- Ciekawa byłam, co się dzieje z wyciętym drzewami - opowiada Jadwiga Jastrzębska. - Zadzwoniłam jako klientka i zapytałam, czy mogę kupić drewno. Okazało się, że już pod koniec ub. tygodnia zostało sprzedane.
Ekolodzy twierdzą, że u podstawy dąb na skwerze miał widoczną dziurę. Jednak podkreślają, że można ją było zacementować, a drzewo rosłoby przez kolejne 100 lat.
R. Kucko i J. Jastrzębska interweniowali w tej sprawie w Urzędzie Miasta. Uzyskali odpowiedź, że dąb stwarzał niebezpieczeństwo dla ludzi i była skarga, która dotyczyła spadających gałęzi. - To również nas nie przekonało - dodaje R. Kucko. - Przecież można przyciąć suche gałęzie i tym samym zniwelować niebezpieczeństwo, że spadną.
- Dąb szypułkowy rósł na terenie należącym do miasta - tłumaczy Agnieszka Zychla, rzeczniczka magistratu. - Organem właściwym do wydania decyzji jest w tej sytuacji Starosta Żagański. Powodem wycinki był zły stan drzewa. Na pniu, przy gruncie widoczna była dziupla i mursz oraz liczne owocniki huby. Drzewo ze względu na stan zdrowotny i położenie zagrażało bezpieczeństwu ludzi.
J. Jastrzębska i R. Kucko zapowiadają, że będą się starać o to, żeby żagańskie dęby uznać za zabytki przyrody. - Będziemy je mierzyć i katalogować - zapowiadają. Jeśli uda się je wpisać do rejestru, to w przyszłości zdrowe drzewa nie będą tak łatwo wycinane.
Zamierzają również walczyć o nasadzenia nowych drzew, które co prawda szybko nie zastąpią starych, ale pozwolą na utrzymanie w lepszym stanie zielonych płuc miasta, których jest coraz mniej.
- Gdy zobaczyłem, że wielkie, 150-200 letnie drzewo jest ścinane, aż mnie zabolało serce - denerwuje się Robert Kucko.
W poniedziałek 8 lutego pracownicy zieleni miejskiej wycięli ogromne drzewo, na skwerze przy moście Żaganny w Żaganiu. - To jedno z wielu - mówi Robert Kucko. - Nasze miasto pozbywa się starych drzew. Zamiast je leczyć, wycina je. To tak, jak z zębem. Jeśli jest trochę zepsuł, to najpierw trzeba go leczyć, a nie usuwać. Drzewa pod topór idą z wielką łatwością. Tak było na przykład przy ul. Śląskiej. To wielka strata dla mieszkańców, którzy wkrótce nie będą mieli czym oddychać.
- Ciekawa byłam, co się dzieje z wyciętym drzewami - opowiada Jadwiga Jastrzębska. - Zadzwoniłam jako klientka i zapytałam, czy mogę kupić drewno. Okazało się, że już pod koniec ub. tygodnia zostało sprzedane.
Ekolodzy twierdzą, że u podstawy dąb na skwerze miał widoczną dziurę. Jednak podkreślają, że można ją było zacementować, a drzewo rosłoby przez kolejne 100 lat.
R. Kucko i J. Jastrzębska interweniowali w tej sprawie w Urzędzie Miasta. Uzyskali odpowiedź, że dąb stwarzał niebezpieczeństwo dla ludzi i była skarga, która dotyczyła spadających gałęzi. - To również nas nie przekonało - dodaje R. Kucko. - Przecież można przyciąć suche gałęzie i tym samym zniwelować niebezpieczeństwo, że spadną.
Powodem wycinki był zły stan drzewa
- Dąb szypułkowy rósł na terenie należącym do miasta - tłumaczy Agnieszka Zychla, rzeczniczka magistratu. - Organem właściwym do wydania decyzji jest w tej sytuacji Starosta Żagański. Powodem wycinki był zły stan drzewa. Na pniu, przy gruncie widoczna była dziupla i mursz oraz liczne owocniki huby. Drzewo ze względu na stan zdrowotny i położenie zagrażało bezpieczeństwu ludzi.
J. Jastrzębska i R. Kucko zapowiadają, że będą się starać o to, żeby żagańskie dęby uznać za zabytki przyrody. - Będziemy je mierzyć i katalogować - zapowiadają. Jeśli uda się je wpisać do rejestru, to w przyszłości zdrowe drzewa nie będą tak łatwo wycinane.
Zamierzają również walczyć o nasadzenia nowych drzew, które co prawda szybko nie zastąpią starych, ale pozwolą na utrzymanie w lepszym stanie zielonych płuc miasta, których jest coraz mniej.