Darko Jevtić: Myślami byłem gdzie indziej. Zostałem i nie mam czego żałować
Darko Jevtić to jeden z piłkarzy Lecha, który najbardziej skorzystał na zmianie trenera. Serb jesienią spisuje się tak samo dobrze jak dwa lata temu i o wyjeździe za granicę nie myśli.
Gdy przenosił się do Poznania w czerwcu 2014 roku, wiązano z nim wielkie nadzieje. Piotr Rutkowski, wiceprezes Lecha mówił otwarcie, że zakontraktowanie takiego piłkarza ma pomóc w walce o mistrzostwo Polski. W trakcie debiutanckiej esieni grał świetnie. Nic więc dziwnego, że kibice zaczęli się zastanawiać, czy po ich nowego ulubieńca rąk nie wyciągnie FC Basel, z którego był tylko na rok wypożyczony do Kolejorza. W styczniu klub z Bułgarskiej potwierdził, że Serb zostaje w Poznaniu do końca sezonu 2017/18.
- Nie ukrywam, że obawialiśmy się o przyszłość Darko w Lechu Poznań. Jesienią zrobił na nas bardzo dobre wrażenie i bardzo chcieliśmy go zatrzymać. Udało nam się osiągnąć porozumienie z FC Basel i możemy już spać spokojnie. Chyba możemy powiedzieć, że co na przełomie listopada i grudnia wydawało się niemożliwe, stało się możliwe i to nasz wielki sukces
- zakomunikował Piotr Rutkowski.
Był to jeden z bardziej udanych ruchów transferowych w ostatnich latach. Cel został osiągnięty, zespół zdobył złoto, a filigranowy pomocnik urodzony w Szwajcarii oczarował poznańską publikę. W pierwszym sezonie w nowym klubie zagrał aż 37 razy i strzelił siedem bramek. Dopiero później coś się załamało.
Stracił i odzyskał pewność
Drugi sezon był mniej udany. W okresie przygotowawczym musiał przejść zabieg pachwiny, co niewątpliwie odbiło się na jego dyspozycji. Piłkarz o serbskich korzeniach zaliczył znów co prawda zaliczył 37 meczów, lecz już tylko pięć w pełnym wymiarze czasowym! W bieżących rozgrywkach znów zbiera bardzo wiele pozytywnych opinii.
- Teraz mam to, czego wcześniej mi brakowało - przyznaje Darko Jevtić, pomocnik Lecha Poznań. - Mogę zagrać kilka meczów z rzędu i więcej niż po 50-60 minut. Widzę, że to mi daje pewność siebie i energię. Jak będziesz tylko trenował - nigdy nie będziesz czuł się tak, jak byś grał w meczu - tłumaczy zawodnik.
Odmienił go Bjelica?
Powodów, dla których w tym sezonie radzi sobie o wiele lepiej, niż w poprzednim jest kilka. Jeden z głównych to zmiana trenera. Nenad Bjelica, który podobnie jak Jevtić świetnie mówi po niemiecku z Darko zrobił czołową postać drużyny. Zaufał mu. Odkąd Chorwat prowadzi Lecha, pomocnik zagrał we wszystkich ligowych meczach Lecha, a tylko dwa razy wchodził z ławki.
- Zmiana trenera wszystkim nam wyszła na dobre, bo u nowego trenera gramy bardziej do przodu. Urban miał inną wizję - wiele razy czekaliśmy na to, co zrobi przeciwnik. A Bjelica nie chce czekać, karze nam atakować. Również treningi są inne. U Urbana było to w stylu hiszpańskim, brakowało dużej intensywności, a u Bjelicy treningi są mocniejsze, a krótsze
- opowiada o różnicach w warsztacie między Polakiem a Chorwatem.
Co więcej, trener Urban nieraz mówił wprost o tym, że nie podoba mu się postawa Darko Jevticiaw defensywie. Teraz… - Wszyscy mi mówią, że obecnie więcej pracuję w defensywie. Może faktycznie coś w tym jest. Trener nie chce, żebym odbierał piłki, oczywiście poza sytuacjami, gdy rzeczywiście mam ku temu okazję. Trener nie oczekuje ode mnie tego, czego nie potrafię. Ja nigdy nie będę Gattuso. Jestem świadomy tego, że w ofensywie mam swoją jakość, a nad defensywą musimy wspólnie pracować jako zespół. Jakoś mi to wszystko wychodzi - uśmiecha się Darko.
Szczęśliwy, gdy może grać
Jevtić od pierwszych dni w Poznaniu wyróżniał się swoją kreatywnością, stąd też sadzanie go na ławce rezerwowych było dla Lecha jak strzał w stopę. U nowego trenera gra więcej, nie tylko na pozycji ofensywnego pomocnika.
