Dasz drobne bezdomnym, to przepiją!
Liczba bezdomnych w centrum Gorzowa spadła o połowę. Ale jak ktoś ciągle widzi śpiącego żula, to co mu po statystykach.
- Ja to bym ich od razu przegoniła. Jeśli chcą, niech siedzą sobie w miejscach, gdzie ich nie widać. Gdyby ich tu nie było, z miejsca Gorzów stałby się ładniejszy - denerwuje się Ewa Karpiś. Spotykam ją przed drzwiami do byłego banku w Przemysłówce w samym centrum Gorzowa. Kilkanaście metrów za nami na ławce przy fontannie śpi mężczyzna. Na oko 50-letni, ale tak zmęczony życiem, że - kto wie - może być i młodszy. Podobnych do niego widuję w mieście codziennie. I zawsze w centrum. Wyglądają i... pachną tak, że lepiej omijać z daleka.
Kilka metrów od „śpiącego”, na ławce siedzi Stanisław Jas, emeryt z Manhattanu. - Mi oni nie przeszkadzają. Bylebym tylko jakiegoś „zwierzaka” od nich nie załapał, gdy usiądę później na takiej ławce. Jeśli ktoś jest… hm… zmęczony, niech śpi – mówi pan Stanisław.
Żeby spotkać w Gorzowie bezdomnego czy kogoś na innym życiowym wirażu, nie muszę się wysilać. Gdy we wtorek po południu próbowałem policzyć, ilu ich w sumie jest, na ławkach przy byłym Empiku doliczyłem się siedmiu. Przy murach obronnych - czterech. Kolejnym był ten przed Przemysłówką.
Czytaj w magazynie „GL” z 12-13 sierpnia dla północy województwa i w serwisie plus.gazetalubuska.pl
Zobacz: Aldona Tyksińska: Mieszkaliśmy w pustostanach, na klatkach schodowych, ale zawsze razem
(wideo: Dzień Dobry TVN/x-news)