Czy Rynek Kościuszki się zazieleni? Taką możliwość daje Polski Ład

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz/archiwum
Tomasz Maleta

Czy Rynek Kościuszki się zazieleni? Taką możliwość daje Polski Ład

Tomasz Maleta

Za sprawą Polskiego Ładu widmo zieleni krąży po Rynku Kościuszki. Sztandarowy program Zjednoczonej Prawicy zakłada bowiem rewitalizację betonowych centrów miast.

Wdrożymy nowe narzędzie zwalczania wysp ciepła w miastach, realizowane w ramach projektu „Miasto z klimatem”, polegające na likwidacji betonu i asfaltu, tam gdzie jest to możliwe, a także nasadzeniu drzew i krzewów oraz tworzeniu mikroparków, zielonych ścian i dachów. Ustanowimy minimalny procentowy udział przestrzeni biologicznie czynnej w miastach (w tym także zielone dachy i trawniki z rzadko koszoną trawą).

Te zapisy z Polskiego Ładu, odnoszące się do potrzeby zielonej rewitalizacji, zaniepokoiły przedstawicieli organizacji samorządowych na tyle, że postanowili się do nich odnieść w swoim stanowisku oceniającym kompleks reform zaproponowanych przez liderów Zjednoczonej Prawicy.

- „Postulat brzmiący: „Koniec z betonem w centrach miast”, który sugeruje przymusowe przebudowy centralnych terenów miejskich, rynków celem ich ponownego zazielenienia zgodnie z opracowanymi (w przyszłej ustawie) wskaźnikami (czytamy bowiem: Ustanowimy minimalny procentowy udział przestrzeni biologicznie czynnej w miastach…) - budzi niepokój” – podkreślają w swoim stanowisku samorządowcy.

Ich zdaniem, zmiana zmusi samorządy do ponoszenia istotnych nakładów finansowych na stworzenie stref zielonych na terenach już zrewitalizowanych. „Dodatkowo zapis: „tam, gdzie jest to możliwe” jest enigmatyczny, co prowadzić może do nadużyć i patologii - podkreślają sygnatariusze stanowiska.

Dodają, że przy zapisach o potrzebie zazielenienia polskich miast zapomina się, iż dotychczasowe sukcesy w zakresie tworzenia parków, zieleńców, łąk kwietnych, miejskich pasiek, miejsc rekreacji, itd. były wyłącznym wynikiem zaangażowania obywateli i władz samorządowych.

- „Co ciekawe, te niezwykle ważne zdaniem partii rządzącej działania, w projekcie Krajowego Plany Odbudowy mogą liczyć jedynie na pożyczki, a nie dotacje” - podkreślają samorządowcy w swoim stanowisku. Podpisali się pod nim przedstawiciele takich organizacji i stowarzyszeń jak: Samorządy dla Polski, Ruch Wspólna, Wielkopolska Kierunek Europa (np. Prezydenci Warszawy, Sopotu, Poznania, Wrocławia) i Unii Metropolii Polskich, której przewodniczy prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.

Czy zielona wizja zawarta w Polskim Ładzie oznacza ponowną, ale zupełnie odimienną od poprzedniej rewitalizację Rynku Kościuszki?

- Trudno jest odnosić się do mało precyzyjnego postulatu. Żeby to merytorycznie zrobić, potrzebne są konkrety, których brakuje – mówi prezydent Białegostoku. - Trudno też wyobrazić sobie, żeby planowane rozwiązania dotyczyły inwestycji już zrealizowanych, czyli tysięcy placów miejskich w całej Polsce. Prawo przecież nie działa wstecz – dodaje prezydent Truskolaski.

12 lat temu zniknął zielony skwer
Jeden przystanek autobusowy stał przy kinie Ton, drugi – przy Ratuszu. Na jego tyłach znajdował się skwer otoczony gęstymi krzewami, który przyciągał najróżniejsze towarzystwo. Tak jeszcze 15 lat temu wyglądał Rynek Kościuszki. W obecnym, „wybetonowanym” kształcie funkcjonuje zaś dopiero od sierpnia 2009 roku.

Przestrzeń od ul. Spółdzielczej do Kościelnej została zamknięta dla ruchu samochodowego, przeniesiono przystanki autobusowe i pomnik marszałka, a fontannę przesunięto. Zniknął zielony skwer przy Ratuszu. Jego likwidacja budziła największe emocje. Ludzie pisali nawet pisma protestacyjne. Jednak – jak przypomina prezydent – drzewa nie były wycinane. Kasztanowce zostały. Pozostałe drzewa zaś zostały przesadzone do Parku Dziekońskiej.

Obecnie białostocki rynek to około 25 tysięcy metrów kwadratowych. Z tego Rynek Kościuszki zajmuje 15 tys. mkw., a Plac Jana Pawła II - 10 tys. mkw. Jego przebudowa kosztowała ponad 13 mln zł.

Gdy władze miasta, a w zasadzie prezydent Tadeusz Truskolaski, otwierały nowy Rynek Kościuszki, pewne jak w banku było, że zbiły dużej wagi kapitał społeczny. Białystok zyskał rynek zrodzony nie w sposób naturalny – z potrzeby wymiany dóbr i usług, a decyzją administracyjną. Po części wynikającą z tęsknoty za czymś, czego – w odróżnieniu od znacznie starszych miast – Białystok nigdy tak naprawdę nie miał.

Ten dość sprytnie zamarkowany powrót do przeszłości miał nadać centrum żywiołowości i spontaniczności, które charakteryzują klasyczne rynki miejskie. Pośrednio zaś nadać impetu do dalszego rozwoju. Nowy Rynek Kościuszki stał się naszą marką. Dzięki niemu jesteśmy rozpoznawalni w kraju. Ale z drugiej strony, na pytanie, czego najbardziej brakuje białostoczanom na rynku, najczęściej pada odpowiedź: zieleni.

- Dzięki rewitalizacji przestrzeń ta zyskała wygląd i funkcje nowoczesnego placu miejskiego, jakie znamy na przykład z Rzymu (Plac Św.Piotra), Brukseli (Rynek Główny, Le Grand Place) czy Madrytu (Rynek Główny - Plaza Mayor). W ten sposób „oddaliśmy” ją do korzystania mieszkańcom, którzy już od lat dostrzegają, że Rynek Kościuszki jest sercem naszego miasta – podkreśla Tadeusz Truskolaski.

Prezydent dodaje, że białostoczanie chętnie spędzają tam czas, bo odbywają się tam liczne koncerty, wydarzenia sportowe.

- To miejsce tętniące życiem od wczesnej wiosny do późnej jesieni, a nawet zimą. Korzystają na tym lokalni restauratorzy, właściciele księgarń, sklepów czy zakładów fotograficznych. Efekt ten uzyskujemy także poprzez uatrakcyjnianie tej przestrzeni pięknymi kwiatami, drzewami w specjalnych donicach, a także poprzez pojawianie się dodatkowych atrakcji, takich jak koło młyńskie, napis #Białystok czy ramka „Dumni z Białegostoku” – wylicza Tadeusz Truskolaski.

Miasto musi mieć rynek, a nie skwerek
W podobnym tonie wypowiada się Andrzej Lechowski, który – jako dyrektor Muzeum Podlaskiego (już były) – przez lata codziennie przemierzał zarówno stary Rynek, jak i nowy.

- Nie wydaje mi się, by w przypadku Rynku Kościuszki potrzebna była druga rewitalizacja. Zresztą, byłoby to działanie anty-miastotwórcze – mówi historyk. - Wielokrotnie mówiłem, że każde porządne miasto musi mieć rynek, a nie skwerek. Każdy, kto się otarł o takie miasto, to będzie wiedział jak wygląda rynek. Tym bardziej, że w przypadku Białegostoku dwieście metrów dalej rozpoczyna się kompleks parków.

Dlatego, zdaniem Lechowskiego, zielona rewitalizacja Rynku Kościuszki byłaby sztuką dla sztuki. Bez najmniejszego uzasadnienia.

– Nie chciałbym, aby nastąpiło burzenie czegoś, co wyraźnie wprowadziło w centrum Białegostoku nową jakość, którą większość białostoczan odbiera pozytywnie – akcentuje Andrzej Lechowski. - Mamy Rynek przywrócony miastu, a nie tylko samą nazwę. Nie wyobrażam sobie, abyśmy nagle tak diametralnie zmienili oblicze Rynku Kościuszki. Nie powinno być już żadnych radykalnych zmian, a jeśli już, to naprawdę jakieś drobne.

Nie ma gdzie się skryć przed żarem
Jednak dr Włodzimierz Kwiatkowski, przyrodnik, a zarazem członek Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej, nie ma cienia wątpliwości, że zieleń jest potrzebna na Rynku Kościuszki.

- Latem jest on betonową, bardzo nagrzaną pustynią. Ludzie starsi, którzy muszą coś załatwić w centrum, nie mają gdzie skryć się przez żarem – mówi przyrodnik.

Nie ukrywa, że spotkał się też z opinią, że zieleń to wymysł różnych głupków w mieście. Jako kontrargument podaje przykład Zamościa: - Tam też jest duży rynek wyłożony betonowymi płytami. Ale wokół tego głównego są takie małe, kwadratowe ryneczki, w których kipi życie: zieleń, ławeczki, matki z dziećmi w wózkach. Życie z tej głównej części przeniosło się do tych małych, gdzie jest możliwy odpoczynek i rekreacja – tłumaczy dr Kwiatkowski.

Drzewa? Tak, ale nie kosztem parkingu
Maciej Biernacki, przewodniczący komisji infrastruktury komunalnej, zwraca uwagę na inny aspekt: - Robiliśmy kiedyś ankietę, czy jesteś za tym, by było więcej zieleni w mieście. 10O proc. badanych była na tak. Ale ta jednomyślność prysnęła w momencie, gdy pytanie zostało doprecyzowane: czy kosztem miejsc parkingowych? Wtedy zdecydowana większość odpowiedziała, że absolutnie nie. Zawsze jest coś za coś - podkreśla radny.

Jego zdaniem, próba sadzenia dziś drzew na Rynku wydaje się nietrafiona.

- Przestrzeń jest zagospodarowana przez lokalnych restauratorów i większość życia wieczornego odbywa się na Rynku – dodaje Maciej Biernacki. - Zresztą jest to też przestrzeń na imprezy rozrywkowe po obu stronach Ratusza. Zarówno na kameralne koncerty między Cafe Esperanto a pierzeją z restauracją Wedla, Akcentu, Ratuszowego, jak i na bardziej masowe – od Muzeum Podlaskiego w stronę dawnego Archiwum Państwowego. Dlatego koncepcja, w oparciu o którą funkcjonuje Rynek, nie powinna być zmieniana. Być może w innych częściach centrum są takie miejsca, które powinno się wzbogacić o nowe nasadzenia, ale na pewno nie jest to Rynek Kościuszki.

- Ale tu chodzi o użytkowanie tego obszaru w ciągu dnia, a nie tylko wieczorem, czy w nocy – ripostuje dr Kwiatkowski. - W taki sposób, by centrum Białegostoku było miłe i przyjazne także osobom starszym, którzy tej zieleni potrzebują.

Jego zdaniem, można umiejętnie wkomponować w Rynek różne formy zieleni, nawet okresowo (z wyłączeniem zimy).

- Znacznie lepiej urozmaicą przestrzeń niż kręcące się dziś na Rynku to wielkie koło, które powinno stanąć gdzieś na obrzeżach miasta. Nie jesteśmy Londynem - zaznacza przyrodnik.

Miejska patelnia
Jego punkt widzenia podziela też dr Katarzyna Sztop-Rutkowska z fundacji Soclab.

- Ponowne zazielenienie części Rynku Kościuszki to bardzo dobry pomysł. W ciągu ostatnich 20 lat, kiedy wiele miast postawiło na tego typu zmiany, bardzo wiele zmieniło się w rozumieniu tego, co to znaczy dobre miasto do życia – podkreśla społeczniczka.

Zaznacza, że w sytuacji kryzysu klimatycznego szczególną uwagę zwraca się na to, by miasta adaptowały się do zmian klimatycznych.

- Robi się to np. poprzez likwidację tzw. wysp ciepła, czyli takich miejsc w mieście, w których nie ma drzew, a więc i cienia, a powierzchnia nagrzewa się w czasie lata o kilkanaście stopni bardziej niż zwykła ziemia - wylicza dr Sztop-Rutkowska. - To są m.in. powierzchnie granitowe, które dominują na Rynku Kościuszki. Wszyscy, którzy latem próbowali tam siedzieć na słońcu wiedzą, co to znaczy. To nie przypadek, że potocznie to miejsce nazywa się „miejską patelnią”.

Zdaniem dr Sztop-Rutkowskiej, pieniądze na takie zmiany powinny być w nowych regionalnych programach operacyjnych, opartych o fundusze unijne.

- Tam ok. 30 proc. pieniędzy jest przeznaczonych właśnie na sprawy klimatyczne, w tym na adaptację miast do zmiany klimatu – podkreśla socjolożka.

Tadeusz Truskolaski dowodzi, że miasto dba o zieleń, piękne ukwiecenie i szeroko rozumianą bioróżnorodność całego miasta.

- Stąd łąki kwietne, pasieki miejskie, domki dla owadów, ale także regularne rozdawanie drzew mieszkańcom do posadzenia we własnych ogródkach – wylicza prezydent. - Jak widać, w Białymstoku dbamy o zieleń i mieszkańcy to zauważają.

Być może takich działań, ale już inspirowanych przez samych mieszkańców, będzie znacznie więcej. Polski Ład przewiduje, że w ramach budżetów obywatelskich dodatkowe 0,5 proc. ma być przeznaczone na miejskiej działania ekologiczne. Niewykluczone zatem, że w ramach tych działań otworzy się najprostsza ścieżka do zielonego Rynku Kościuszki.

Tomasz Maleta

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.