Dyrygent Monika Wolińska najpewniej odejdzie z filharmonii. Czy dlatego, że więcej do powiedzenia o orkiestrze ma radna Grażyna Wojciechowska?
Nie może być tak, że skład orkiestry Filharmonii Gorzowskiej mebluje radna Grażyna Wojciechowska ! - grzmiał na ostatniej sesji radny Jerzy Wierchowicz z klubu Nowoczesny Gorzów.
Skąd takie zarzuty wobec radnej? Choćby stąd, że to Wojciechowska - a nie dyrygent orkiestry Monika Wolińska - została zaproszona na spotkanie w filharmonii dotyczące losu pięciu muzyków.
Przypomnijmy: pół roku temu prof. Monika Wolińska, która przecież odpowiada za orkiestrę, negatywnie oceniła pracę pięciu muzyków. Ówczesny dyrektor filharmonii Małgorzata Pera, do której należały ostateczne decyzje, zwolniła ludzi. Sprawa trafiła na radę miasta. Radni uznali, że zwolnienie odbyło się zgodnie z prawem.
W październiku z filharmonii odeszła Pera, a pełniącą obowiązki dyrektora została Adriana Chodarcewicz, jej dotychczasowy zastępca.
Przez te wszystkie miesiące trwał spór zbiorowy pomiędzy większością muzyków z ponad 30-osobowej orkiestry a dyrekcją. Próbą rozwiązania konfliktu była zgoda na ponowne zatrudnienie zwolnionych muzyków. Spotkanie w tej sprawie odbyło się 11 listopada. To właśnie na nim zabrakło dyrygent Wolińskiej.
- Pani Wojciechowska prosiła o udział w tym spotkaniu, bo muzycy w pierwszej kolejności do niej zwrócili się o pomoc jeszcze w lipcu - tłumaczy Chodarcewicz. Wyjaśnia też, dlaczego nie zaprosiła dyrygent. Nie zgodzili się na to muzycy ze Związku Zawodowego Polskich Artystów Muzyków Orkiestrowych.
O tym, że w filharmonii ważniejsza może być radna niż dyrygent może świadczyć ostatnia konferencja prasowa w instytucji. Radna „zapowiedziała” ją w Radiu Gorzów zanim jeszcze filharmonia wysłała maile do dziennikarzy.
- Jest mi niezmiernie przykro po słowach radnego Wierchowicza. To bzdura! Bzdura! Muzycy poprosili mnie o pomoc w lipcu. Wszystkich radnych mieli do dyspozycji. Ale gdy krzywda się dzieje, to do kogo przychodzą? Kto jest dyspozycyjny świątki, piątki i niedziele? Jestem jedyną radną, która przychodzi do filharmonii. Czasami bywa jeszcze Jan Kaczanowski, widziałam też raz Roberta Surowca. Ja tym ludziom się nie dziwię, że przyszli do mnie. Przecież ja ludziom pomagam. Ja, stara baba, która nic nie musi, robię 115 paczek dla wolontariuszy, dla pionierów miasta i dzieci wojny – mówi radna. Znana jest też z tego, że lubi pojawiać się na wielu miejskich imprezach i donośnym głosem (jest byłą nauczycielką) potrafi zaznaczać swoją obecność.
Chcieliśmy zapytać muzyków (dziś tworzą dwa związki zawodowe), dlaczego w sporze pojawiła się Wojciechowska? Od muzyków z Solidarności usłyszeliśmy, że zaprosili radną muzycy ze związku artystów. Ci jednak nie chcieli rozmawiać. Odesłali nas do oświadczenia 27 z 34 muzyków orkiestry, w którym wyrażają wdzięczność pełniącej obowiązki dyrektora za dążenie do zażegnania konfliktu w filharmonii.
Ale tam znów dobrze się nie dzieje. - Poniżono mój autorytet. Trudno w takich warunkach pełnić funkcję kierownika muzycznego - mówiła dyrygent Wolińska na ostatniej konferencji. W listopadzie na piśmie zwróciła się do Chodarcewicz o wyjaśnienie swojej sytuacji w filharmonii. - Odpowiedzi wciąż z moją pełnomocnik nie dostałyśmy - mówi nam. To jedyny komentarz w tej sprawie, ale udało się nam ustalić, że Monika Wolińska podjęła już decyzję o odejściu. Zrobi to, jeśli okaże się, że nie będzie żadnych przeszkód prawnych.
Radosław Sujak, wiceprezydent: - Byłbym zadowolony, gdyby radni dali popracować osobom zatrudnionym w filharmonii. Wiele spraw rozstrzygnie konkurs na dyrektora, który ogłaszamy.
Marek Piechocki, meloman: Jestem zniesmaczony tym, co się dzieje w filharmonii. Dyrygent ma prawo decydować, kto gra w orkiestrze. Radna?! To przecież nie jej sprawa.
Maciej Grygiel, muzyk filharmonii: Jeśli skład orkiestry dobiera osoba (Adriana Chodarcewicz - dop. red.) bez przygotowania muzycznego i bez konsultacji z dyrygentem, to kuriozum.