Czy Gdańsk ma oddać Krzyżakom Wielki Młyn? [ZDJĘCIA]
Mają u nas kiepską opinię, pamiętamy im rzeź gdańszczan, zamordowanie burmistrza Konrada Leczkowa, ale to pod ich rządami Gdańsk tak prężnie się rozwijał. O zasługach Krzyżaków wiemy niewiele, może warto je przypomnieć...
Nieoczekiwanie pojawił się pomysł, aby w Wielkim Młynie, który właśnie po wielu latach użytkowania opuścili kupcy, powstało muzeum ukazujące czasy panowania Krzyżaków w Gdańsku. Cieszący się w Polsce nie najlepszą opinią rycerze niemieckiego Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny (założonego w 1190 roku w celach opieki nad chorymi pielgrzymami oraz walki z niewiernymi) władali Gdańskiem przez przeszło sto lat. Były to rządy surowe, ale - jak uważają niektórzy - doprowadziły do późniejszego rozkwitu miasta. To oni zadecydowali o założeniu Głównego Miasta, oczywiście, na swoich warunkach. Faktem jest więc, że Gdańsk istnieje dzięki nim, bo w 1308 r. stara zabudowa została unicestwiona.
To Krzyżacy wybudowali też istniejący do dziś kanał z odległego o 11 km Pruszcza, doprowadzający wody rzeki Raduni - przez teren Starego Miasta.
Nad kanałem i jego licznymi odnogami powstało wiele poruszanych wodą zakładów przemysłowych. Były to młyny, kuźnie, garbarnie, folusz i tartak. Najokazalszym z nich był Wielki Młyn, zbudowany na wyspie i posiadający z każdej strony po dziewięć kół wodnych, a nad ustawionymi w dwóch kondygnacjach żarnami aż sześć kondygnacji spichrzowych, ukrytych pod ogromnym dachem.
Młyn, wysoki na 26 metrów, długi na 41 metrów, wyposażony był w 18 kół wodnych średnicy pięciu metrów, co stanowiło wielkie osiągnięcie techniczne. Pełnił funkcje młyna, spichlerza i piekarni. Jeszcze w 1939 roku produkował do 200 ton mąki dziennie, pracował aż do końca II wojny światowej, gdy został częściowo zniszczony. Został jednak odbudowany.
Od 1993 do roku bieżącego w Młynie funkcjonowała galeria handlowa. Teraz jednak budynek wrócił do miasta. Co dalej stanie się z tym wyjątkowym zabytkiem? Kto się nim zaopiekuje?
Stukot żaren
- Wielki Młyn, jak sama nazwa wskazuje, to był największy w owym czasie zakład przemysłowy - opowiada Ewa Trawicka, dyrektor Muzeum Archeologicznego w Gdańsku. - Przynosił pokaźne zyski mieszkańcom i tym, którzy rządzili miastem. Mielono tam zboże dla piekarzy, ale też jęczmień dla browarników. Jak wielkie było znaczenie Wielkiego Młyna dla bogacenia się gdańszczan, poświadcza choćby to, że od jego zajęcia rozpoczęła się wojna trzynastoletnia.
- 4 lutego 1454 roku gdańszczanie zajęli Wielki Młyn, żeby się już tymi zyskami nie dzielić z Krzyżakami - przypomina Ewa Trawicka.
- Czy to dobry pomysł, jak chcą niektórzy, aby w Wielkim Młynie powstało muzeum pokazujące gdańskie rzemiosło w wiekach średnich?
- Gdyby nie było innych planów, to - moim zdaniem - jest to idealne miejsce, aby pokazać Gdańsk pod panowaniem krzyżackim, oczywiście, pod kątem rozwoju gospodarczego. Nie poruszać kwestii politycznych, bo na temat państwa krzyżackiego mamy wystawy w Malborku czy Kwidzynie. Jako Muzeum Archeologiczne moglibyśmy włączyć się w organizację takich wystaw, z ostatnich badań na Wyspie Spichrzów czy z Głównego Miasta mamy wiele zabytków z tego okresu.
- Ale, pani dyrektor, Krzyżacy źle się nam Polakom kojarzą.
- Owszem, ze względu na historię polityczną. Natomiast jeżeli spojrzeć na nich pod kątem tego, jak Gdańsk, zwłaszcza w czternastym wieku, pod ich rządami się rozwijał, to nie można odmówić im pewnych zasług. Myślę, że mamy problem z obiektywną oceną tych blisko 150 lat w historii Gdańska. Z jednej strony wszyscy znamy dramatyczne okoliczności, w jakich Krzyżacy przejęli Gdańsk we władanie - rzeź mieszkańców, zburzenie grodu, ale z drugiej strony miasto pod ich panowaniem rozwijało się, i to bardzo sprawnie. Gdańsk należał do Hanzy, kwitł handel, rzemiosło, powstawały cechy, poczyniono bardzo dużo inwestycji budowlanych w kościoły, szpitale, zakłady przemysłowe, obwarowania miejskie, powstały pierwsze wodociągi.
„Chociaż o roli Krzyżaków w dziejach Polski niewiele dobrego można powiedzieć, to jednak poczynania zakonu w zakresie ochrony zdrowia i przestrzegania zasad higieny zasługują na uwagę” - pisze Aleksander Drygas w książce „Aptekarstwo gdańskie 1399-1939”.
W latach 1310-1311 Krzyżacy zbudowali w Gdańsku szpital św. Ducha przeznaczony dla chorych pielgrzymów i ludzi ubogich. W 1382 roku wielki mistrz Winrich von Kniprode przekazał szpital miastu, zastrzegając sobie prawo do leczenia w nim braci zakonnych.
Niech sobie w Malborku siedzą
- Z góry mówię, że jestem przeciwny - protestuje profesor Błażej Śliwiński, mediewista i przewodniczący Rady Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, autor książki „Rzeź i zniszczenie Gdańska przez Krzyżaków w 1308 roku”. - Przede wszystkim dlatego, że mamy Malbork pod nosem, więc po co robić im konkurencję, w końcu jest to stolica Krzyżaków, a poza tym ci Krzyżacy, jak weszli do miasta, namordowali ludzi, potem sami gdańszczanie ich wyrzucili, mamy jeszcze tragedię burmistrza Konrada Leczkowa. Jak on by się dowiedział, że powstało muzeum krzyżackie w Gdańsku, to chyba w grobie, w bazylice Mariackiej by się przewrócił i wybrzuszył tę posadzkę jeszcze bardziej.
- Panie profesorze, ktoś powie, że krzyżackie rządy nie były takie złe dla miasta.
- Tak, ale nie były gdańskie. Mamy naprawdę wiele innych ciekawych momentów w naszej historii, więc jeżeli się już bawić w kolejne muzeum czy tego typu placówkę, to przecież można eksponować momenty pomorskie, te wcześniejsze, przedkrzyżackie, czy polskie po wojnie trzynastoletniej. Też zupełnie nieznane. W Muzeum Historycznym Miasta Gdańska do dzisiaj nie ma wystawy o historii miasta. Więc jeżeli już, podkreślam, trzeba przeznaczyć to miejsce na jakąś kulturę - to raczej gdańską, naszą. Można pokazać książąt pomorskich, a potem był przecież od połowy piętnastego wieku aż do rozbiorów najświetniejszy okres w dziejach miasta, na tym się można skupiać, a Krzyżacy? Niech sobie w Malborku siedzą, ja bym tu ich nie wpuszczał. A jak można pomarzyć, to wie pani, co ja bym najchętniej tam w Wielkim Młynie widział? Ale to są marzenia science fiction - Memlinga „Sąd Ostateczny”. Jaka to by była promocja dla Gdańska, gęby by on z tego Starego Przedmieścia wrócił.
- On tam jest samotny, płacze z rozpaczy - żartuje profesor. - Mało kto go tam widzi. Tylko jak by to wszystko się pogodziło od strony własności, praw itd.? Wiadomo, że to nie przejdzie, ale mi się tak zawsze marzy umieścić tego Memlinga gdzieś tutaj na trasie.