- W młodzieżowej kadrze i FC Basel sporo mnie rzucali na boki i wiele się dzięki temu nauczyłem. W reprezentacji Szwajcarii do lat 21 to już chyba 80% meczów grałem z boku boiska. Czasem lepiej się czuję na lewej stronie, a czasem na prawej - wszystko zależy od przeciwnika, tego jak się mecz ułoży. Jak masz na początku dobrą akcję, to już się kręci i wiesz będzie dobrze. To, że mogę grać na boku i środku sprawia, że mam więcej szans gry - tłumaczy nasz rozmówca, który jednak podkreśla, że jego ulubiona pozycja na boisku to ofensywny pomocnik, ale…
- Jestem szczęśliwy, że mogę grać. A gdzie - to mniej ważne. Mój drugi rok w Polsce był jak sinusoida, bo raz grałem, raz nie. Przytrafiła mi się jeszcze kontuzja, do tego zmiana trenera. Teraz ustabilizowałem formę i oby tak zostało
- dodaje.
Myślami w Grecji
Już latem Jevtić bliski był odejścia z Lecha. Zainteresowane usługami 24-latka były Partizan Belgrad i PAOK Saloniki. Ostatecznie piłkarz został w stolicy Wielkopolski.
- Teraz już o tym nie myślę. Chcę się skupić na tych pozostałych meczach, a zapewniam, że każdy z nich będzie ważny. Jak ktoś się zgłosi do mojego menedżera albo do klubu, to na pewno wysłucham oferty. Latem już głową byłem poza Poznaniem. Miałem ofertę z jednego z klubów greckich. Wszystko działo się tak szybko… Wierzyłem w to, lecz jeszcze nie byłem spakowany. Czekałem, co się wydarzy. Nie udało się, ale nie żałuję, że zostałem. Jestem zdrowy, gram dużo i cieszę się grą - przyznaje wyraźnie uśmiechnięty.
Kto wie, czy krok wprzód do silniejszej ligi nie będzie niezbędny, jeśli Jevtić chce zaistnieć w serbskim zespole narodowym. Mimo że piłkarz ma na swoim koncie aż 36 spotkań i dziesięć goli w szwajcarskiej młodzieżówce, to zdecydował o grze dla kraju, z którego pochodzą jego rodzice - Serbii. W marcu przy okazji meczu towarzyskiego Polska - Serbia rozgrywanego w Poznaniu, Jevtić spotkał się z ówczesnym selekcjonerem Radovanem Curciciem. Ten wypowiadał się w samych superlatywach o umiejętnościach zawodnika Kolejorza. Tyle, że w maju... stracił pracę! Zastąpił go Slavoljub Muslin, którego kontrakt ma obowiązywać do końca eliminacji mistrzostw świata 2018 i zostanie automatycznie przedłużony, jeśli drużyna narodowa zakwalifikuje się do turnieju finałowego w Rosji. Serbowie dotychczas w czterech meczach eliminacji zanotowali dwa remisy i dwukrotnie wygrali. Zajmują drugie miejsce w grupie eliminacyjnej.
Akurat wśród pomocników trener serbskiej drużyny narodowej ma w kim wybierać. Nemanja Matić (Chelsea), Luka Milivojević (Olympiakos), Adem Ljajić (Torino), Zoran Tosić (CSKA Moskwa), Filip Kostić (VfB Stuttgart) - to tylko niektórzy zawodnicy grający w pomocy serbskiego zespołu narodowego. Nawet tak silnej konkurencji Darko się nie boi.
- Słyszałem, że będą mnie obserwować. Chcę dać z siebie wszystko do końca roku, a później gaz do dechy i atakuję. W Serbii jest bardzo wielu dobrych piłkarzy i grają w znakomitych klubach, więc nie będzie łatwo, ale wiem że to jest możliwe, żeby znaleźć się w kadrze i stać mnie na to
- twierdzi.
Polacy jak Serbowie
Darko jak większość rodaków szybko nauczył się języka polskiego, którym dziś posługuje się płynnie. Język serbski podobnie jak polski należy do grupy języków słowiańskich. Ale nie tylko to świadczy o tym, że o Poznaniu może mówić jak o drugim domu. - Nie zawsze mam siły po treningu albo meczu, ale lubię wyjść na miasto coś zjeść, mam tu swoje miejsca. Szybko się tu zaadoptowałem, dobrze się czuję w Polsce i Poznaniu. Polska jest trochę podobna do Serbii, ludzie są tak samo emocjonalni, otwarci - kontynuuje.
Poznań to dla wielu obcokrajowców z Lecha ważne miejsce z przyczyn osobistych. Tutaj swoje drugie połówki poznali: Siergiej Kriwiec, Ivan Djurdjević, Luis Henriquez. Djurdjević nawet zapuścił tu korzenie i w stolicy Wielkopolski chce zostać na stałe.
- Ja na razie w Poznaniu mieszkam sam, nie mam dziewczyny, więc jak jest okazja to wsiadam w samolot i lecę do rodziny do Szwajcarii
- kończy Darko.