Czy ten basen jest bezpieczny?
Na basenie w Zielonej Górze młody chłopak zranił się w nogę. Rodzice sami musieli zawieźć go do szpitala. Teraz piszą skargę na dyrektora
Do zielonogórskich radnych wpłynęła skarga na Roberta Jagiełowicza, dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Napisała ją jedna z miejscowych kancelarii prawno-finansowych w imieniu swojej klientki. Pismo to otrzymaliśmy od radnych.
W skardze można przeczytać, że syn klientki kancelarii korzystał z atrakcji wodnych na basenie przy ul. Sulechowskiej i podczas ślizgania się na balonie poważnie skaleczył się w stopę. „Rodzice (...) zostali poinformowani o wypadku przez ratownika z prośbą o zabranie dziecka z terenu basenu. Pomimo mocno krwawiącej rany nie zostało wezwane pogotowie ratunkowe do chłopca”. Rodzice sami zabrali syna na oddział ratunkowy szpitala w Zielonej Górze, gdzie lekarze zszyli cięto-szarpaną ranę stopy.
Jako przyczynę wypadku pełnomocnik rodziny wskazuje wadliwe mocowanie balonu. „Wystające metalowe śruby, na których była przymocowana atrakcja wodna, stworzyły zagrożenie dla życia chłopca (...). Ból i cierpienie (...) do dnia dzisiejszego nie zostało zrekompensowane w żaden sposób. Rodzice dziecka oprócz stresu zostali również narażeni na poniesienie kosztów związanych z leczeniem (...)”. Dodajmy, że od dnia przykrego zdarzenia minął już ponad rok. I najistotniejsza część pisma: „Zarówno ubezpieczyciel, jak i MOSiR uchylają się od wypłaty zadośćuczynienia naszej klientce”.
- Wszystkie urządzenia, z których korzystają zielonogórzanie, są codziennie kontrolowane. Nie wystają żadne śruby przy balonie, czyli w miejscu, gdzie miał skaleczyć się ten chłopiec. Wszystkie urządzenia są bezpieczne. Nie mam pojęcia, jak to się stało. Nie było mnie przy tym - wyjaśniał nam w czwartek Robert Jagiełowicz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Zielonej Górze. - Z basenu korzysta co miesiąc średnio 40 tysięcy osób. Gdyby były jakieś wystające elementy, podobnych wypadków byłoby więcej.
Wszystkie urządzenia, z których korzystają zielonogórzanie, są codziennie kontrolowane
Robert Jagiełowicz podkreślił, że MOSiR jest ubezpieczony. I wszystkie żądania o wypłatę odszkodowania przekazywane są właśnie do ubezpieczyciela. - Nie przypominam sobie podobnego wypadku na basenie. Zdarzało się czasami, że dwóch kąpiących zderzało się ze sobą - przyznaje dyrektor. - Korzystając z basenu, zawsze trzeba zachować ostrożność...
Szef MOSiR-u tłumaczył nam także, że ratownicy zawsze na miejscu udzielają pomocy osobie poszkodowanej i mogą doradzić, czy rana wymaga wezwania pogotowia ratunkowego. - Ratownik doradza, a rodzice decydują - zaznaczył na koniec.
Skarga, jaką wysłała kancelaria do zielonogórskich radnych, jest jednocześnie prośbą o interwencję. Rodzice domagają się odszkodowania. Zarówno za poniesione koszty, jak i za ból i cierpienie syna. Niestety, pomimo nawiązania kontaktu z kancelarią, która jest pełnomocnikiem w tej sprawie, a także pomimo naszych próśb nie udało się nam porozmawiać z rodzicami poszkodowanego dziecka.
Dowiedzieliśmy się za to, że przewodniczący rady miasta Adam Urbaniak wystąpił już do prezydenta Janusza Kubickiego z prośbą o zajęcie stanowiska oraz skierował skargę do komisji rewizyjnej rady. Do sprawy wrócimy.