Czym jest zespół Aspergera i dlaczego nie wolno dyskryminować ludzi mówi Katarzyna Sztop-Rutkowska
Najbardziej zbulwersował mnie język, którym posługuje się prof. Nowak - podkreśla dr Katarzyna Sztop-Rutkowska
Napisała Pani na portalu społecznościowym, że od prof. Piotra Nowaka (który opisał studenta z zespołem Aspergera przeszkadzającego w zajęciach) lepiej trzymać się z daleka.
Dr Katarzyna Sztop-Rutkowska socjolog UwB: To była ironiczna odpowiedź na puentę artykułu „Czy ludzie niezrównoważeni psychicznie powinni być przyjmowani na uczelnie wyższe?”, który napisał prof. Piotr Nowak. Jest to dla mnie ważna sprawa, ponieważ mam syna z zespołem Aspergera. Przyznam szczerze, że byłam zszokowana samym tekstem. Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć profesora, który opowiada, że ma trudności z prowadzeniem zajęć. Zdaję sobie sprawę, że czasami zachowanie osób z zespołem Aspergera jest trudne i niezrozumiałe. Kontakt z taką osobą może sprawiać trudność.
Co Panią zabolało najbardziej?
Najbardziej zbulwersował mnie język, którym posługuje się prof. Nowak.
Padają słowa wariat, osoba niepoczytalna.
Tak, a to nie ma nic wspólnego z osobami z ZA. Pan Profesor posługuje się w tekście ogromnymi uproszczeniami na temat autyzmu. Nie ma on żadnego związku z niepoczytalnością, czy brakiem sprawności intelektualnej. Chodzi raczej o trudności w zachowaniach społecznych. Osoby z ZA są często bardzo zdolne, każdy z nich ma w sobie ogromny potencjał.
Bardzo często mówi się, że osoby z ZA mają ponadprzeciętną inteligencję. Potrafią niebywale szybko nauczyć się języka obcego albo rozgryźć tajniki informatyki.
Zespół Aspergera jest pewnym typem zachowań na tzw. spektrum autyzmu. W tej chwili nawet nie mówi się o autyzmie jako takim, ale właśnie o spectrum, czyli o bardzo różnych zachowaniach i bardzo różnym funkcjonowaniu. Są tzw. wysoko funkcjonujące osoby z autyzmem, czyli takie, o których można nawet nie wiedzieć, że borykają się z jakimś problemem, ale bardzo wiele ich kosztują kontakty społeczne. Bardzo wiele osób z autyzmem jest w tzw. normie intelektualnej. Niektórzy z nich mają też wyjątkowe zdolności, są to tzw. sawanci. Mogą to być np. poligloci, osoby o wyjątkowych zdolnościach matematycznych. Głównym problemem osób z ZA jest funkcjonowanie w środowisku społecznym, umiejętność rozumienia kontekstu społecznego, czyli tego jak należy się zachowywać w codziennych sytuacjach.
Czyli nie radzą sobie z konwencjami społecznymi? Nie zawsze są np. taktowne?
Tak. Są na przykład bardzo szczere. Czasami nie potrafią podtrzymywać takich zwykłych rozmów o niczym - tak jak często rozmawiamy z osobami obcymi.
Słyszałam o dziecku z ZA, które nie potrafi kłamać.
Ja znam dzieci, które świetnie potrafią kłamać pomimo diagnozy. To też potwierdza fakt, że osoby z autyzmem są bardzo różne. Tak jak każdy człowiek się różni, w tym spectrum są mieszczą się bardzo różne zachowania. Może być np. osoba z ZA, która nie rozumie ironii i metafor. Trzeba z nią komunikować się w sposób bardzo bezpośredni, nie używając tego typu wyrażeń. Bo może być to źle zrozumiałe lub dosłownie. To są też osoby, które często mają fiksacje na jakiś temat. To ludzie, którzy skupiają się na jednym temacie i bardzo trudno nawiązać z nimi kontakt, taką zwykłą rozmowę. Bo chcą rozmawiać tylko o tym, co ich interesuje najbardziej. Nie jest przypadkiem, że ZA nazywa się niekiedy „Geek syndrom”, bo bardzo dużo diagnoz pojawiło się w Dolinie Krzemowej, wśród dzieci programistów. Paradoksalnie w USA duże firmy informatyczne mają nawet specjalne programy rekrutujące osoby z ZA do pracy.
Jak rozpoznaje się, że dana osoba boryka się z ZA?
Oczywiście trzeba przejść przez całą diagnozę. Jest amerykański zestaw kryteriów diagnostycznych, uznany również w Polsce, które są wskazówką czy może być to ZA. Nic nie jest tu wzięte z sufitu. Wszystko jest jasno określone. Są to np. dzieci, które często mają problemy z komunikacją, nie rozumieją reguł społecznych czy mimiki twarzy. Unikają kontaktu wzrokowego. To są też dzieci, które mają fiksacje i np. wiedzą wszystko o dinozaurach, łącznie z łacińskimi nazwami. Nic innego je nie interesuje. Dużym problemem dla tych dzieci są kontakty z rówieśnikami. Nie potrafią się wspólnie bawić, zaprzyjaźnić.
Ale z drugiej strony potrafią funkcjonować w społeczeństwie. Uczą się, studiują, zakładają rodziny.
Mamy na całym świecie taki nurt, o czym pisał - niestety raczej krytycznie - prof. Nowak, włączania takich osób do społeczeństwa. Powstają szkoły integracyjne, mówimy o edukacji włączającej. Coraz więcej mówi się o zatrudnianiu dorosłych z ZA. Nie możemy ich izolować, bo są to ludzie pełni potencjału. Przy dobrej terapii mogą bardzo wiele w życiu osiągnąć. Są w stanie dobrze funkcjonować w społeczeństwie, ale w społeczeństwie akceptującym różnorodność, a nie tylko pewne schematy.
To jak w takim kontekście można zastanawiać się nad zamykaniem uczelni przed osobami z ZA?
Jestem daleka od potępiania prof. Nowaka jako człowieka. Natomiast jeżeli mówił o swoich doświadczeniach, ewidentnie widać, że sobie z nimi nie poradził, że ma z tym problem. Choć pojawiają się głosy obrony, że profesor chciał powiedzieć o skutkach umasowienia studiowania, o tym, że na uczelnie przychodzą ludzie, którzy się do studiowania nie nadają.
Chyba nie do końca mu to wyszło.
Zupełnie nie wyszło. Teza, że nie wszyscy powinni studiować, nie powinna mieć nic wspólnego z ZA. Musimy też pamiętać, że na uczelnię trafiają bardzo różni ludzie. Niektórzy, bez jakiejkolwiek diagnozy, sprawiają bardzo duże trudności. Dla mnie bardzo ważne jest to, by z takimi osobami indywidualnie porozmawiać, dowiedzieć się o co chodzi. Bycie nauczycielem to wyzwanie. Oprócz tekstu, szokujące jest też to, że ukazał się on w „Rzeczpospolitej” bez żadnego komentarza od redakcji. Tego nie rozumiem.
Władze UwB zareagowały odpowiednio?
Myślę, że tak. Ta reakcja jest bardzo widoczna. Na pewno cała sprawa mocno poruszyła środowisko akademickie. Wiele osób jest oburzonych.
Jest też grono obrońców prof. Nowaka.
List w obronie profesora nie dotyczy moim zdaniem sprawy i tekstu, ale osoby profesora. Być może chciał on powiedzieć coś innego, tylko mu nie wyszło. Moim zdaniem taki tekst, jak ten artykuł nie powinien zostać wydrukowany.