Czy Lech wyciągnie wnioski z klęsk? Zmiany muszą być gruntowne
Niekompetencje ludzi zarządzających klubem są ogromne. Od kilku sezonów, w okresie letnim, potrzebna jest rewolucja kadrowa. Sprowadzani są kolejni zawodnicy, inni sprzedawani lub rozwiązywane są z nimi kontrakty. Z perspektywy czasu skuteczność skautingu Lecha można ocenić na żenująco niską.
- To dla nas najbardziej rozczarowujący sezon w ostatnich latach. Mieliśmy autostradę do tytułu. To co się wydarzyło jest niewiarygodne. Zawaliliśmy ogromnie ten sezon
- przyznał w emocjonalnym przemówieniu wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski.
Kolejorz tym sezonie przegrał dosłownie wszystko: europejskie puchary, Puchar Polski, a na końcu też ligę. Kompromitujących porażek znów było mnóstwo.
- Od lat brakuje w tym klubie kultury wygrywania i poprzedni trener za mało w tym aspekcie zrobił. Rozczarowanie jest ogromne. Chcę kibiców Lecha za to co się stało przeprosić. To myśmy schrzanili, to myśmy popełnili błędy. I ja biorę za to odpowiedzialność. Będę tę odpowiedzialność dźwigał. Będziemy robili zmiany - dodał syn właściciela klubu.
Deklaracje to jedno, ale przede wszystkim trzeba zastanowić się, dlaczego Lech trzeci raz z rzędu tak fatalnie spisuje się na finiszu ligi i przegrywa najważniejsze mecze. Co trzeba zmienić, by taki sezon już się nie powtórzył? Znaleźć źródła choroby, która drąży klub. Kibice więcej już nie zniosą podobnych upokorzeń. Są sfrustrowani, czują się oszukani i zdeterminowani, by wymóc na władzach klubu konieczne reformy.
Zmarnowane dwa lata
Lekarzem, który jako ostatni, też bez powodzenia próbował wyciągnąć Kolejorza z głębokiej depresji, był Nenad Bjelica. Chorwat choć przegrał poprzedni sezon nie stracił zaufania zarządu. Wydawało się przez kilka miesięcy, że jest niezłym specjalistą. Wygłosił nawet taką mowę:
- Lech był bardzo chory, przejmowaliśmy go, gdy był na dnie tabeli. Napastnicy nie strzelali, obrona była dziurawa, nic właściwie nie funkcjonowało. A jednak do ostatniej kolejki walczyliśmy o mistrzostwo
- twierdził rok temu Bjelica, a prezes Karol Klimczak wychwalał Chorwata za to, że udało mu się zarobić dla Lecha duże pieniądze, choć przecież stracił premie za Puchar Polski i spadł na trzecie miejsce w tabeli, czyli w ciągu kilku tygodni przepadło 2 mln złotych.
- Graliśmy ciekawą, ofensywną piłkę. Kibice wrócili na stadion, mieliśmy znów niezłą frekwencję. W tych kategoriach zarobiliśmy. Sprawił, że większość piłkarzy zrobiła duży postęp, kilku się odbudowało, na czym nam bardzo zależało. Dlatego uważam, że jego zatrudnienie to był nasz sukces - mówił Klimczak, a sprzedaż latem Bednarka, Kownackiego i Kędziory za rekordową sumę 12 mln euro, miała być dowodem, że Bjelica wykonuje dobrą robotę, choć jego braki warsztatowe pokazał finał Pucharu Polski.
Minimalistyczna polityka
Niestety jest to przykład, jak minimalistyczna była przez lata polityka Lecha. Dominuje myślenie: tanio kupić, dobrze sprzedać. Lech jest korpoklubem, bańką marketingową
Jakie błędy popełniają od lat władze klubu? Co zawiodło w pracy Nenada Bjelicy? O tym przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień