Czujesz się dziś jak w więzieniu? Radzimy, jak nie dać się zwariować w pandemii
Dla jednych konieczność zachowania społecznego dystansu jest do zaakceptowania, dla innych to więzienie o zaostrzonym rygorze. Straty psychiczne poniosą i jedni, i drudzy, bo pandemia zabrała nam możliwość wyboru. Psycholodzy podpowiadają, jak przetrwać.
Co dzieje się z naszymi umysłami w sytuacji pandemii? - Bezpieczeństwo, stabilizacja, przewidywal-ność to ponadczasowe wartości, niezwykle cenne w życiu człowieka z psychologicznego punktu widzenia. Dla wszystkich, niezależnie od wieku - odpowiada dr hab. Elżbieta Kasprzak, prof. UKW, psycholog. - Oczywiście różnorodność, pewna odmiana jest atrakcyjna, ale tylko przez chwilę i pod warunkiem, że możemy nią kierować. W pandemii musimy działać w odmiennych warunkach, na które nie mamy wpływu. A więc koszty psychiczne tej sytuacji są nieuniknione. Poniesiemy je wszyscy – w mniejszym lub większym zakresie. To w jakim, zależy od naszej kondycji psychicznej, od sytuacji życiowej, a także – może przede wszystkim – od zasobów osobowości i temperamentu. Bo brak kontaktu face to face, wymuszony dystans społeczny lepiej zniosą introwertycy niż ekstrawertycy. Ci pierwsi bowiem nie mają tak dużych potrzeb utrzymywaniu wielu kontaktów społecznych.
Pandemia szkodzi zdrowiu psychicznemu
Jednak w dłuższej perspektywie lockdown narzuca tak wielkie ograniczenia, że dotyka wszystkich. Społeczna izolacja nie służy naszemu rozwojowi – ani osobom młodym, ani w średnim wieku, dla których kontakty z bliskimi, przyjaciółmi i współpracownikami za pośrednictwem nowych technologii są czymś zupełnie normalnym, ani osobom starszym, które mają przede wszystkim potrzebę bezpośredniego kontaktu z rodziną.
pandemii musimy działać w odmiennych warunkach, na które nie mamy wpływu. A więc koszty psychiczne tej sytuacji są nieuniknione. Poniesiemy je wszyscy – w mniejszym lub większym zakresie. To w jakim, zależy od naszej kondycji psychicznej, od sytuacji życiowej, a także – może przede wszystkim – od zasobów osobowości i temperamentu.
Skutki? - Obserwuje się nie tylko smutek, przygnębienie, apatię, ale i symptomy depresji - mówi prof. Elżbieta Kasprzak. - Osoby, które poszukują pomocy psychologa, często też mówią dziś o odczuwaniu samotności. Nawet ci, którzy z łatwością poruszają się w wirtualnym świecie, doświadczają ograniczeń, jakie niesie za sobą komunikowanie się za pomocą nowoczesnych technologii. Kontakty tworzone i podtrzymywane w przestrzeni wirtualnej są mniej autentyczne, bardziej powierzchowne i niepełne. Rozmowa za pośrednictwem ekranu nie pozwala śledzić mowy ciała i całego kontekstu fizycznego rozmowy, przez co można zagubić prawdziwe intencje, źle odczytać emocje, trudniej zbudować autentyczne zaufanie. Te starty społeczne dotyczą wszystkich. Dodatkowe straty ponoszą młodzi ludzie i dzieci, które uczą się teraz zdalnie i nie mają bezpośredniego kontaktu z rówieśnikami, a te relacje - zwłaszcza we wczesnym dzieciństwie - są kluczowe, bo dzięki nim dzieci uczą się norm kulturowych i społecznych, uczą się różnorodności świata, naturalnych odmienności, a zatem i tolerancji oraz zaufania. Podczas nauki zdalnej nie jest to w pełni możliwe. Ona nie zastąpi szkoły, bo szkoła to coś więcej niż „odbieranie nauki”. Nauka w szkole to proces interakcji z nauczycielem i innymi uczniami, który wyzwala twórczość, pobudza skojarzenia, co pozwala na szybsze i bardziej efektywne przyswojenie wiedzy. W nauce zdalnej jest to utrudnione.
