andrzej Duda osobiście rozmawiał z prezesem Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzejem Rzeplińskim.
Niestety, tylko przy okazji wręczania nominacji sędziom, a rozmowa była krótka. A czego można dowiedzieć się ze zdawkowej wymiany zdań? Niczego.
Jednak patrząc na to zdjęcie, zastanawiałem się, dlaczego właściwie pan prezydent, jako strażnik konstytucji, rozmawia dopiero teraz, i to przypadkowo, z szefem Trybunału? Przecież rola prezydenta polega na łagodzeniu, jeśli nie rozwiązywaniu, konfliktów dotyczących najważniejszych spraw w państwie. Obiecywał to zresztą wielokrotnie w czasie kampanii wyborczej.
Nie pojmuję, co stało na przeszkodzie, że dwa miesiące temu, kiedy zaczął się konflikt wokół TK, prezydent Duda nie zaprosił do siebie gremiów prawników i polityków. Przynajmniej poznałby opinie stron z pierwszej ręki, a nie z relacji swoich sekretarzy. Mogę się jedynie domyślać, dlaczego takiego spotkania nie było: większość zaproszonych przyznałaby rację prof. Rzeplińskiemu.
Tymczasem we wtorek Trybunał Konstytucyjny ma wydać orzeczenie, czy nowa ustawa o TK jest zgodna z prawem. Wyrok można przewidzieć dziś, tak jak opinię prezydenta i obozu PiS. Jacek Sasin, czołowy działacz partii Jarosława Kaczyńskiego (historyk), powiedział wczoraj w Radiu ZET, że wtorkowe orzeczenie Trybunału nie zostanie opublikowane. Jego zdaniem, będzie to towarzyska pogawędka 10 sędziów, specjalistów od prawa konstytucyjnego. To logiczne, skoro tak postanowił prezes Kaczyński, który od lat uważa, że TK to jakieś podejrzane towarzystwo szkodzące Polsce.
Co w tej sytuacji może zrobić prezydent Duda? Nic. I to jest właśnie problem pilnującego konstytucji prezydenta. A przy tym Polaków.