Darek Rodewald: - W Rajdzie Dakar nie ma taryfy ulgowej! [wideo, zdjęcia]

Czytaj dalej
Fot. Team de Rooy
Mirosław Dragon

Darek Rodewald: - W Rajdzie Dakar nie ma taryfy ulgowej! [wideo, zdjęcia]

Mirosław Dragon

Rozmowa z Darkiem Rodewaldem z Olesna, rajdowym mechanikiem pokładowym, który zajął 3. miejsce w Rajdzie Dakar 2017.

Ty też „jakoś przeżyłeś to 3. miejsce”? Kierowca twojego teamu Gerard de Rooy tak to skomentował na mecie…
Bardzo się cieszę z 3. miejsca. Gerard też się cieszy. Kiedy ochłonęliśmy, to doszło do nas, jak wielki to sukces.

Ale prowadziliście w rajdzie i jechaliście po zwycięstwo. Co poszło nie tak?
Wszystko zaczęło się psuć podczas 3. etapu, ale to jest Dakar, tu wszystko może się wydarzyć i trzeba sobie z tym poradzić. Dlatego jest to tak trudny rajd.

Trzeci etap zakończyliście dopiero na 17 . miejscu. Co się stało?
Zepsuł się CTIS, czyli centralny system pompowania kół. To ja obsługuję ten system. Na rajdzie co 2-3 minuty dopompowuje się opony lub spuszcza z nich trochę powietrza. Chodzi o to, żeby zwiększać przyczepność ciężarówki do podłoża. Chciałem dopompować powietrze, a ono zaczęło uchodzić! Na dodatek nie było się gdzie zatrzymać, zakopalibyśmy się na wydmach. Jechaliśmy niemal na felgach. Rozwaliliśmy dwie opony. Straciliśmy dużo czasu.

Organizatorzy zapowiadali, że to będzie najtrudniejszy Dakar. Mówili prawdę?
To był bardzo ciężki rajd, i to nawet mimo tego, że dwa etapy odwołano, a kilka innych skrócono. W roadbooku opisującym trasę były poważne błędy. Zaznaczony był np. zakręt w lewo, a trzeba było skręcić w prawo. A trzeba pamiętać, że na rajdzie w zakręt często wchodzi się bokiem na pełnej prędkości!
Do tego w Boliwii przez cały tydzień spaliśmy na biwakach na wysokości 4000 m n.p.m. Odcinek specjalny jechaliśmy na wysokości prawie 5000 m n.p.m. Wszyscy mieli dość. Ja dobrze znoszę duże wysokości, ale w tym roku też miałem problemy.


Jakie są to problemy?
Musisz powoli się ruszać, nawet powoli oddychać, inaczej od razu masz zawroty głowy. Boli głowa. Inni mieli wymioty, biegunki. Są na to tabletki, ale działają moczopędnie, a w rajdzie nie ma czasu na sikanie!

Odrobiliście straty z trzeciego etapu, wskoczyliście na 1. miejsce, ale ósmy etap skończyliście dopiero na 9. miejscu. Tam straciliście szanse na wygranie Dakaru. Znowu awaria?
Mieliśmy problem z nawigacją. Straciliśmy trochę czasu, a wtedy zaczyna się panika. Próbuje się nadrobić czas, więc chcieliśmy przejechać na skróty przez krzaki, a w krzakach były duże kamienie. Rozwaliliśmy dwie opony.

Pierwsze dwa miejsca zajęli kierowcy z rosyjskiego Kamasza, wasi najwięksi rywale. Bardzo to was zabolało?
To są nie tylko zawodowcy, ale wręcz olimpijczycy. Zajmują się tylko rajdami. W ich zespole na stałe pracuje 130 osób. Powiększyli ostatnio ten zespół, niedawno było ich jeszcze stu. Mają nawet dwóch kucharzy na stałe. My i tak jesteśmy pod względem organizacyjnym drugim zespołem. Ale w naszym Teamie Dakar na stałe pracuje 5 osób. Budżet na rajd mamy kilka razy mniejszy od Kamaza.

Rosjanie znowu staną się niepokonani w kategorii ciężarówek jak słynny Czagin, który wygrał Rajd Dakar siedem razy?

Wszyscy kierowcy Kamaza są bardzo dobrzy, ale nie mają takiego dominatora, jakim był Czagin. Nie ma drugiego takiego kierowcy. On odskakiwał rywalom jak Michael Schumacher w Formule 1. Próbowaliśmu dotrzymać mu tempa, a on nam odjeżdżał. Tak może zdarzyć się raz, dwa razy, ale on tak robił za każdym razem!

Legendarna jest ryzykowna jazda Czagina. Kiedy widział ogromną wydmę, tylko dodawał gazu.
Dużo ryzykował, ale nie był jakimś wariatem czy szaleńcem. Inna sprawa, że w świecie rajdów wszyscy mamy trochę nie po kolei w głowach. Czagin na trasie więcej latał w powietrzu, niż jeździł po drodze. Ale w swojej karierze przeżył tylko jeden poważny wypadek. Po prostu miał ogromne umiejętności. Nikt nie wiedział, jak on to robił.

Dzisiaj nie ma takiego talentu?
Jest, nazywa się Gerard de Rooy, kierowca z mojego teamu. Udział w rajdach jest tylko jego hobby, na co dzień prowadzi dużą firmą transportową w Holandii. Rosjanie z Kamaza jeżdżą cały czas, a Gerard de Rooy miał w ubiegłym roku pęknięty kręgosłup, niemal wcale nie jeździł przed Dakarem. Mimo to był jak zawsze wśród najlepszych.

