Czy to koniec Śląskiej Partii Regionalnej? Gorzelik: Ślązacy znikną, jeśli nie będą wyrażać politycznej ambicji
ŚPR to skrót, który zakończył swój żywot w dniu wyborów. A poważnie, sądzę, że Śląska Partia Regionalna pojawi się na kartach w kolejnych wyborach samorządowych. Rozmowa z Jerzym Gorzelikiem, liderem Ruchu Autonomii Śląska.
Czy to koniec ŚPR?
ŚPR to skrót, który zakończył swój żywot w dniu wyborów. A poważnie, sądzę, że Śląska Partia Regionalna pojawi się na kartach w kolejnych wyborach samorządowych.
Pan wie, co będzie za 5 lat?
To bardzo dobra perspektywa. Ruch śląski potrzebuje nowych impulsów, nowych ludzi. Nie jest to regres, raczej impas. Przez 20 lat dokonaliśmy wiele, jeśli chodzi o świadomość mieszkańców regionu. I w tym kryzysie musimy zastanowić się, jak ponownie pchnąć wózek do przodu.
Z Henrykiem Mercikiem byliście architektami tego ruchu. Czuje się pan dziś jak jego grabarz?
Wiadomości o naszej śmierci należy uznać za przesadzone.
CZYTAJCIE TEŻ:
7 powodów, dlaczego ruch śląski jest w czarnej dolinie. Prowokują Twaróg i Zasada
Grzegorz Franki, prezes Związku Górnośląskiego, powtarza, że Ślązacy nie są gotowi do budowania ruchu politycznego na taką skalę.
Każdy mierzy własną miarą. Ślązacy nie mogą pozwolić sobie, by nie tworzyć własnej reprezentacji politycznej. Jeśli tego zaniechają, wkrótce ich nie będzie. Tożsamości, które nie wyrażają politycznej ambicji, we współczesnym świecie muszą zniknąć. Edukacja, kultura, tożsamość jest kwestią polityki. Polityka kształtuje kontekst, w którym funkcjonuje każde środowisko jak Ślązacy. Jeśli nie prowadzimy swojej polityki, kapitulujemy, przerywamy międzypokoleniowy przekaz.
I pan uważa się za niosącego teraz tę śląską pochodnię?
A kto inny chciałby ją ponieść. Przypominam, że prezes Franki sam zrezygnował z tworzenia ŚPR.
Nie żałuje pan, że został niewolnikiem hasła „Autonomia 2020”?
To był ambitny plan. Realny, w określonych warunkach. Ale cel, który byłby wart zaangażowania w perspektywie roku dzielącego nas od 2020, wart jest wysiłku w dalszym horyzoncie czasowym. Gdyby obecna opozycja poważniej traktowała kwestie ustrojowe i wsłuchiwała się w to, co mówią regionaliści, nie byłoby problemu 39 mln zł, które rząd wyjmuje z budżetu województwa.
A co po autonomii?
Jeśli pyta pan o impuls mobilizacyjny, to takim będzie zwycięska, mam nadzieję, batalia w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu, w związku ze skargą Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej, któremu polskie sądy odmówiły prawa legalnego działania. Przewiduję też, że społeczność śląska niebawem zderzy się z prymitywną polityką historyczną, której owocem będą 3-letnie akademijne celebracje rocznic powstań śląskich. Spodziewam się przesytu bufonadą, którą w polityce pamięci będzie serwować PiS. Nasze zadanie będzie polegać na tym, by ludzie usłyszeli głos rzetelnych historyków, którzy patrzą na historię bez nacjonalistycznego zacietrzewienia.
Myśli pan o tym, co za 5 lat. A jeśli to jednak śmierć ŚPR?
Z tym też się trzeba liczyć. Działalność polityczna zawsze wiąże się z ryzykiem, ale zamierzamy zaryzykować swój czas, energię i pieniądze. Jeśli przegramy, będzie żal, lecz większe pretensje moglibyśmy mieć, gdybyśmy nie próbowali. Nie ma nikogo, kto mógłby nas zastąpić. Zbudowaliśmy ruch regionalny, teraz się zatrzymaliśmy, ale to też moment, w którym trzeba szukać drogi do przodu.
Rozmawiał Marcin Zasada