Darko, wracaj! Lech potrzebuje kreatywnego rozgrywającego
Statystyki ofensywnych piłkarzy Lecha w meczu z Pogonią były tragiczne. Dlatego w grze poznaniaków nic się nie kleiło. Czekamy na powrót Jevtica.
Czegoś takiego nikt się nie spodziewał. Statystycy obliczyli, że skrzydłowi Lecha Niklas Barkroth i Mario Situm nie mieli ani jednej próby dryblingu (!), a środkowym pomocnikom nie udało się wykonać ani jednego celnego kluczowego podania. Efekt? Tylko jeden celny strzał. Popisał się nim Barkroth, który miał też zdecydowanie najwięcej strat, bo aż 13. To doskonale obrazuje, dlaczego piłki nie dochodziły do napastników Christiana Gytkjaera, a potem Nickiego Bille Nielsena, którzy wyglądali na zbędnych tego dnia w drużynie graczy. Lech w ofensywie wyglądał tragicznie. A przecież miał to być mecz, w którym kupieni latem za niemałe pieniądze piłkarze, mieli udowodnić ile są warci i potwierdzić tezę, że Kolejorz ma silną i wyrównaną kadrę, a absencja kluczowych zawodników, nie będzie miała wpływu na jakość jego gry.
Trener Nenad Bjelica miał wystarczająco dużo czasu, by przygotować Barkrotha, czy Mihai Raduta do czekającego ich w Szczecinie wezwania. O tym, że nie będzie mógł skorzystać z usług Majewskiego, czy Makuszewskiego zmagających się z urazami, wiedział już kilka dni przed meczem.
- Mihai Radut to bardzo dobra alternatywa na pozycji numer 10. Trenował ostatnio bardzo dobrze, jest w dobrej formie, dlatego nie będziemy ryzykować zdrowia Radka, jeśli okaże się, że odczuwa jeszcze skutki kontuzji
- zapowiadał przed meczem Chorwat.
Rumun jednak zupełnie nie wykorzystał szansy, jaka się przed nim otworzyła dzięki niedyspozycji Majewskiego. Był schowany za plecami rywali, ożywił się dopiero pod koniec pierwszej połowy. Po zmianie stron trudno było zauważyć czy wyszedł z szatni. Tak jakby rola rezerwowego zupełnie go satysfakcjonowała.
- Widzimy w nim ogromny potencjał - mówił Piotr Rutkowski, gdy niedawno przedłużono z nim kontrakt aż do 2020 roku. Na razie jednak zupełnie tego nie pokazuje.