Dawać kasę i milczeć, czyli dziwny jest ten świat
Prokuratura postanowiła oskarżyć do niedawna znanych dolnośląskich działaczy PiS, w tym byłego posła, o wyprowadzenie z PCK ponad 3 mln zł.
Jednym z najbardziej żenujących wątków tej sprawy jest trwające latami okradanie kontenerów z odzieżą przeznaczoną dla najuboższych. Co lepsze ciuchy trafiały bowiem nie do biednych, ale do sklepów z używaną odzieżą. Drugi żałosny element procederu to udział w nim dawnego bliskiego współpracownika Anny Zalewskiej, naszej nieodżałowanej specjalistki od czynienia chaosu w szkolnictwie, za co prezes Jarosław Kaczyński postanowił usunąć zadziorną Annę aż do Brukseli. Zesłanie to było może i bolesne, ale za to - jakże korzystne finansowo.
Biorąc pod uwagę, że mamy tu do czynienia z partią głoszącą dobrą zmianę i stale umizgującą się do przeciętnego (prawdziwego) Polaka - cała sprawa jest tym bardziej przykra dla władzy. Trzeba będzie ją teraz przykryć kolejnym rozdziałem walki z ohydnymi polskojęzycznymi sędziami, których ochoczo wspierają „lewackie” hufce z Niemiec i Francji. Idę o zakład, że narodowi taka kontrofensywa („nie będą nam tu w obcych językach”)_bardzo się spodoba.
Jak to wszystko pogodzić z faktem, że w tym samym momencie większość Polaków opowiada się za dalszym pozostawaniem w Unii? Ano prosto. Niech Bruksela daje kasę, ale się w nasze życie nie wtrąca. Sprzeczość? Nie większa od tej, wedle której Polacy w takim samym stopniu są za niskimi podatkami, w jakim domagają się od państwa solidnej opieki. Ot, nadwiślańska logika.