Czy dzieci garną się do pomocy i gotowania tak jak wiele lat temu?
Wiele lat temu dzieci pomagały rodzicom w kuchni i domowych obowiązkach. Jak jest teraz? Czy Julia Cymbaluk sama garnęła się do gotowania?
W czwartek 27 lipca park przy Miejskiej Bibliotece w Żarach stał się prawdziwym kulinarnym centrum, w którym królowała Julka Cymbaluk, zwyciężczyni drugiej edycji programu telewizyjnego Masterchef Junior. Choć dziewczynka ma dopiero 11 lat, to połowę swojego życia poświęciła na rozwój swojej pasji, czyli na gotowanie.
Julka sama chciała pomagać w kuchni
Gdy Julka skończyła trzy lata zaczęła pomagać babci przy gotowaniu. Pewnego dnia w przedszkolu odbywały się zajęcia kulinarne, w których dzieci przyrządzały proste potrawy.
- Julcia przyniosła przepis na sałatkę z marchewki, kukurydzy i ogórka kiszonego z przedszkola - mówi Anna Łatka, ciocia dziewczynki. - Ta sałatka to była pierwsza potrawa, którą Julka przygotowała samodzielnie. Mama dała jej specjalną tarkę, żeby mogła zetrzeć marchewkę. Dodała do tego pozostałe składniki i ta surówka z przedszkola była jej debiutem kulinarnym - dodaje A.Łatka.
Gotowanie stało się jej pasją
Później przyszedł czas na poważniejsze potrawy. - Po jakimś czasie Julcia potrafiła już zrobić szarlotkę, piekła także kurczaka z babcią. Taką samodzielną potrawą była pierś z kurczaka z suszonymi pomidorami i gorgonzolą. W sumie to było jedno z trudniejszych dań, mogę powiedzieć, że popisowa potrawa Julki - opowiada A.Łatka.
Dziewczynka sama garnęła się do gotowania. Jej ciocia podkreśla, że nikt jej do tego nie zmuszał, a ona sama chętnie pomagała swoim babciom i rodzicom. - Ona cały czas się przyglądała, jak my to robimy. Żadne z nas jej nie wyganiało z kuchni i chyba to był moment, kiedy narodziła się u niej ta pasja - wyjaśnia A.Łatka.
Julka próbowała dostać się do pierwszej edycji Masterchefa Juniora, lecz dopiero za drugim razem udało jej się dostać do programu. - Pomysł, żeby Jula wzięła udział w programie zrodził się sam. Spróbowała i jej się udało. Od początku kibicowała jej mama, która namówiła ją do wzięcia udziału w programie - informuje A. Łatka.
Dziewczynka wygrała drugą edycję programu kulinarnego. - Nie miała tzw. parcia, żeby wygrać tę edycję. Wszyscy byliśmy bardzo zaskoczeni, ale szczęśliwi, że tak się stało - cieszy się pani Ania.
Jak kiedyś dzieci pomagały w domu?
Wiele lat temu dzieci pomagały swoim rodzicom w obowiązkach częściej niż w dzisiejszych czasach. - Kiedyś nie było komputerów, ani telefonów komórkowych. Mało kto miał w domu telewizor czy radio. W prawie każdej rodzinie było sporo maluchów, ale ktoś musiał pracować. Starsi zajmowali się młodszym rodzeństwem. Gdy miałam 11 lat musiałam zajmować się młodszymi siostrami, nikt mnie nie pytał czy lubię gotować, po prostu musiałam umieć to robić. Później uczyłam też własne córki, żeby umiały to robić w przyszłości. Jednak to były inne czasy. Z trójki dzieci tylko jedna robiła i robi to z pasją do dzisiaj, ale żadnej z nich nie zmuszałam. Dzisiaj to niestety rzadkość, mało które dziecko pomaga przy gotowaniu obiadu - mówi pani Elżbieta.
Jednak niektóre osoby od najmłodszych lat kręciły się przy babcinej kuchni, a dzisiaj sami kultywują tradycję z rodzinnego domu. Przykładem na to jest Jan Wróblewski, właściciel pasieki wędrownej Debora ze Szprotawy.
- Jako dziecko często zdarzało mi się spędzać czas z mamą i babcią w kuchni. Nie raz umoczyłem palec w garnku, gdy coś się w kuchni gotowało. Babcia przyjechała tutaj z Kresów i wiele przepisów przekazała mamie, a moja mama mnie. Tak właśnie powstał ocet jabłkowo - miodowy, gdy podpatrywałem babcię w kuchni. Dzięki czemu te smaki zostały, a dzisiaj z żoną odtwarzamy te dobra, które mieliśmy w domu, a wiemy o nich, bo pomagaliśmy jako dzieci własnym rodzicom - mów pan Jan.