Kobiety w mundurach, czyli sukces pisany szminką (część II). O odpowiedzialności zawodowej, powołaniu i sile spokoju opowiada kpt. Ewa Bartkowska z Zakładu Karnego w Czarnem
Z zawodu jestem pedagogiem resocjalizacji. Przez 15 lat pracowałam w Domu Pomocy Społecznej jako pedagog oraz terapeuta ds. przemocy, jednakże zawsze blisko było mi do służby więziennej. Wywodzę się z rodziny więzienników, mój ojciec i jego brat też byli funkcjonariuszami. W 2003 roku, kiedy pojawiła się możliwość pracy w zakładzie karnym, podjęłam to wyzwanie. Najpierw przez okres dwóch lat pracowałam na stanowisku wychowawcy jako pracownik cywilny. Dopiero 2006 wstąpiłam w szeregi służby więziennej.
Jakim testom należy sprostać, aby wstąpić do służby więziennej? Czy kobiety i mężczyźni podlegają takim samym kryteriom naboru?
W czasie kiedy ja starałam się o przyjęcie do służby należało najpierw zdać test sprawnościowy, przejść przez testy psychologiczne, a następnie po wykonaniu wielu badań medycznych - stanąć przed komisją lekarską, która orzekała o przydatności do służby. Wszystkie zadania wykonywane w trakcie testu sprawnościowego są takie same dla kobiet i mężczyzn, jednak inne są wymogi czasowe. Kandydaci muszą zmierzyć się ze skokiem w dal, biegiem wahadłowym i zygzakiem oraz rzutem piłką lekarską. Po wstąpieniu do służby, testom sprawności fizycznej poddajemy się natomiast co trzy lata.
Co należy do pani obowiązków i głównych zadań? Czy ma pani bezpośredni kontakt z osobami pozbawionymi wolności?
Od dwóch lat pełnię służbę na stanowisku z-cy dyrektora zakładu karnego. Do moich codziennych zadań należy przede wszystkim kierowaniem jednym z czterech oddziałów penitencjarnych. Codziennie w trakcie realizacji swoich zadań mam kontakt zarówno z osadzonymi, jak i funkcjonariuszami wszystkich działów. Odpowiedzialna jestem za prowadzenie oddziaływań penitencjarnych, właściwy dobór środków tych oddziaływań oraz ocenę ich skuteczności. Jako zastępca dyrektora odpowiadam za pracę działu penitencjarnego oraz realizację zatrudnienia skazanych.
Czy jako kobieta musi pani mocno walczyć o swoją pozycję w męskim środowisku, czy też koledzy traktują panią jako równorzędnego partnera?
Pracując w środowisku, gdzie 80 proc. kadry to mężczyźni, na pewno nie jest to łatwe zadanie. Wszystko zależy jednak od współpracowników. Moim szefem jest mężczyzna, a wśród jego czterech zastępców, trzej to także mężczyźni. Nigdy nie czułam żadnego dyskomfortu z tego powodu. Najbliżsi koledzy traktują mnie jak partnera zarówno do dyskusji na tematy zawodowe, jak i pozasłużbowe. Zdarza się, że wśród podwładnych kobieta - szef powoduje kontrowersje czy niepokój. Jednak ja osobiście nigdy nie odczułam negatywnych reakcji. Ważne jest, aby w takim układzie kobieta - przełożony pozostawała nadal kobietą. Aby mieć szacunek i poważanie u podwładnych nie trzeba udawać mężczyzny.
Jak wspomina pani same początki pracy zawodowej? Czy zakład karny nie wydawał się pani miejscem strasznym?
Pamiętam jak na pierwszej rozmowie z ówczesnym dyrektorem padło to pytanie! Jak wcześniej wspomniałam, wywodzę się z rodziny więzienników i tematyka penitencjarna nie była mi obca. Poza tym z natury nie jestem osobą bojaźliwą. Prywatnie mam dwóch braci, z którymi w młodości stoczyłam wiele bojów - co mnie bardzo zahartowało. Oczywiście mam też pełne zaufanie do funkcjonariuszy działu ochrony. To z nimi pełnimy służbę i to na ich zabezpieczeniach zawsze możemy polegać. W początkach mojej pracy zawodowej byłam wychowawcą osadzonych o dużych wyrokach, przekonałam się wówczas, że podstawową zasadą w tej pracy jest zachowanie spokoju i opanowania.
Czy zdarzyło się pani znaleźć kiedykolwiek w sytuacji niebezpieczeństwa, w związku z wykonywaną pracą?
Dzięki całej mojej załodze na szczęście nie doświadczyłam takich sytuacji. Ale pozostaję świadoma, gdzie pracuję i co może się wydarzyć każdego dnia. Dlatego swoje obowiązki wykonuję z zachowaniem szczególnej ostrożności.
Czy można pogodzić pracę w służbie więziennej z życiem prywatnym? Jak emocjonalnie rozdzielić te dwa światy?
Aby nie zaszufladkować się tylko w służbie mundurowej, pracuję także poza nią. Nadal jestem terapeutą do spraw przemocy. Druga praca pozwala mi zachować kontakt z zupełnie innymi aspektami życia. Moi najbliżsi nie są związani ze służbą, dzięki czemu w domu nie rozmawia się o sprawach zawodowych. Aby wypocząć chętnie sięgam po książkę, idę na spacer czy planuję wakacyjny wyjazd.
Jakie są najlepsze, a jakie najtrudniejsze strony pani pracy?
Każde dnia mam w pracy małe sukcesy, ale także drobne porażki. Tak naprawdę, te najlepsze chwile to takie, kiedy całym zespołem udaje nam się zrealizować jakiś projekt, plan lub zadanie. Kiedy przełożeni zauważają nasze starania i ogrom włożonej pracy. Najtrudniejsze to z kolei te, kiedy pomimo zainwestowanego czasu i wysiłku, coś się jednak nie udaje. Pracujemy z kapitałem ludzkim, a on jak wiadomo jest nieprzewidywalny.
Spotyka się pani z jakimiś stereotypami na temat swojej formacji?
Jestem mieszkanką Czarnego, a zakład karny od lat wpisany jest w tutejszą rzeczywistość. Tutaj już nikt nie dziwi się i nie zauważa obecności funkcjonariuszy. Zdarza się natomiast, że osoby spoza służby, a zwłaszcza z innych miejscowości hołdują mitowi niedouczonego strażnika rodem z PRL. Ten stereotyp jest już bardzo nieaktualny, a służba więzienna jest w istocie najlepiej wykształconą służbą w Polsce.
Pani jednostka penitencjarna jest zaangażowana w różne akcje dobroczynne, proszę się nimi pochwalić.
Właśnie między innymi w celu obalenia stereotypów o naszej służbie, angażujemy się w wiele inicjatyw społecznych oraz akcji charytatywnych. W ZK Czarne koordynatorem takich działań jest młodszy chorąży działu ochrony Cezary Sierzputowski. Od wielu lat realizuje ogólnopolską akcję „Dar serca” skierowaną do dzieci niepełnosprawnych. Pan Cezary organizuje także ciekawe spotkania dla pensjonariuszy darłowskiego hospicjum m.in. występy chóru, spektakle oraz spotkania ze współczesnymi rycerzami. Reagujemy także na wszystkie lokalne potrzeby. Prowadzimy w szkołach akcję „Spokojne wakacje”, współpracujemy ze stowarzyszeniem osób niepełnosprawnych oraz integracji środowiskowej „Szansa”.
Czy służąc w jednostce penitencjarnej czuje się pani osobą zawodowo zrealizowaną?
Służba w mojej jednostce napawa mnie dumą. Dzięki wsparciu kierownictwa i mojej załogi mogę realizować swoje osobiste plany i zamierzenia. Fakt, że jestem drugą kobietą w historii naszego zakładu na stanowisku z-cy dyrektora, daje mi wielką satysfakcję. Na tym stanowisku pełnię służbę dopiero od dwóch lat. Przede mną wiele jeszcze wyzwań i nowych zadań, ale mam nadzieję, że ich realizacja będzie w dalszym ciągu źródłem samorealizacji - zupełnie jak dotychczas.