Diagnozy awarii na razie nie ma [zdjęcie interaktywne]
Nie wiemy jeszcze co dokładnie było przyczyną czwartkowej awarii na trasie do Fordonu. Nie chodzi już o wysoką temperaturę. Nadzór inwestycji nie wyklucza błędów w samym projekcie.
Sprawa awarii, do której doszło w ubiegłym tygodniu w okolicach ul. Lewińskiego wydaje się być coraz bardziej poważna.
Wczoraj w Bydgoszczy w trybie pilnym pojawił się prezes firmy Tor-Krak, która zajmowała się układaniem torów. Miał on wyjaśnić jak mogło dojść do wygięcia szyn. Spotkanie wykonawcy i nadzoru inwestycji odbyło się wczesnym popołudniem w ratuszu.
- Ostatecznej diagnozy na razie nie udało się ustalić - przekazał nam wczoraj Maciej Kozakiewicz, prezes spółki Tramwaj Fordon.
Początkowo, jako powód podawano wysoką temperaturę, wobec czego doszło do naprężeń szyn. Ale znamy też nowe okoliczności. Spółka nie wyklucza, że błąd popełniono już na etapie projektowania trasy.
- W tym tygodniu chciałbym spotkać się zarówno z wykonawcą, jak i projektantem. Jeśli nie dojdziemy do porozumienia poprosimy o opinię niezależnego eksperta - wyjaśnia Kozakiewicz.
Tymczasem radni opozycji w mieście grzmią po awarii i nie pozostawiają suchej nitki na władzach miasta i nadzorze całej inwestycji. - To jest po prostu skandal! - mówi nam Rafał Piasecki, radny Prawa i Sprawiedliwości. - Inwestycja za tyle milionów złotych okazała się zwykłą fuszerką. Na pewno sprawę zgłoszę organom ścigania - dodaje Piasecki.
Radny uważa, że cała budowa trasy była przez ratusz bardzo źle nadzorowana. Od prezydenta Rafała Bruskiego oczekuje radykalnych kroków. - Wiceprezydent Mirosław Kozłowicz i prezes Kozakiewicz powinni zostać zdymisjonowani - twierdzi Rafał Piasecki.
Jutro w czasie ostatniej przed wakacjami sesji radni opozycji chcą porozmawiać z prezydentem nt. linii tramwajowej do Fordonu.
Przypomnijmy, że w czwartek przez kilka godzin wstrzymany był ruch tramwajów pomiędzy okolicami ulicy Reje-wskiego, a stacją Bydgoszcz Wschód. Pasażerowie przecierali oczy ze zdumienia. Szyny przybrały dość nieoczekiwany kształt na kilkumetrowym odcinku. Wyglądało to tak, jakby zostały wykonane z plasteliny. Przesunęły się też betonowe podkłady, które utrzymują torowisko. Podróżni, którzy akurat wtedy wybierali się do Fordonu dotarli do domów po dwóch godzinach. Tramwaje kursowały tylko z Łoskonia i osiedla Niepodległości do pętli Przylesie. Od strony centrum kończyły trasę na Wyścigowej. Wyłączony odcinek obsłużyły autobusy zastępcze.
W weekend ekipy remontowe cały czas pracowały nad stanem torowiska. W czasie upalnej pogody beczkowozy podlewały wodą tory, by nie doszło do kolejnych problemów. Jak przekazał nam szef spółki Tramwaj Fordon prace w miejscu wygięcia się szyn potrwają jeszcze jedną lub dwie noce. O całkowitym wstrzymaniu ruchu tramwajów na razie nie ma mowy.