Czy syrena strażacka jest ogłuszająca?
Grupa mieszkańców złożyła do gminy petycję w sprawie syreny strażackiej. - Prosimy o zmniejszenie natężenia sygnału, gdyż naszym zdaniem jest on zbyt głośny. Wręcz ogłuszający - mówią.
Na głośność alarmu najbardziej narzekają mieszkańcy, żyjący najbliżej nowej remizy.
- Ona jest zbyt głośna - mówi grupka sąsiadów. - Dorośli mieszkańcy jeszcze mogą zagryźć zęby i to przeboleć. Ale mieszkają tu też dzieci. Dodatkowo głośny sygnał źle wpływa na osoby, które noszą aparaty słuchowe - relacjonują bobrowiczanie.
Grupka mieszkańców wsi wysłała pismo do rady gminy, sołtysa, komendanta Ochotniczej Straży Pożarnej w Bobrowicach oraz komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Krośnie Odrzańskim. - To była petycja. Podpisało się pod nią prawie 50 osób - mówi pan Henryk, który zbierał podpisy.
Mieszkańcy mają jeszcze jeden argument. - Żyjemy w czasach telefonów komórkowych, na które każdy z członków OSP dostaje wiadomość o zadysponowaniu jednostki do działań - uważają.
Co ciekawe, na starą syrenę strażacką mieszkańcy nie narzekali i chętnie usłyszeliby ją ponownie, ponieważ nie była uciążliwa. W przeciwieństwie do nowej.
- Ta mogłaby służyć do nadania alarmu w sytuacjach kryzysowych. Nie do każdego wezwania w ciągu dnia - proponują bobrowiczanie.
Zapytaliśmy o problem w gminie. - Zwróciliśmy się do strażaków w tej sprawie - opowiada wójt Marek Babul. - Wiadomo, że ochotnicy powinni decydować o głośności syreny i dlatego z nimi rozmawialiśmy - zauważa.
Komendant OSP Bobrowice Jakub Leśko mówi, że zapoznali się ze sprawą i zareagowali. - Wcześniej sygnał był nadawany przez trzy minuty. Na prośbę mieszkańców został skrócony do 90 sekund - podkreśla J. Leśko.
Wójt dziwi się, że mieszkańcy się skarżą, ponieważ według pomiarów głośności stara syrena była głośniejsza.
- W promieniu 35 metrów generowała dźwięk o sile 200 decybeli. Nowa syrena ma sygnał o 70 decybeli niższy. Dlatego jestem zaskoczony tym, że ludzie chcą, aby wróciła stara syrena. Bardzo proszę. Wymienimy syrenę na starą i będzie głośniejsze - żartuje wójt.
Strażacy-ochotnicy zaznaczają, że wysyłanie sms-ów, dotyczące akcji nie sprawdziłyby się. - Sygnał musi dotrzeć do każdego. We wsi nie w każdym miejscu jest zasięg. Po drugie, strażak-ochotnik niekoniecznie musi mieć cały czas komórkę przy sobie - podkreśla Leśko.
Ponadto częstotliwość alarmów nie jest tak wysoka. W piśmie, które gmina odesłała się mieszkańcom czytamy: Sygnał syreny alarmowej jest używany w uzasadnionych przypadkach (ok. 70 razy do roku) i nie ma konieczności zmniejszenia głośności sygnału.
- Dźwięk byłby za słaby. Musi on być słyszalny w całej wsi - mówi wójt, a mieszkańcy przy remizie dalej będą zatykać uszy rękoma.