Bursztyn powędruje
- Wystąpiliśmy do miasta z propozycją, aby do Wielkiego Młyna przenieść Muzeum Bursztynu, które znajduje się obecnie w tak zwanej Katowni - mówi Waldemar Ossowski, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. - Z wielu względów byłoby to dobre, przede wszystkim dlatego, że Muzeum Bursztynu, które obchodzi swoje dziesięciolecie, jest bardzo chętnie odwiedzane. W ostatnich latach frekwencja kształtuje się na poziomie 80 tysięcy zwiedzających, ale - niestety - muzeum jest ulokowane w dawnych średniowiecznych fortyfikacjach, budowlach zabytkowych, które były przystosowane do zupełnie innych funkcji. Latem w Muzeum Bursztynu jest bardzo ciasno i stoi się długo w kolejce. To maksymalna liczba osób, które mogą je odwiedzić. Inaczej byłoby w Wielkim Młynie. Jak wiadomo, kolekcje bursztynu, które zgromadziliśmy, są bardzo cenne. Nie ma żadnego innego obiektu, który można by na ten cel przeznaczyć.
- Co ważne, Wielki Młyn nie wymaga wielkiej przebudowy, żeby go przeznaczyć na cele muzealne - podkreśla dyrektor - a stanowiłby atrakcyjną propozycję dla turystów i gdańszczan. Na pewno byłby to obiekt często odwiedzany. Nasze muzeum stać by było na utrzymanie tak dużego gmachu.
Jeżeli Gdańsk chce być światową stolicą bursztynu, powinien mieć obiekt godny tej nazwy. Oczywiście, w tym dużym gmachu trzeba by również pokazać historię samego obiektu, jego kontekst związany z miastem. Muzeum Bursztynu nie przekreśliłoby możliwości ekspozycji pokazującej historię, przeszłość tego obiektu i jego rolę w historii Gdańska. Pamiętajmy, że w drugiej połowie XV wieku był to największy młyn w Europie.
Różaniec dla królowej
Cóż, jeżeli chodzi o bursztyn, Krzyżacy nikomu bez zezwolenia nie pozwalali zajmować się obróbką jantaru. Zabierany rybakom bursztyn wysyłano morzem do Brugii i Lubeki albo drogą lądową przez Lwów do krajów Wschodu, gdzie miodowy kamień był w wielkiej cenie. Odbieraniem bursztynu zajmowali się specjalni urzędnicy krzyżaccy. Za przestępstwo ukrywania lub nielegalnej obróbki bursztynu skazywano nawet na śmierć.
W Gdańsku przy ulicy Kramarskiej znajdowały się co prawda warsztaty bursztynników, ale wyrabiali oni głównie różańce sprzedawane przez Krzyżaków. Najpiękniejsze okazy z najcenniejszych bursztynów rycerze zakonni zawozili jako dary na królewskie dwory Europy. Zachowały się notatki o różańcu z białego bursztynu, posłanego przez rycerzy spod znaku czarnego krzyża królowej szwedzkiej.
Czekamy na pomysły
- Nie ma jeszcze żadnej decyzji, co dalej z Wielkim Młynem, są jedynie przymiarki - mówi Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Gdańska. - Jedna z takich przymiarek to Muzeum Bursztynu, analizujemy koszty remontu, przystosowania budynku itd. Osobiście uważam, że najsensowniej byłoby zrobić tam Muzeum Bursztynu. Z jednego powodu: miejsce, w którym mieści się ono obecnie, jest praktycznie niedostępne dla ludzi starszych lub niepełnosprawnych, są tam bowiem strome schody i nie ma windy. Tutaj w Wielkim Młynie ta sprawa byłaby w jakiś sposób rozwiązana. Stworzenie tu muzeum techniki z czasów krzyżackich to też ciekawy pomysł. Myślę, że możemy zrobić ranking pomysłów. Może ktoś wpadnie na pomysł, który jeszcze nikomu nie przyszedł dotąd do głowy? A byłby na tyle efektowny i realny do zrobienia, to czemu nie, byłoby fajnie.
Czy Wielki Młyn zajaśnieje bursztynowym blaskiem? Czy też pojawią się tam zakonni rycerze, a może jednak zawędruje tu Memling?