Czy można wypisać się z internetu?

Czytaj dalej
Fot. pixabay.com
Mateusz Różański

Czy można wypisać się z internetu?

Mateusz Różański

Prawdziwy pożeracz czasu, który nie ma dla nas litości - tak właśnie działa internet. Jeżeli nad nami zawładnie, trudno wydostać się z jego macek. Można się starać zniknąć z sieci, chociaż łatwe to nie jest…

Co raz pojawi się w internecie, już zawsze tam będzie - ostatnio spotkałem się z taką opinią. Postanowiłem sprawdzić, czy rzeczywiście tak jest - czy każda nasza aktywność w wirtualnym świecie naznacza nas jako użytkowników i przede wszystkim, czy z tego świata można się w jakiś sposób wypisać, a przynajmniej ukryć tam naszą dotychczasową obecność.

Ciężko sobie dziś wyobrazić świat bez internetu. Tak naprawdę to on sprawił, że pojęcie „globalna wioska” nabrało nowego, dosłownego znaczenia. Za pomocą kilku kliknięć możemy się przenieść w dowolny zakątek kuli ziemskiej, w wirtualnym świecie możemy brać śluby, handlować, uprawiać hazard, leczyć się, czy studiować. Internet to również łakomy pożeracz czasu, który coraz wyraźniej odrywa nas od rzeczywistości. Właśnie dlatego coraz więcej osób świadomie rezygnuje z tej formy komunikacji. Nawet jeżeli nie mogą tego zrobić w pracy, to już po jej zakończeniu w wirtualnym świecie nie egzystują.

Problem w tym, że każda obecność w sieci może zostawić po nas sporo śladów, a próba całkowitego zniknięcia z głębin internetu może okazać się próżna.

Masz prawo zostać zapomniany... przez wyszukiwarkę

W 2014 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał orzeczenie o „prawie do bycia zapomnianym”. Po tym dziesiątki tysięcy osób zwróciły się do Google z wnioskiem o usunięcie ich danych z serwerów. O co chodzi? Otóż z różnych względów, nawet zwykłego „widzimisię”, możemy zażądać od operatora wyszukiwarki, żeby po wpisaniu w okienko naszego imienia i nazwiska i kliknięciu „szukaj”, nie wyskakiwały żadne informacje na nasz temat. Tak, jakby wyszukiwarka nas nie widziała.

- Oczywiście, nie zostaniemy tym samym wymazani z sieci, ale nasza obecność tam dla zdecydowanej większości użytkowników zostanie skutecznie ukryta. To kierunek w stronę całkowitego wyprowadzenia swojej osoby ze świata wirtualnego. To również ciekawa możliwość dla wszystkich tych, na temat których pojawiały się mało przychylne publikacje - mówi Paweł Andrusiak, informatyk.

Czy w przyszłości możemy realnie liczyć na to, że za pomocą jednego kliknięcia lub pisma wszystkie informacje o nas i o naszej dotychczasowej obecności w sieci zostaną wykasowane? To raczej niemożliwe, bo wspomniane prawo do bycia zapomnianym obowiązuje jedynie w Unii Europejskiej.

Zapewne podobnie będzie w przypadku dziesiątków innych praw i obowiązków firm działających w wirtualnym świecie. Już teraz nasze dane są łakomym kąskiem dla firm gromadzących informacje. Zdjęcia z wakacji, ulubione rodzaje muzyki, filmy, czy kuchnia, jaką lubimy, to ważne informacje dla firm reklamowych, które w odpowiedni sposób mogą tworzyć komunikaty - oczywiście spersonalizowane. Mało kto chciałby z takiej bazy zrezygnować. Nawet jeżeli odpowiednie prawo zacznie obowiązywać, to zapewne będzie ono funkcjonowało jedynie na określonym obszarze, np. wspomnianej już Unii Europejskiej. Ale serwery przechowujące takie informacje działają przecież również w Rosji, Chinach, czy dziesiątkach innych krajów, także tych mikroskopijnych, które za nic mają prawa swoich obywateli, a co dopiero anonimowych internautów. Jaki z tego morał?

- Sprzątajmy po sobie w sieci. Każda nasza aktywność zostawia jakiś ślad, ale ten ślad zawsze można starać się usunąć. Internet w Polsce na dobre funkcjonuje od kilkunastu lat. Jest z nim trochę jak ze starym domem: wyobraźmy sobie, jak taki dom wyglądałby np. po 15 lat normalnego mieszkania w nim, ale bez żadnego sprzątania. Identycznie jest w sieci - dodaje Paweł Andrusiak.