Skazani na zdalność
Zatem: wychowujemy stracone pokolenie?
- Nie, absolutnie nie. Wsłuchując się w głosy specjalistów: lekarzy, wirusologów, można mieć nadzieję, że na tę zdalność będziemy skazani jeszcze przez pół roku, może rok. W sumie więc ok. dwóch lat nauki zdalnej nie przekreśli szans rozwojowych uczniów, braki będą do nadrobienia - uspokaja prof. Elżbieta Kasprzak.
A społeczne straty psychologiczne do naprawienia? Skutki zdrowotne: rozwijające się stany depresyjne, długotrwałe napięcie, kłopoty ze snem, rozwój chorób somatycznych, ale i zaburzenia zachowania, jak np. nadużywanie alkoholu - to są koszty trudniejsze do naprawienia. Ich odrobienie zajmie więcej niż dwa lata, zwłaszcza w sytuacji, kiedy dostęp do fachowej pomocy psychologicznej i psychiatrycznej jest utrudniony.
A może, paradoksalnie osoby, które już przed pandemią nie miały się dobrze: cierpiały z powodu samotności albo fobii społecznych, teraz mają nieco ułatwione zdanie, bo im łatwiej jest się dostosować do kolejnych ograniczeń?
- To nie takie proste. Dla każdego jego indywidualne cierpienie będzie czymś najważniejszym, trudno stopniować: kto cierpi bardziej, mniej, dłużej, krócej. To sprawa indywidualna - wyjaśnia prof. Elżbieta Kasprzak. - Wcześniejsze cierpienia mogą być spotęgowane przez ograniczenia pandemii. Pandemia odebrała cenną dla wszystkich możliwość wyboru. Dziś zarówno osoby spełnione, zdrowe, jak i te, które borykają się z problemami natury psychologicznej, tego wyboru są pozbawione. Osoba, która czuje lęk przed wyjściem z domu i kontami społecznymi, w zwyczajnych warunkach mogła małymi kroczkami, kiedy poczuła, że to odpowiedni moment, np. po rozmowie z terapeutą, pokonywać słabości, wyjść do ludzi. Teraz została tej możliwości pozbawiona i to też jej tragedia.
Życie na dystans to życie w zatłoczeniu
Pandemia zamknęła nas w domach, przez co niektórzy czują się jak w więzieniu. Przesada? - Wiele osób tak właśnie tę społeczną izolację odbiera: brak możliwości decydowania o sobie, brak autonomii, brak wyboru, do tego konieczność respektowania cudzych zasad - wylicza prof. Elżbieta Kasprzak. - Choć wiemy, że te narzucone zasady są społecznie słuszne, choć rozumiemy i często respektujemy apele: „nie wychodź z domu, chroń siebie i innych” i „zostań w domu dla swojego dobra”, to nie są nasze decyzje, nie nasze reguły, dlatego czujemy się uwięzieni w tych ramach. Zresztą „dobro” też jest różnie rozumiane. To pojęcie względne i każdy z nas na innym poziomie akceptuje rezygnację z siebie, ze swoich wyborów, w imię ochrony tego społecznego dobra: dla niektórych to izolacja do zaakceptowania, dla innych – więzienie o zaostrzonym rygorze.
Dodatkowy stres powodują narzucone nam ograniczenia: dla wielu osób konieczność zachowania społecznego dystansu w rzeczywistości oznacza konieczność życia w zatłoczeniu - jesteśmy całymi rodzinami zamknięciu w domach, co nie wszystkim sprzyja, zaczyna brakować nam przestrzeni, swobody.
