Czy w Zielonej Górze potrzebujemy rady dzielnicy Nowe Miasto? W tej kwestii zdania są podzielone!
W ostatnich dniach na łamach "GL" donosiliśmy o inicjatywie radnych dzielnicy Nowe Miasto, aby powołać specjalny budżet inwestycyjny dla sołectw. Część osób zaczęła się jednak zastanawiać: czy w ogóle potrzebne w Zielonej Górze takie ciało doradcze?
Obecnie w skład rady dzielnicy Nowe Miasto wchodzi 21 osób. Marcin Pabierowski radny miasta z Platformy uważa, że powinniśmy zastanowić się nad sensem funkcjonowania tego organu.
- Mamy sołectwa, w których odbywają się wybory sołtysów. To są osoby dostępne dla mieszkańców, sąsiedzi zza przysłowiowego płotu, z którymi się rozmawia, którzy organizują zawody sportowe czy po prostu pomagają w codziennych kłopotach. Dlatego powinniśmy się zastanowić, czy nie zmodyfikować rady dzielnicy tak, aby składała się ona z właśnie z sołtysów. Wtedy, jako radni miasta wspólnie z radą sołecką pracowalibyśmy w komisji integracyjnej- przekonuje Pabierowski.
PRZECZYTAJ TAKŻE: ZIELONA GÓRA. Co dalej ze strzeżonym kąpieliskiem w Ochli? Mieszkańcy mają własne pomysły
- Rozumiem, że rada dzielnicy musiała istnieć zgodnie z kontraktem terytorialnym, kiedy sołectwa dysponowały funduszem połączeniowym 100 mln zł. Ten czas już się kończy. W mojej ocenie rada dzielnicy słabo zdała ten egzamin z współrządzenia miastem. Jej członkowie nawet nie rozmawiali z mieszkańcami sołectw o tym, aby część funduszu integracyjnego przeznaczyć na dofinansowanie i pomoc mieszkańcom. Aby np. wymienić stary kocioł w domu, postawić stacje rowerów miejskich czy zbudować nowoczesne przestanki autobusowe - wylicza radny Platformy.
Jego zdaniem połączenie Zielonej Góry z gminą dało miastu większy budżet i możliwość pozyskiwania środków europejskich, ale radni dzielnicy nie dojrzeli do tego - nie uwzględnili potrzeby budowy bloków na przyłączonych terenach, czy też stworzenia stref gospodarczych.
Inne podejście do rady dzielnicy prezentuje radny Tomasz Nesterowicz z SLD. - Rada dzielnicy Nowe Miasto była pewnego rodzaju pilotażem. Moim zdaniem wypadało to bardzo dobrze. Z tego powodu już od trzech lat apeluję o powołanie kolejnych rad dzielnic w Zielonej Górze. Te mogłyby powstać na bazie obecnych okręgów wyborczych - uważa Nesterowicz. - Musimy jednak pamiętać, że takie rady, aby dobrze działać, powinny mieć pewną moc sprawczą. Dlatego postuluję, aby dysponowały corocznie budżetem rzędu 2-3 mln zł. Powinno to być jednak wyraźnie zapisane, aby nie było „rywalizacji” mieszkańców jak przy budżecie obywatelskim, czy jak z tzw. kieszonkowym radnych miasta, gdzie nie wszyscy radni są równo traktowani.
Piotr Barczak, przewodniczący rady miasta uważa, że radni dzielnicy wypełniają swoje obowiązki. - Otrzymuję od nich różne zapytania oraz interpelacje. Widać, że interesują się tym, co dotyczy ich sołectw - uważa polityk PiS.
PRZECZYTAJ TAKŻE: ZIELONA GÓRA. Hala widowiskowa zamiast amfiteatru? Opinie na ten temat są różne!
Mieczysław Momot jest członkiem rady dzielnicy a zarazem sołtysem Przylepu. - Należy pamiętać, że uprawnienia sołtysów są ograniczone w stosunku do możliwości radnych dzielnicy. Dlatego taka rada w większym stopniu daje możliwość bronienia interesów danego sołectwa. Spotykamy się z ludźmi, zgłaszamy się z ich problemami do urzędu miasta, aktywnie działamy. Likwidacja rady dzielnicy byłaby odcięciem mieszkańców od magistratu - przekonuje Momot. I jednocześnie zauważą, że nie wszyscy radni miasta interesują się tym, co dzieje się w Nowej Dzielnicy. - Radny Mariusz Rosik, Tomasz Sroczyński czy Marek Budniak pomagają nam. Ale radny Pabierowski niezbyt.
Krzysztof Wołczyński, radny dzielnicy, jest podobnego zdania. - Chcielibyśmy robić więcej, ale włodarze miasta nie zawsze mają pomysł, jak z nami współpracować. W imieniu mieszkańców złożyłem interpelację, aby dowiedzieć się, jaki jest plan rozwoju osiedla Czarkowo i Łężycy, ale nie otrzymałem odpowiedzi - twierdzi Wołczyński.
Prezydent Janusz Kubicki uważa, że rada dzielnicy spełnia swoją rolę, ale być może docelowo powinna wyglądać nieco inaczej. - Na pewno zgadzam się z radnymi, że musimy zapewnić finansowanie dla rozwoju Nowego Miasta - mówi włodarz Zielonej Góry.
Rada Sołecka zamiast rady Dzielnicy?
Powołanie do życia rady dzielnicy Nowe Miasto zostało zapisane w tzw. kontrakcie terytorialnym, który został podpisany przy połączeniu Zielonej Góry z gminą.
- Jeżeli teraz chcielibyśmy ją przekształcić w inny organ, musimy pamiętać o tym, że prawo samorządowe dotyczące jednostek pomocniczych jest bardzo rygorystyczne i można powoływać tylko takie ciała, jakie są wymienione w ustawie. Tymczasem rada sołecka w ustawie jest przewidziana, ale jedynie dla pojedynczego sołectwa a nie, jako organ zrzeszający grupę sołtysów - zauważa radny Adam Urabaniak z PO.