Na początek zniknijmy z sieci społecznościowych

Miliony ludzi dzień zaczynają nie od „dzień dobry”, kawy, czy śniadania, ale od przejrzenia aktywności znajomych na serwisach społecznościowych. Jedynie w Polsce konta na Facebooku ma... 15 milionów osób. To tam wrzucają zdjęcia, komunikują się, czytają informacje, promują swoje pomysły, firmy - słowem tam właśnie żyją.

A portali społecznościowych, w których jesteśmy obecni, są dziesiątki. O tym, że w nich się pojawiliśmy, możemy nawet nie pamiętać: Nasza-Klasa, Grono, czy Fotka to tylko kilka z nich. Pierwszym krokiem w stronę ostatecznego zniknięcia z sieci powinno być usunięcie kont właśnie ze wszystkich portali, na których kiedykolwiek zdarzyło się nam zaistnieć. Wystarczyło się zalogować, podać imię i nazwisko, a już zostaliśmy zapamiętani przez taki serwis. Jeżeli posiadamy konto pocztowe, na które dostajemy powiadomienia z różnych portali, warto sprawdzić, czy rzeczywiście kiedyś, choćby w formie żartu, nie zakładaliśmy tam konta.

Każde z takich miejsc ma funkcję dezaktywacji lub usunięcia konta. Wówczas albo zniknie ono z portalu po upływie określonego czasu, albo natychmiast po wykonaniu kilku kroków. Funkcja ta najczęściej jest ukryta i warto jej szukać w ustawieniach, w stopce danego portalu. Kilka dni po wykonaniu takiej czynności najlepiej poprosić znajomych, którzy mają jeszcze konta na tych portalach, by spróbowali nas wyszukać. Jeżeli nadal będziemy na nich funkcjonować, należy napisać w tej sprawie do konkretnego portalu.

Fora, panele dyskusyjne, sklepy, grupy zainteresowań

W tej chwili to wspomniane portale społecznościowe są kołem zamachowym internetu. To one generują gigantyczny ruch w sieci, ale oczywiście nie zawsze tak było. Przed laty gigantycznym zainteresowaniem cieszyły się chociażby czaty czy fora dyskusyjne. Te ostatnie popularne są do dziś, np. wśród właścicieli samochodów. To właśnie na takich forach wymieniają się opiniami na temat pojazdów, poradami, uwagami itp.

Również w tym wypadku warto sprawdzić historię w poczcie elektronicznej - być może w przeszłości logowaliśmy się w miejsca, o których dziś nie pamiętamy.

Niestety, w tym przypadku usunięcie naszych danych może być o wiele trudniejsze, często bowiem strony zmieniały swoich właścicieli i regulaminy. Oczywiście można pisać, szukać opcji usunięcia kont, ale można również zmienić swoje dane i charakterystyczny dla nas pseudonim. Praktycznie zniweluje to możliwość powiązania nas z tym kontem w oczach w innych internautów.

Usuwanie może nic nie dać. Korzystaj z sieci mądrze

Czasem możemy stawać na głowie, a i tak nie uda się zatrzeć śladów naszej aktywności w internecie. Bywa, że usunięcie niektórych zdjęć, wpisów, czy aktywności jest po prostu niewykonalne. Dlatego również w tym przypadku potwierdza się zasada, że lepiej zapobiegać, niż leczyć. Trzeba więc wreszcie nauczyć się mądrze korzystać z internetu... Tak robi Bogusław Kierc, aktor wrocławskiego Teatru Współczesnego.

- Z racji wykonywanego zawodu zdarza mi się korzystać z internetu, na przykład wtedy żeby wysłać wiadomość pocztą elektroniczną. Dlatego nie jestem jego ortodoksyjnym przeciwnikiem - tłumaczy wrocławianin. - Niemniej jest to jedynie narzędzie usprawniające nieco część komunikacji. Nie korzystam z tak zwanej strony rozrywkowej wirtualnego świata. Tak, jak wszystkiego innego, również tego należy używać z umiarem, w przeciwnym razie skradnie nam zdecydowanie za dużo cennego czasu - dodaje.

Podobnego zdania jest Kinga Matusiak, młoda matka z Legnicy. - Pewnego wieczora złapałam się na tym, że surfowałam po sieci, mąż grał na konsoli, również w internecie, a córka siedziała wpatrzona w bajkę. Nie tak wyobrażałam sobie macierzyństwo. Dziś, po pół roku, nie mamy już kont na portalach społecznościowych. Korzystamy jedynie z bankowości elektronicznej i czasami z mejla. Spędzamy więcej czasu na spacerach, konsolę zastąpiły planszówki, a bajki - książki. Właśnie taką mamą chciałam być. Po tym małym, internetowym detoksie jesteśmy szczęśliwsi - przyznaje legniczanka.

Mateusz Różański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.