Czy ten basen jest bezpieczny?

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Natalia Dyjas-Szatkowska

Czy ten basen jest bezpieczny?

Natalia Dyjas-Szatkowska

Na basenie w Zielonej Górze młody chłopak zranił się w nogę. Rodzice sami musieli zawieźć go do szpitala. Teraz piszą skargę na dyrektora

Do zielonogórskich radnych wpłynęła skarga na Roberta Jagiełowicza, dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Napisała ją jedna z miejscowych kancelarii prawno-finansowych w imieniu swojej klientki. Pismo to otrzymaliśmy od radnych.

W skardze można przeczytać, że syn klientki kancelarii korzystał z atrakcji wodnych na basenie przy ul. Sulechowskiej i podczas ślizgania się na balonie poważnie skaleczył się w stopę. „Rodzice (...) zostali poinformowani o wypadku przez ratownika z prośbą o zabranie dziecka z terenu basenu. Pomimo mocno krwawiącej rany nie zostało wezwane pogotowie ratunkowe do chłopca”. Rodzice sami zabrali syna na oddział ratunkowy szpitala w Zielonej Górze, gdzie lekarze zszyli cięto-szarpaną ranę stopy.

Jako przyczynę wypadku pełnomocnik rodziny wskazuje wadliwe mocowanie balonu. „Wystające metalowe śruby, na których była przymocowana atrakcja wodna, stworzyły zagrożenie dla życia chłopca (...). Ból i cierpienie (...) do dnia dzisiejszego nie zostało zrekompensowane w żaden sposób. Rodzice dziecka oprócz stresu zostali również narażeni na poniesienie kosztów związanych z leczeniem (...)”. Dodajmy, że od dnia przykrego zdarzenia minął już ponad rok. I najistotniejsza część pisma: „Zarówno ubezpieczyciel, jak i MOSiR uchylają się od wypłaty zadośćuczynienia naszej klientce”.

- Wszystkie urządzenia, z których korzystają zielonogórzanie, są codziennie kontrolowane. Nie wystają żadne śruby przy balonie, czyli w miejscu, gdzie miał skaleczyć się ten chłopiec. Wszystkie urządzenia są bezpieczne. Nie mam pojęcia, jak to się stało. Nie było mnie przy tym - wyjaśniał nam w czwartek Robert Jagiełowicz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Zielonej Górze. - Z basenu korzysta co miesiąc średnio 40 tysięcy osób. Gdyby były jakieś wystające elementy, podobnych wypadków byłoby więcej.

Wszystkie urządzenia, z których korzystają zielonogórzanie, są codziennie kontrolowane

Robert Jagiełowicz podkreślił, że MOSiR jest ubezpieczony. I wszystkie żądania o wypłatę odszkodowania przekazywane są właśnie do ubezpieczyciela. - Nie przypominam sobie podobnego wypadku na basenie. Zdarzało się czasami, że dwóch kąpiących zderzało się ze sobą - przyznaje dyrektor. - Korzystając z basenu, zawsze trzeba zachować ostrożność...

Szef MOSiR-u tłumaczył nam także, że ratownicy zawsze na miejscu udzielają pomocy osobie poszkodowanej i mogą doradzić, czy rana wymaga wezwania pogotowia ratunkowego. - Ratownik doradza, a rodzice decydują - zaznaczył na koniec.

Skarga, jaką wysłała kancelaria do zielonogórskich radnych, jest jednocześnie prośbą o interwencję. Rodzice domagają się odszkodowania. Zarówno za poniesione koszty, jak i za ból i cierpienie syna. Niestety, pomimo nawiązania kontaktu z kancelarią, która jest pełnomocnikiem w tej sprawie, a także pomimo naszych próśb nie udało się nam porozmawiać z rodzicami poszkodowanego dziecka.

Dowiedzieliśmy się za to, że przewodniczący rady miasta Adam Urbaniak wystąpił już do prezydenta Janusza Kubickiego z prośbą o zajęcie stanowiska oraz skierował skargę do komisji rewizyjnej rady. Do sprawy wrócimy.

Natalia Dyjas-Szatkowska

Dzień dobry! Nazywam się Natalia Dyjas-Szatkowska i jestem rodowitą zielonogórzanką. Pracuję w "Gazecie Lubuskiej" od 2016 roku. I choć z wykształcenia jestem filologiem polskim i teatrologiem, to swoją pracę zawodową związałam właśnie z mediami. 


W obszarze moich działań znajdują się: 



  • problemy i sprawy Zielonej Góry,

  • kwestie, które poruszają mieszkańców powiatu zielonogórskiego.


Ważne są dla mnie codzienne problemy mieszkańcówsprawy społeczne i kulturalne naszego regionu. Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. 


Zawsze lubiłam rozmawiać z ludźmi. Jako osoba, która pracowała z nimi podczas organizacji różnych wydarzeń kulturalnych i festiwali, zrozumiałam, że to właśnie człowiek i jego historia są dla mnie najważniejsze. To więc chyba nie przypadek, że zaczęłam pracę w dziennikarstwie... 


W wolnych chwilach (jeśli jakaś się znajdzie... :)) nałogowo pochłaniam książki (kryminałom mówię nie, ale mocno kibicuję nowej, polskiej prozie) i z aparatem poznaję nasze piękne województwo lubuskie. Chętnie dzielę się urodą regionu na łamach "Gazety Lubuskiej" i portalu "Nasze Miasto". Nie boję się też pokazywać, co jeszcze mogłoby się tutaj zmienić. I to właśnie przynosi mi największą satysfakcję w pracy. Gdy uda się choć trochę ulepszyć otaczającą nas rzeczywistość. 


Czy w Twojej okolicy dzieje się coś ważnego? Masz sprawę, która Twoim zdaniem powinna zostać opisana w naszej gazecie? A może masz jakiś kłopot, który należy rozwiązać? Śmiało! Skontaktuj się ze mną, postaram się zająć danym tematem.


Kontakt do mnie: natalia.dyjas@polskapress.pl


Telefon: 68 324 88 44 lub: 510 026 978.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.