Dantejskie sceny pod Bankiem Żywności. Dwukrotnie interweniowała policja
Ponad 40 ton jedzenia o przedłużonym terminie przydatności do spożycia w ostatnich dniach wydali mieszkańcom Torunia pracownicy Banku Żywności. Niestety, nie obyło się bez kłótni, przepychanek i wulgarnych komentarzy. Wielu czekających w kolejce po swoją paczkę za nic miało rygory sanitarne związane z pandemią.
Na sytuację przed siedzibą Banku Żywności przy Wałach gen. Sikorskiego poskarżyła się nam pani Teresa. Kobieta w czwartek chciała odebrać paczkę dla swojego znajomego, starszego pana po dwóch udarach, który nie porusza się samodzielnie. Wraz z mężem pojawiła się na miejscu tuż po godz. 8 rano, czyli w momencie, gdy zaczęto wydawać paczki z jedzeniem.
- Kolejka była ogromna, ludzie się tłoczyli, stali dosłownie jeden na drugim. Nikt nie nosił maseczek, niektórzy nawet popijali piwo z puszek, kłócili się – opowiada pani Teresa.
- Powiedziałam do męża, że przyjedziemy później, bo rano było stania na dwie-trzy godziny. Ponownie pojawiliśmy się pod Bankiem Żywności około godz. 14 i znów było to samo, gigantyczna kolejka i ludzie stojący jeden drugiemu na plecach. Zrezygnowaliśmy. Dary dla chorego znajomego odebraliśmy dopiero za trzecim podejściem, około godziny 18.
Nasza Czytelniczka najbardziej oburzona jest zachowaniem torunian, którzy przyszli po darmową żywność.
- Nie wiem, jak można tak postępować w czasach pandemii. Ci ludzie mieli w nosie wszystko, o czym trąbą w telewizji i piszą w gazetach. Żadnego dystansu społecznego, żadnych maseczek – dodaje pani Teresa.
Jak tłumaczy Jadwiga Wojciechowska, szefowa regionalnego Banku Żywności, od poniedziałku do czwartku wydawana była żywność dla najuboższych mieszkańców Torunia zakwalifikowanych do tego typu pomocy przez MOPR. Podzieleni zostali oni na mniej więcej równe grupy zależnie od miejsca zamieszkania (dzielnice i konkretne ulice). W sumie rozdysponowano ponad 40 ton jedzenia, a paczka dla jednej osoby ważyła ok. 20 kg. Jeśli więc w rodzinie było pięć osób, to odbierano w sumie 100 kg darów. Dystrybucję jedzenia rozłożono w czasie – można je było odbierać od godz. 8 do 19 z przerwą pomiędzy godz. 10 a 10.30.
- My ze swej strony zrobiliśmy wszystko, by sprostać zaleceniom związanym z pandemią koronawirusa. Pomiędzy klientami a pracownikami wydającymi żywność była ścianka z pleksi, stał płyn dezynfekcyjny do ogólnego użytku, wywiesiliśmy też informację, że każdy stojący w kolejce musi mieć maseczkę – informuje Jadwiga Wojciechowska.
- Nie mieliśmy wpływu na zachowanie osób, które przyszły po dary. A te rzeczywiście zachowywały się w sposób nieodpowiedzialny, nie reagowały na żadne prośby i upominania. Zdecydowałam się więc na wezwanie policji. Patrol był u nas dwa razy, ale to poprawiło sytuację tylko na chwilę.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień