Co najmniej 2217 zł brutto, a więc o 117 zł więcej niż obecnie, powinna wynieść w przyszłym roku płaca minimalna – wyliczyły wczoraj organizacje pracodawców na podstawie prognoz gospodarczych rządu. Stawka za godzinę pracy na umowie zleceniu wzrosłaby z obecnych 13,70 zł do co najmniej 14,50 zł. Przedstawiciele pracodawców w Radzie Dialogu Społecznego apelują, by ów wzrost nie był wyższy, bo w przeciwnym razie odbije się na gospodarce i osłabi konkurencyjność polskich firm w Europie. Liderzy związków zawodowych uważają odwrotnie: ich zdaniem silna podwyżka płacy minimalnej, np. do 2500 zł, nakręci konsumpcję i pomoże gospodarce. Związkowcy domagają się od lat, by płaca minimalna stanowiła połowę średniej pensji krajowej. Według GUS owa średnia w pierwszym kwartale 2018 r. osiągnęła 4,7 tys. zł.
- Przy obecnej dynamice płac dojdzie pewnie do 5 tys. zł, więc z płacą minimalną musimy celować w 2,5 tys. zł. Może stopniowo, ale na pewno powinna być to kwota wyższa od proponowanej przez pracodawców - mówi nam Wojciech Grzeszek, lider małopolskiej „Solidarności”. Wtóruje mu Józef Król, szefa małopolskiego OPZZ. Pracodawcy apelują o powściągliwość.
Wiesław Jopek, szef Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, zwraca uwagę, że, podnosząc płacę minimalną, rząd winduje dochody budżetu państwa - a płacą za to przedsiębiorcy. Pensja brutto w wysokości 2217 zł oznacza dla pracodawcy wydatek 2,7 tys. zł. Przy 2,5 tys. brutto koszt przekracza już 3 tys. zł, z czego pracownik dostaje 1808 zł. Reszta trafia do skarbówki, NFZ i ZUS.
Według szefa Kongregacji mniejszym przedsiębiorcom, po zapłaceniu wszystkich danin, nie zostaje nawet złotówka na inwestycje. A to oznacza, że nie mogą się rozwijać i w razie osłabienia koniunktury grozi im upadłość.
Ale Janusz Strzeboński, przewodniczący Małopolskiego Porozumienia Organizacji Gospodarczych, kluczowej reprezentacji drobnych przedsiębiorców, przyznaje, że w obecnej sytuacji na rynku, gdy pracodawcy biją się o pracowników, podniesienie płacy minimalnej do nawet 2,5 tys. zł nie będzie mieć znaczenia dla większości firm, zwłaszcza dużych. - Nie można znaleźć nikogo, kto chciałby pracować za mniej. W produkcji, przemyśle nawet Ukraińcy odmawiają roboty za tyle - wyjaśnia Strzeboński.
To samo mówi Marian Bryksy, szef Małopolskiego Zawiązku Pracodawców Lewiatan. - Nie wyobrażam sobie, by np. w budowlance ktoś płacił ludziom mniej niż 2,5 tys. - mówi.
- Już w zeszłym roku domagaliśmy się, by płaca minimalna wynosiła 2,5 tys. zł - przypomina Józef Król, przewodniczący małopolskiego OPZZ. Reprezentanci pracodawców w Radzie Dialogu Społecznego wyliczyli wczoraj na podstawie prognoz rządu, że płaca minimalna w 2018 r. musi zgodnie z przepisami wzrosnąć do co najmniej 2217 zł brutto, a stawka za godzinę pracy z 13,70 do 14,50 zł. I apelują, by to nie było więcej.
Związkowcy odpowiadają, że w 2017 r. płaca minimalna stanowiła 46,8 proc. średniej, a w tym roku, wedle obietnic rządu, miało dojść do 47,2 proc. Wynagrodzenia w gospodarce rosną jednak szybciej od rządowych prognoz (o 7 proc.) i proporcje będą gorsze niż rok temu, rzędu 46,5 proc. - Oddalamy się od postulowanego przez nas poziomu 50 proc.! - grzmi Król.
Czytaj więcej:
- czy firmy stać na takie podwyżki?
- czy mikrofirmy sobie z tym poradzą czy upadną?
- ilu ludzi dostaje w Polsce płacę minimalna i w jakich branżach?
- dlaczego związkowcy twierdzą, że taka podwyżka pomoże polskiej gospodarce?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień