Czy dorodne buki i dęby trafią pod topór?
Razem z Romanem Plucińskim wchodzimy do parku położonego między ulicami Armii Ludowej a Władysława IV. Mimo niezbyt dobrej pogody widzimy kilku spacerowiczów. Ścieżki są zaniedbane, brakuje ławek i koszy na śmieci. - Mimo to park jest chętnie odwiedzany przez okolicznych mieszkańców. Ma on około 51 ha i rozciąga się między osiedlem Pomorskim, cmentarzem a ulicą Władysława IV. Są tu ponad 100-letnie dęby i buki a przed dwoma laty radni uchwalili, że będzie tu park. Jednak wiceprezydent Kaliszuk chce wyciąć większość drzew, by powstał tu parking. To jakieś szaleństwo - tłumaczy pan Roman.
Miasto chce wyciąć 100-letnie dęby i buki
Faktycznie na majestatycznych dębach, bukach i innych drzewach widać pomarańczowe znaki. - Tak zaznaczono drzewa przeznaczone do wycinki. A przecież tu wypoczywa dziennie setki ludzi, gniazdują rzadkie ptaki jak czarny dzięcioł czy nietoperze. Niech ten park zastawią, wystarczy, że postawią tu ławki i kosze na śmieci. My więcej nie chcemy - tłumaczy pan Roman.
Nasz rozmówca dodaje też, że najlepszym rozwiązaniem byłoby przeniesienie placów zabaw, które są przy wieżowcach, do parku. Wtedy na ich miejscu mogłyby powstać parkingi. I dodaje: - Z ekspertyz, które posiadamy wynika, że likwidacja parku mogłaby mieć katastrofalne skutki. Po prostu pod spodem są złoże węgla kamiennego i iły, które w razie deszczu mogłyby spłynąć na wieżowce. Dodatkowo w parku są linie przesyłowe gazu. Dlatego budowa parkingu jest igraniem z bezpieczeństwem - dodaje pan Roman.
- Tu jest wspaniale - mówi pani Wiesława, mieszkanka wieżowca przy Władysława IV, która wybrała się na spacer z wnukiem Adrianem. - Likwidacja parku byłaby skandalem. Szkoda, że miasto nie zadbało o postawienie ławek.
Na pytanie czy należy likwidować plac zabaw przy wieżowcu, usłyszeliśmy zdecydowany sprzeciw.
- To niedobry pomysł - mówi mieszkanka. - Większość dzieci jest pod opieką babć i dziadków. Toteż chcą oni, by plac był jak najbliżej. Nie chcę też, by pod moimi oknami parkowano auta. To przecież oznacza wdychanie smrodu.
Nie będziemy wycinać drzew - tłumaczy Kaliszuk
Wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk wręcz zdenerwował się po usłyszeniu zarzutu, że chce likwidować park. - To bzdury. Drzewa mają znaki, bo musimy przeprowadzić inwentaryzację. O żadnej wycince nie ma mowy - zapewnia wiceprezydent. I dodaje, że jedna z wersji planu zakłada utworzenie parkingu, ale na łączce między parkiem, szkołą a wieżowcami.
- Tam nie trzeba niczego wycinać, może kilka drobnych drzew. Wtedy parking mógłby służyć mieszkańcom wieżowców, przyjeżdżającym do szkoły oraz do parku - zdradza.
Dodaje też, że na miejscu placu zabaw nie można utworzyć parkingów, bo temu sprzeciwia się spora grupa mieszkańców wieżowców. - Nie chcą oni mieć pod swoimi oknami dymiących samochodów, wolą plac zabaw - dodaje wiceprezydent.
Krzysztof Sikora, dyrektor departamentu przedsiębiorczości i gospodarki komunalnej zapewnił nas, że najpóźniej w ciągu miesiąca we wspomnianym parku pojawi się kilka ławek oraz kosze na śmieci. - Chcemy, by spacerowiczom było wygodniej - dodał dyrektor Sikora.