Dawniej się kłóciły, dziś wspólnie stworzyły książkę. Tymi smakami wracają do swojego dzieciństwa
Kiedy Agata i Ania Starmach pokazały „Pyszności” najstarszej siostrze, usłyszały: Wreszcie mam przepisy, z których uda mi się coś ugotować.
Ania jadła wszystko. Ogórki kiszone i szpinak też. Agata jadła dziwnie. Dziwnie, czyli na przykład wyłącznie ziemniaczane puree, które przepijała sokiem jabłkowym. Mogła tak miesiącami. Obie kochały leniwe, które lepiły babcia, mama, ciocia Teresa, i czas, który spędzały myśląc o gotowaniu, gotując, a potem jedząc.
- W naszej kuchni zawsze dużo się działo, było głośno, tłoczno i wesoło - opowiada Ania.
Tradycję wspólnego gotowania, głośnego, włoskiego biesiadowania zapoczątkowała babcia, ta, która miała na Starym Kleparzu stragan z warzywami i owocami. To z nią wiążą się najwcześniejsze opowieści sióstr Starmach, w których robienie knedli, gołąbków, pierogów, czy pilnowanie rosołu urastają do magicznych wspomnień z dzieciństwa.
Do garnków trudno było się dopchać, bo u nas zawsze była duża konkurencja
- uśmiecha się Agata.
Nie brakowało rąk do pracy. Dlatego teraz, podczas pisania i ilustrowania książki, mogły zaszaleć. Każde danie przygotować po kilka razy, sfotografować i dać do sprawdzenia nieletnim testerom. Frajdę miały nieziemską.
Emocje na talerzu
Pomysł był Agaty. Rzuciła go tak od niechcenia. Tyle że zdanie „Ania, a może byśmy wspólnie zrobiły książkę kucharską dla dzieci” szybko zamieniło się w ciało. Koncept, choć spontaniczny, miał w sumie bardzo słuszne źródło. Agata ma licencjat na krakowskiej ASP, studiuje w School of Form w Poznaniu na kierunku wzornictwo i pasjami przegląda ilustracje w książkach dla dzieci. No a Ania? Ania potrafi gotować jak marzenie. Z takich składników musi powstać danie co najmniej świetne.
- Tyle że myślałam o jakiejś odległej przyszłości - przyznaje Agata. - Przestraszyłam się nie na żarty, kiedy Ania dzień po tej luźnej propozycji zadzwoniła i powiedziała: „Robimy to!”.
Co książka mówi o siostrach Starmach, poza tym, że jedna ma talent malarski, a druga kulinarny?
- Że mamy podobną estetykę, dobrze się nam ze sobą współpracuje, jesteśmy spójne. To się wynosi z domu i nabywa - twierdzi Ania.
Nie mówi nic o tym, że kiedyś, gdy sześć lat różnicy w wieku dziewczyn stanowiło niemalże lata świetlne, Ania i Agata potrafiły nieźle się kłócić. Agata podbierała Ani ubrania, Ania zazdrościła siostrze luzu i swobody.
Moje starsze siostry były wzorowymi uczennicami, miały świadectwa z czerwonym paskiem, ja niekoniecznie. Ale wyrosłam na ludzi. Jesteśmy różne, ale stoimy za sobą murem. Ta książka pokazała także, że potrafimy stworzyć coś fajnego
- nie ma wątpliwości Agata.
I kiedy mówią mi, że gotowanie zbliża ludzi, wierzę, że tak właśnie jest. Bo, jak tłumaczy to Ania, kiedy się kogoś kocha, gości się go najlepiej jak potrafi, serwuje to, co wychodzi najlepiej. Takie danie smakuje o wiele bardziej niż to zjedzone w najlepszej restauracji. Bo wtedy trudno oddzielić emocje od tego, co jest na talerzu. I tak właśnie ma być.
Jak namalować mielone mięso?
Nie jest to pierwsza książka Ani, ale za to taka, która dużo o niej mówi. O tym, jak pachniał jej dom, i o tym, że lubi dzieci i traktuje je jako wymagającego odbiorcę. Dlatego „Pyszności” powstawały dużo dłużej niż inne książki kucharskie. Są w niej nie tylko przepisy dostosowane do młodego kucharza, ale ciekawostki, rebusy, zagadki.
- Można z niej korzystać, bawić się, uczyć, a przede wszystkim spędzać razem czas. Dorośli i dzieci - mówi Agata.
To nie są skomplikowane przepisy. Przy każdej recepturze znajduje się jedna, dwie lub trzy łyżki. To stopień trudności przygotowania konkretnego dania. Od tych, które można wręcz robić z zamkniętymi oczami, do tych, które wymagają trochę więcej czasu i uważności. Dla dzieci, które zaczynają swoją przygodę w kuchni, ale i takich szefów kuchni, którzy pierwsze szlify w tym rzemiośle mają już za sobą. Dorośli też się mogą z niej czegoś nauczyć, choćby jak robić naleśniki gryczane, domowe wafle do lodów, czy szampana na kinder party.
Nie było takiej książki na rynku, która łączyłaby przepisy z ilustracjami. Adresowanej specjalnie do małych kucharzy
- twierdzi Agata.
Podział pracy na nią był teoretycznie prosty.
Ania: - Ja byłam odpowiedzialna za przepisy, Agatka za ilustracje.
Agata: - W praktyce więc ja wtrącałam się do receptur, a Ania do moich rysunków.
Prosto, kolorowo, smacznie. Taki cel wytyczyły sobie dziewczyny i osiągnęły go, mimo problemów, choćby z mięsem.
- Kocham rysować warzywa, owoce, ale spróbuj naszkicować kurczaka albo mielone - proponuje Agata.
Naleśnik na suficie
Wiedziały, że w „Pysznościach” nie może zabraknąć pomidorowej z ryżem lub makaronem, pasty jajecznej, klasycznego schabowego z mizerią. Chciały także, by książka nadążała za trendami, które królują w dzisiejszej kuchni. Dlatego jest w niej i hamburger, i hot dog, ale nie takie, jakie serwują w fast foodach. Hamburger jest śniadaniowy, z jajecznicą, a hot dog z kiełkami i całą gamą warzyw.
Przemycamy w niej zdrowe produkty. Owsiankę podwójnie jabłkową, pudding z nasion chia i mango, który jem na okrągło, granolę z miodem i owocami
- mówi Agata.
Ale jest i tarta czekoladowa, którą mam ochotę zjeść od razu. I brownie z orzechami laskowymi. Jest wreszcie biszkopt wart każdego grzechu.
- Dzieci są odważne, nie boją się eksperymentować - zauważa Ania, która już wcześniej podpatrywała maluchy w kolejnych odcinkach MasterChef Junior. I wcale nie lubią stołówkowej, mdłej kuchni.
- Książka rozwija także manualne zdolności. Proszę, choćby nauka równego rozlewania i wałkowania ciasta, drylowania wiśni i podrzucania naleśników. Wiesz, jak to robić, by nie spadły ci na głowę lub nie zostały na suficie? - pyta Agata.