Czy protest przeciwko reformie oświaty 4 września ma sens?
Sławomir Broniarz, prezes ZNP, dalej walczy przeciw wprowadzeniu reformy oświaty. Na 4 września zapowiada wielki protest. Czy ta manifestacja ma jakikolwiek sens?
Wciąż nie jest za późno na cofnięcie zmian. Musimy zdążyć do 1 września 2019 r.
Franciszek Potulski, Związek Nauczycielstwa Polskiego: Protest, manifestacja, wyjście na ulicę to jedyny środek, który pod uwagę bierze obecna władza. To tak samo jak protest społeczny w obronie sądów, który także, jak sądzę, wpłynął na ostateczną decyzję prezydenta Dudy. Zawsze można zapytać, czy jest cel jakiegokolwiek protestu, jakiejkolwiek manifestacji. Cel jest chociażby taki, że tłumy zaangażowanych ludzi na ulicach to jasny komunikat dla władzy: nie wygracie następnych wyborów. Dlatego warto 4 września manifestować przed MEN, liczymy na to, że rządzący w końcu nas zauważą. Innych argumentów na razie nie biorą pod uwagę.
Jest jeszcze jedna kwestia, dla której ten protest ma sens. Do 1 września 2019 roku odwrót od tego, co się dzieje w szkołach, od wprowadzanych pospiesznie zmian związanych z reformą oświaty, jest możliwy - i to przy relatywnie niewielkich kosztach społecznych i materialnych. Dlaczego właśnie wrzesień 2019 r. jest tutaj kluczowy? Od tego momentu nie będzie już trzeciej klasy gimnazjalnej, a dwa roczniki jednocześnie przejdą do szkół, w których organem prowadzącym są powiaty - czyli do nowych liceów, techników i do szkolnictwa zawodowego. Dla tych roczników powrót do gimnazjów będzie już niemożliwy. Póki ten moment nie nastąpi, walka o powrót do tego, co było przed reformą, ma olbrzymi sens.
Reforma już wchodzi w życie. Podręczniki gotowe, a w szkołach trwają prace remontowe
Anna Wirska, gdańska radna PiS, członkini Komisji Edukacji: Cofnijmy się o kilka lat. Kiedy powstawały gimnazja, pan Broniarz wrzeszczał, krzyczał: po co te gimnazja? Teraz sytuacja się odwraca.
My przywracamy porządek, który już był i który się sprawdził. A pan Broniarz znowu krzyczy - tym razem, żeby zostawić gimnazja.
Co ważniejsze, reforma już wchodzi w życie. Podręczniki są, programy nauczania są, szkoły się przygotowują, a samorządy dostały z ministerstwa pieniądze na wdrożenie reformy. Komentarze, że samorządy muszą teraz wydać dużo pieniędzy, są bezpodstawne, ponieważ szkoły trzeba doposażać co roku, a nie tylko teraz, kiedy wchodzi reforma. To nie jest tak, że raz zrobi się remont i to wystarczy na tysiąc lat. Jeżeli jakaś pracownia, laboratorium szkolne naprawdę funkcjonuje, to przecież zużywa preparaty, zużywa odczynniki. Meble też się niszczą i też trzeba dokupywać nowe. Inne sprzęty tak samo ulegają zniszczeniu, więc i je trzeba doposażać.
Osobiście uważam, że ośmioletnie szkoły funkcjonowały bardzo dobrze, a reformie, którą przygotowała minister Zalewska, nie można nic zarzucić. Krzyczenie, że reforma jest pisana na kolanie, jest bezzasadne. Wciąż nie doczekałam się żadnych konkretnych przykładów, które by na to wskazywały. Zapowiadany przez ZNP protest to tylko sianie fermentu i manipulowanie uczniami.