Czy grozi nam powrót odry?
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wyraziła zaniepokojenie wzrostem zachorowań na odrę w Europie. Wymieniła kraje, w których sytuacja wygląda najgorzej. Wśród nich jest też Polska.
- WHO ma program eradykacji odry, czyli całkowitego wyeliminowania tej choroby na świecie, tak, jak to się stało z polio, czy ospą prawdziwą
- tłumaczy dr Andrzej Trybusz, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu. - Warunkiem powodzenia tego planu jest wysoka wyszczepialność na poziomie wyższym niż 95 procent.
Według danych WHO, od sierpnia 2016 roku do stycznia tego roku najwięcej przypadków odry w Europie zanotowano w Rumunii, gdzie tę chorobę zdiagnozowano u ponad 1000 osób. Kraje, gdzie liczba przypadków odry wahała się od 100 do 999 to Ukraina, Niemcy, Włochy, Wielka Brytania i Polska. W tym samym czasie w krajach skandynawskich na odrę zapadło od 1 do 9 osób. W raporcie WHO nie znalazły się takie kraje jak Słowacja, Austria, czy Węgry.
- Możliwe, że kraje te nie przesyłały raportów, ale jest też prawdopodobieństwo, że nie zanotowano tam przypadków odry w tym czasie - tłumaczy Andrzej Trybusz.
Według danych Głównego Inspektora Sanitarnego w tym roku w Polsce zanotowano 18 przypadków odry. W analogicznym okresie ubiegłego roku zgłoszono 3 zachorowania (w całym 2016 roku było ich 132), a rok wcześniej - 19 (w 2015 zarejestrowano 48 przypadków odry).
- W Wielkopolsce w 2016 roku mieliśmy dwa przypadki odry, rok wcześniej siedem - mówi Andrzej Trybusz. - Inna sytuacja była w 2014 roku, kiedy to mieliśmy aż 68 zachorowań na odrę. Dotyczyły one mniejszości etnicznej zamieszkałej w Poznaniu. Trudno jednak porównywać te liczby z danymi z lat 70-tych, kiedy mieliśmy w Polsce ponad 180 tysięcy zachorowań i 100 przypadków śmiertelnych w ciągu roku.
Obowiązek szczepień przeciw odrze wprowadzono w 1975 roku. W 2004 roku szczepionkę monowalentną zamieniono na trójwalentną (przeciw odrze, śwince i różyczce).
Wojewódzki inspektor sanitarny zaznacza, że obecnie zdecydowana większość przypadków zachorowań dotyczy osób nieszczepionych lub starszych, których odporność wygasła. Szczepionka przeciw odrze daje ochronę na tę chorobę na 10 lat, a ostatnią dawkę przyjmuje się obecnie w 10 roku życia.
- My nie mamy rodzimych zachorowań na odrę, wszystkie przypadki dotyczą wirusów importowanych z innych krajów - tłumaczy Trybusz.
Potwierdzają to przypadki kliniczne. W 2015 roku do poznańskiego szpitala z powodu odry trafiło niezaszczepione dziecko mieszkające z rodziną w Niemczech. Od dziecka zaraził się ojciec.
- Leczyliśmy tego młodego mężczyznę, który zaraził się od nieszczepionego dziecka - mówi profesor Iwona Mozer-Lisewska, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych, Hepatologii i Nabytych Niedoborów Odporności Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. - Rok wcześniej grupę chorych, którzy trafili do nas z powikłaniami odry w postaci zapalenia płuc. Były to osoby nieszczepione.
Przyczyn wzrostu zachorowań prof. Mozer-Lisewska upatruje w dwóch głównych czynnikach: większej migracji ludności oraz popularności ruchów antyszczepionkowych.
- To jest co najmniej nierozsądne - mówi prof. Mozer-Lisewska o modzie na nieszczepienie. - Jako lekarz pediatra i zakaźnik widzę, ile złego przyniosły te ruchy.
Dlaczego co kraj, to inne szczepienia dzieci?
Źródło: Dzień Dobry TVN