Czym skorupka za młodu nasiąknie, czyli pierwszaki startują z pomocą
- Chcemy podarować gwiazdkę naszym biedniejszym rówieśnikom - mówią dzieciaki w Szkole Podstawowej nr 15 w Bydgoszczy.
Do redakcji przyszedł mail o takiej treści: „Wspólnie z dziećmi i rodzicami z naszej klasy chciałabym zorganizować zbiórkę rzeczy i zabawek dla ubogich rodzin. Otrzymałabym od Pani namiary na rodziny potrzebujące? Nie ukrywam, że sprawa pilna, bo zbliżają się święta”.
Oczywiście - każda pomoc jest mile widziana.
Dzieci z kl. IA w podstawówce „piętnastce” przy ul. Czerkaskiej na osiedlu Leśnym i ich rodzice skrzyknęli się w ciągu jednego dnia. - To było po tym, jak przeczytaliśmy w „Pomorskiej” o wdowie z trójką dzieci, którym pomógł starszy, samotny pan - opowiada Paulina Dulęba, przewodnicząca trójki klasowej u wspomnianych pierwszaków. - Postanowiliśmy też pomóc. Tyle że już nie tej opisanej rodzinie, a innym ludziom.
Od małego trzeba dzieci uczyć dobroci. 6-latki szybko się uczą, więc niech pomagania też się nauczą. Uczniowie poznali się dopiero we wrześniu, ale wygląda na to, że dobrze się znają. Udział we wspólnej akcji charytatywnej jeszcze zacieśni kontakty klasowe. I szkolne też.
W ten sposób do sprawy podchodzą rodzice pierwszoklasistów z „piętnastki”. - Przygotowaliśmy dzieci do akcji. Nie od razu zaczęliśmy zbierać dary - zaznacza pani Paulina.
Dziewczynka z zapałkami
Najpierw rodzice czytali dziewczynkom i chłopcom „Dziewczynkę z zapałkami”. W klasie, na głos. Potem była rozmowa o tym, czego dziewczynce z bajki brakowało. Któreś z dzieci powiedziało, że chciałoby, żeby ta dziewczynka, mimo tego, że z bajki, miała dobre święta.
- I żeby wszystkie inne dzieci, nie tylko te z bajek, miały dobre święta - dodaje szefowa trójki klasowej.
A jest komu pomagać. W niektórych bydgoskich szkołach nawet ponad połowa uczniów dostaje bezpłatne obiady. Ośrodki pomocy społecznej je opłacają, bo rodziny, mające po 5-6 dzieci w wieku szkolnym, nie mają pieniędzy, żeby każdej córce i synowi zafundować obiady za około 70 złotych miesięcznie.
Potem poszło szybko. Maluchy wróciły do domów i zaraz po odrobieniu lekcji (albo i przed) zaczęły przeglądać zawartość szaf.
Zimowy przegląd szafy
Za małe sweterki, spodnie, bluzki, czapki, szale wyłożyły na kanapę. Potem przejrzały jeszcze, z których zabawek wyrosły. I też odłożyły je na bok. Z książkami - tymi z wczesnego dzieciństwa - zrobiły podobnie.
Wszystko spakowały w kartony i worki. I z rodzicami zawiozły część darów do szkoły. Tam mają tymczasowy magazynek. Nie tylko te rzeczy trafią do potrzebujących.
- Zbieramy też żywność. Mamy już jej całkiem sporo. To m.in. konserwy, mąka, cukier, kasza, ryż, olej i inne artykuły przydatne na co dzień, ale o długim terminie ważności. Nawet garnki się znalazły.
To do przygotowania obiadu, ale na deser dla potrzebujących dodatkowo coś się znajdzie nie tylko pod choinką. - Słodycze też zbieramy - mówi dalej Paulina Dulęba.
Kupują je niemal hurtowo, żeby więcej dzieciaków obdarować. Rodzice płacą za zakupy, ale to przeważnie dzieci wybierają. - Planujemy zbierać dary do najbliższego wtorku włącznie - zapowiada przewodnicząca trójki klasowej.
Potem ładnie zapakują dary i po lekcjach wyruszą do rodzin, którym wręczą megapaczki.
Lepiej niż dobrze
- Myśleliśmy, że przygotujemy paczki dla trzech rodzin, wybranych przez „Pomorską” - wspominają rodzice pierwszoklasistów z SP 15. - Zainteresowanie przeszło nasze oczekiwania. W ciągu dwóch dni zebraliśmy dla trzech. Obdarujemy jednak pewnie pięć albo i więcej rodzin.
Zgrana mała ekipa, ale wielka duchem, zapakuje dary i wyruszy w drogę do potrzebujących. Iza, Lena, Kalina, Kacper, Kornel, Oliwier i reszta klasy pojadą wręczyć prezenty.
- Będziemy przyspieszonym gwiazdorem - mówią dzieciaki. - Ale prezenty od nas nie zużyją się szybko. Niech wystarczą jak najdłużej.
- I żeby biedni ludzie nie czuli się już nigdy, jak dziewczynka z zapałkami - dodają pierwszoklasiści. - W bajce bywa smutno, ale w prawdziwym życiu nie powinno.
O tym, jakie rodziny wybraliśmy i jak one zareagują na upominki, napiszemy jeszcze przed świętami.