W tym roku w Dakarze odwoływano etapy, inne skracano. Miałeś więcej czasu na wypoczynek?
Dla mechaników dzień wolny w rajdzie to najgorszy dzień! Mamy wtedy najwięcej pracy. Pracowałem do 2.00 w nocy, a rano o 7.00 znowu musiałem wstawać. Poza tym trzeba pamiętać, że odwołany etap oznacza, że trzeba przejechać kilkaset kilometrów na kolejny biwak. Na Dakarze tak naprawdę nie ma odpoczynku. Ani przez chwilę nie ma taryfy ulgowej.

Podobno zbudujecie całkiem nową ciężarówkę rajdową?
Już budujemy. W ubiegłym tygodniu pracowaliśmy w Teamie Dakar od 7.00 do 22.00 W marcu pojedziemy na testy do Maroka, później na poligon do Francji.

Jak będzie wyglądała ta nowa ciężarówka?
Dla tego, kto się nie zna, będzie podobna – nadal będzie mieć charakterystyczny nos. Ten, kto jest spostrzegawczy, zauważy, że będzie niższa – dzięki temu łatwiej będzie walczyć z żywiołami na rajdach ekstremalnych. Dla nas to będzie całkiem inna ciężarówka. Rama i zawieszenie zostają całkowicie zmienione.

Inne teamy też budują ciężarówki z nosem?
Dużo teamów nas naśladuje: Renault, Scania, Kamaz też zbudował taki model, ale w Dakarze nim nie jeżdżą. Ciężarówką z nosem jedzie się dużo lepiej, ale sponsorzy ich nie chcą.

Bo Rajd Dakar to również sposób reklamy dla producentów ciężarówek?
To jest przede wszystkim reklama ciężarówek! W Europie nie sprzedają się ciężarówki z nosem, jak w USA, ponieważ u nas wymiar transportu mierzy się od początku ciągnika siodłowego do końca naczepy. Samochody ciężarowe z nosem musiałyby mieć zatem mniejszą naczepę, a więc mniejszą ładowność. To się nie opłaca.

Budujecie nowa ciężarówką, żeby była jeszcze lżejsza?
Zasada jest taka: odchudzamy ciężarówkę tak długo, aż podczas testów rozwali się. Ciężarówka rajdowa musi mieć minimum 8,5 tony. Do tego dochodzą koła zapasowe, które ważną 300 kg, 700 litrów paliwa w baku. Łącznie auto waży 9200 kg. Nasze Iveco Strator Power Torpedo ma 13-litrowy silnik, 1100 koni mechanicznych i 5000 Nm maksymalnego momentu obrotowego.

Kolejny raz osiągnąłeś najwyższe miejsce wśród Polaków. Rozmawiałeś z innymi Polakami na biwakach?
Tak: z Jackiem Czachorem i najwięcej z Kubą Przygońskim, który startował z naszym byłym nawigatorem Tomem Colsoulem, z którym wygraliśmy po raz pierwszy Rajd Dakar w 2012 roku. A w Boliwii spotkałem dwóch księży z Opolszczyzny!

Naprawdę?!
Odwiedzili mnie na biwaku. Podeszli do mnie i zapytali: „Umiysz jeszcze godać po śląsku?”. Najpierw mnie zatkało, ale po chwili odpowiedziałem: „Pewno, że umiam!”. Jeden z księży był z Opola, a drugi z Wysokiej koło Olesna! Od 10 lat są w Boliwii.

Szykujecie się już na kolejny Rajd Dakar?
Ten rok będzie bardzo intensywny. W związku z tym, że budujemy nową ciężarówkę i musimy ją dobrze przetestować, to przed Dakarem wystartujemy także w Silk Way Rally w Rosji, Kazachstanie i Chinach, a potem w Rajdzie Maroka.

Darek Rodewald z Olesna jest najbardziej utytułowanym Polakiem w historii Rajdu Dakar. Wygrał go dwukrotnie: 2012 i 2016 r. Jest mechanikiem pokładowym w teamie holenderskiego kierowcy Gerarda de Rooya.
W kategorii ciężarówek załoga rajdowa jest 3-osobowa. Team de Rooy w Rajdzie Dakar 2017 tworzyli: holenderski kierowca Gerard de Rooy, hiszpański nawigator Moises Torrallardona i polski mechanik pokładowy Darek Rodewald.
Darek Rodewald w Dakarze startował już ósmy raz. To on jest głównym konstruktorem ciężarówki Iveco Powerstar Strator Torpedo, którą startował Team de Rooy.

Mirosław Dragon

Jestem dziennikarzem „Nowej Trybuny Opolskiej" oraz wydawcą portalu internetowego Nto.pl


Można do mnie pisać: mdragon@nto.pl


Moje artykuły i materiały dziennikarskie miały w ubiegłym roku łącznie ponad 38 milionów odsłon.


Jestem dziennikarzem multimedialnym: oprócz pisania artykułów, robię też zdjęcia, a także nagrywam i montuję wideo.


Prowadziłem wiele śledztw dziennikarskich, wykrywałem afery, patrzyłem władzy na ręce.


Opisuję także historię lokalną, promuję ciekawych ludzi z Opolszczyzny.


Najbardziej szczęśliwy jestem wtedy, gdy uda się pomóc potrzebującym ludziom, chorym dzieciom. To są momenty, kiedy jesteśmy z czytelnikami i darczyńcami jedną wielką rodziną.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.