Czy dzisiaj mamy lepszą armię niż 1939 roku? Nie jest idealnie, ale sprawy idą w dobrym kierunku
Wartość sojuszy zależy nie tylko od wartości naszych sojuszników, ile od tego, jaką wartość my mamy dla sojuszników. Ta reguła jest uniwersalna, była prawdziwa w roku 1939 roku i jest prawdziwa dzisiaj.
Pacta sunt servanda – mówi stara łacińska zasada. Umowy zostały zawarte, więc – w domyśle – należy ich dotrzymywać. Ale w 1939 roku zostały dotrzymane tylko formalnie – wypowiedzeniem wojny Niemcom 3 września. 12 września na konferencji w Abbeville przedstawiciele Francji i Anglii postanowili zrezygnować z ofensywy na Niemcy, choć się do tego zobowiązali. Zapewne zaciążył na tym brak ducha bojowego i faktyczny niedowład dowództwa i francuskich sił zbrojnych, ale czy tylko? Do 12 września Niemcy zagarnęli już Łódź, stali pod Warszawą, na południu ich siły podeszły pod Lwów, rozbita była odwodowa Armia Prusy, w Warszawie nie było już ani naczelnych władz państwowych i dowództwa. Jaką wartość jako sojusznik przedstawialiśmy dla Francji i Anglii 12 września?
W łańcuchu zdarzeń jedna katastrofa pociąga drugą. Stalin, mimo paktu z Hitlerem, uderzył na Polskę dopiero 17 września, jakby do końca nie był pewien, jak potoczą się losy wojny. Uderzył, gdy miał już pewność, że może bez perturbacji zagryźć na śmierć wycieńczonego przeciwnika.
Co z tego wszystkiego wynika? Może decyzje aliantów w Abbeville byłyby inne, gdyby polska obrona była twardsza. Może Stalin wcale by nas nie zaatakował, gdyby widział, że z zachodu idzie aliancka ofensywa. To wszystko sprowadza się do jednego: nie można pozwolić sobie na to, by być słabym. Nawet jeśli ma się świadomość, że potencjalnemu agresorowi trudno będzie dorównać pod względem wojskowym. A wojskowych sojuszników nie szuka się po to, aby bronili nas zamiast naszej armii, ale razem z naszą armią.
Jak wyliczył portal defence24, w projekcie polskiego budżetu obronnego na przyszły rok zapisano prawie 50 miliardów złotych. Ogromna suma i – co ważne – jest to mniej więcej o 5 miliardów więcej niż w roku bieżącym. Sensowne wydanie tych pieniędzy i konsekwentne utrzymywanie wysokiego budżetu obronnego w latach następnych powinno wzmocnić naszą armię.
Z drugiej strony, na flance wschodniej powoli się buduje tzw. żelazna dywizja. Będzie się częściowo składała z już istniejących oddziałów, częściowo z nowo utworzonych.
To wszystko sprawia, że potencjalnie nasza zdolność do stawienia skutecznego oporu rośnie, że w razie czego nikt za oceanem czy na zachodzie Europy, na jakiejś konferencji w Abbeville, nie będzie się zastanawiał czy warto przyjść nam z pomocą, skoro nie ma już co zbierać. Nie chodzi tu o mierzenie się Dawida z Goliatem, ale zachowanie potencjału do powstrzymania przeciwnika.
Jest jeszcze jedna rzecz, którą mamy do nadrobienia. Kontynuowanie programów wojskowych, niezależnie od zmiany rządu, aby nie marnować czasu i pieniędzy. Żeby już żaden Macierewicz nie zawodził fałszywie na mównicy sejmowej: Co takiego wam Polska zrobiła, że tak ją zostawiliście bezbronną?