Operowa adaptacja musicalu wykorzystuje brzmienie orkiestry i taneczno-wokalne talenty chóru. Któż lepiej niż Polacy może pojąć brutalność rosyjskiej rewolucji będącej tłem pięknego romansu?
W nagrodzonej literackim Noblem powieści Borysa Pasternaka jest wszystko. Wielkie namiętności, wielka historia i bohater, który chce jedynie zachować przyzwoitość. W XX wieku to nie było łatwe.
Twórcy musicalowej wersji „Doktora Żywago” położyli nacisk nie tylko na romans żonatego lekarza z zamężną morderczynią. - Żywago, oprócz tego, że jest kochankiem, jest człowiekiem na tle historii - podkreśla Daniel Wyszogrodzki, autor polskiego tłumaczenia libretta musicalu. - To dobry, wyjątkowy człowiek na tle wyjątkowo nieludzkich czasów - dodaje. Kiedy porównuje wersję musicalową z obsypanym Oskarami i Złotymi Globami filmem z 1965 roku uważa, że na scenie opery walka o godność, wolność wewnętrzną, niezależność Jurija Żywago będzie dobrze widoczna.
Podobną opinię o kreowanym przez siebie bohaterze ma Rafał Drozd, który już w piątek wcieli się w doktora Żywago. - Porównuję postać Jurija do Ryszarda Kapuścińskiego. Jeden i drugi zawsze stali za biednymi, za człowiekiem. Obojętnie gdzie by byli - człowiek był dla nich najważniejszy - mówi z entuzjazmem Drozd. Wiadomo - jako widzowie lubimy stawać po stronie słabszych i pewnie polubimy uczciwego doktora poetę, jak polubili go kinomani na całym świecie, a wcześniej ci, którzy mieli szczęście powieść Pasternaka przeczytać. W Związku Sowieckim ukazała się po 40. latach od przyznania nagrody Nobla, w PRL do końca była zakazana. Legalnie na półkach księgarń pojawiła się w roku 1990. Dlatego przygotowywana przy Odeskiej polska prapremiera musicalu będzie miała wyjątkowy rozmach.
- Robimy wielki musical, dyrektor chciał, żeby było to coś spektakularnego, większego niż „Upiór w operze” - przyznaje Jakub Szydłowski, reżyser spektaklu.
Białostoczanie zetknęli się już z jego pracą, bo reżyserował w operze bajki muzyczne „Adonis ma gościa” i „Brzydkiego Kaczorka”. Był też odtwórcą roli Claude Bukowskiego w musicalu „Hair”.
Na potrzeby musicalu powstało ponad 500 kostiumów. Kostiumolożka Anna Chadaj musiała odtworzyć nie tylko carskie mundury, ale nawet łapcie z łyka. Efekt jest zachwycający.
Chcąc jak najwięcej opowiedzieć na scenie, choreograf Jarosław Staniek postanowił scenami tanecznymi na drugim planie dopowiadać to, co dzieje się w musicalu. A do dyspozycji oprócz solistów ma nie tylko świetnie śpiewający, ale i roztańczony chór opery.
- Czeka państwa mnóstwo emocji - od scen miłosnych poprzez sceny batalistyczne, po sceny śmierci - zapowiada prof. Violetta Bielecka, szefowa chóru. - I przepiękna muzyka - dopowiada Agnieszka Przekupień, sceniczna Lara. Premiera już w piątek.