Debata z cyferblatem. Felieton Ryszarda Warty
Lat temu ho, ho, ho, albo i jeszcze więcej, pod sam koniec PRL w TVP odbyła się słynna debata szefa neozwiązków zawodowych i człowieka ówczesnej władzy Alfreda Miodowicza oraz prywatnej osoby z Gdańska, szefa byłej - jak wtedy podkreślano w TVP - „Solidarności”. Wałęsa na oczach całej Polski rozjechał Miodowicza na miazgę, co dodało całemu procesowi wychodzenia z komuny sporej dawki dynamiki, ale to już inna historia.
Podczas tamtej debaty między obu panami na specjalnym podwyższeniu stał zegar: tarczowy, ze wskazówkami i był to właściwie jedyny element scenografii siermiężnego studia. Debata było na żywo, ale ekipa Wałęsy uparła się na zegar, żeby widzowie mieli dowód, że rozmowa idzie na żywo i że nie ma żadnych cięć ani innych manipulacji. Takie wtedy było zaufanie do TVP. Jak widać, czasy się zmieniały, ale pewne rzeczy są niezmienne.
Tak mi się ten zegar z białym cyferblatem z tamtej Polski przypomniał, a propos debaty kandydatów na prezydenta RP, którą TVP organizuje 6 maja.
Też będzie ciekawie. Debatę prowadzić ma Michał Adamczyk, czy jedna z - tak to nazwijmy - twarzy „Wiadomości” TVP, które szczują na opozycję bez żadnych zahamowań i podlizują się władzy w najbardziej obrzydliwy sposób. I teraz pracownik medialny Adamczyk ma być bezstronnym, obiektywnym gospodarzem spotkania kandydatów. W wszystko w telewizji, która bezczelnie udaje telewizję publiczną, podczas kampanii wyborczej, której nie ma, bo być z powodu pandemii nie może, i przed wyborami, której - jeśli się odbędą 10 maja - będą farsą normalnych wyborów. Obłuda tej sytuacji jest doprawdy imponująca.
Jak wypadną poszczególni kandydaci, tego nie wiem, ale stawiam dolary przeciwko kasztanom, że zaraz po niej w studiach TVP sprawdzeni i zasłużeni dla dobrej zmiany komentatorzy ścigać się będą w wyrażaniu swych „niezależnych” opinii o tym, jak to kandydat Duda wypadł znakomicie, i o tym jak się reszta „pogubiła”, „była nieprzekonująca” i jak „nie ma nic Polkom i Polakom do zaoferowania”. Może padną inne równie oryginalne słowa, ale sens będzie właśnie taki.
Gdy powstawał ten tekst, wciąż nie było wiadomo, czy w debacie wystartuje dwoje kluczowych, sądząc po notowaniach, kandydatów: Małgorzata Kidawa-Błońska i Bogdan Hołownia. Świetnie rozumiem opór przed udziałem w tej hucpie, ale, moim zdaniem, powinni jednak w debacie uczestniczyć. Z całą świadomością, że sytuacja jest absurdalna, że debata nie odbywa się w neutralnym miejscu, tylko na terytorium kontrolowanym przez wroga, i że cała ta impreza jest udawaniem, że trwa normalna debata przed normalnymi wyborami. Trzeba iść. Jeśli jest możliwość, żeby wyrwać rządowej telewizji choćby te kilkadziesiąt minut wolnego przekazu, to trzeba to wykorzystać.