- Widać już wyraźnie zmęczenie społeczeństwa pandemią, którą coraz więcej z nas zna już nie tylko z medialnych doniesień, ale z relacji bliskich - podkreśla dr Patryk Stecz, pracownik naukowo-dydaktyczny Instytutu Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego oraz psycholog w Akademickim Centrum Zaufania Politechniki Łódzkiej. - Bunt i frustracje rodzi już nie sama przedłużająca się walka z pandemią, ale i jej negatywne skutki, jak choćby świadomość, że nasi bliscy odchodzą w szpitalach w samotności, bo nie możemy ich odwiedzić. Dodatkowy stres powodują narzucone nam ograniczenia: dla wielu osób konieczność zachowania społecznego dystansu w rzeczywistości oznacza konieczność życia w zatłoczeniu - jesteśmy całymi rodzinami zamknięciu w domach, co nie wszystkim sprzyja, zaczyna brakować nam przestrzeni, swobody, a nawet zasobów, bo np. internetowe łącza nie wytrzymują, gdy każdy z domowników przenosi całą swoją zawodową czy naukową aktywność do sieci. Trzeba też pamiętać, że niektóre z tych aktywności tracą na jakości, jeśli nie możemy ich wykonywać w tradycyjny sposób, podczas bezpośrednich spotkań z drugim człowiekiem, np. zajęcia praktyczne na uczelniach. Do napięcia powodowanego pandemią dochodzi więc poczucie braku sensu tego, co robimy. Niektórych działań w ogóle nie jesteśmy w stanie kontynuować zdalnie i musimy je zawiesić. Oczywiście to nie tak, że pandemia stwarza problemy, ona raczej uwypukla te, które istniały już wcześniej, np. niewłaściwe relacje z bliskimi czy zaburzenia zachowania. To może być impuls do zmiany, do podjęcia pracy z psychologiem, do czego zachęcam.
Jak nie dać się zwariować w czasie pandemii?
Jak sobie radzić w czasie pandemii? Po pierwsze: ważna jest każda pozytywna, dająca nadzieję informacja na temat aktualnej sytuacji. Czasem trudno ją wyłowić z zalewu raportów na temat liczby zakażeń i ofiar śmiertelnych, ale warto próbować, bo to przekierowanie uwagi z wiadomości negatywnych na pozytywne pozwoli nam zachować równowagę. Po drugie: powrót do natury. Człowiek, jako element naturalnego środowiska, powinien żyć w symbiozie z przyrodą, a w sytuacji zagrożenia kontakt z nią może ukoić nerwy, pomóc opanować stres - mówi prof. Elżbieta Kasprzak.
- Warto podtrzymywać nadzieję, przecież ona umiera ostatnia - kiedyś pandemia musi minąć - mówi dr Patryk Stecz. - Z prozaicznych i prostych sposobów polecam aktywność fizyczną, może powrót do sportu, który z jakichś powodów zarzuciliśmy. Ważne jest też podtrzymywanie relacji z bliskimi, na których nam zależy. Pandemia nie powinna być pretekstem do atomizacji społeczeństwa, do skupiania się wyłącznie na sobie. Dla tych, którzy relaksują się, czytając, sposobem na przekierowanie uwagi, oderwanie się od tematu pandemii, będzie literatura. A kiedy już znajdziemy tę swoją odskocznię, kiedy pogodzimy się z tym, że nasza praca wygląda teraz inaczej, kiedy powściągniemy potrzebę ciągłego kontrolowania sytuacji, na którą nie mamy wpływu, być może uda nam się przeżyć w tym trudnym czasie coś dobrego dla siebie i bliskich.
- Ważne są relacje z bliskimi. Pokazują to doświadczenia medyków. Wiedzą, co robią, organizując dla swoich pacjentów, którzy dziś nie mogą spotkać się z rodziną, wideorozmowy albo spotkania, podczas których możliwy jest także dotyk – przez szybę pleksi, w rękawicach - mówi prof. Elżbieta Kasprzak. - Jest jeszcze jeden wypróbowany sposób. Może o nim powinnyśmy powiedzieć na początku. To pomaganie innym. Poczucie bycia użytecznym odwraca uwagę od własnych problemów, pozwala dostrzec nowe cele życiowe, wyzwala uśmiech i wdzięczność innych. Skupienie się na działaniu, pomoże przetrwać sytuację zagrożenia.
Dla niektórych ważną odskocznią od trudnej rzeczywistości jest pasja. Naukowo zajmuje się nią Karolina Mudło-Głagolska (Wydział Psychologii UKW Bydgoszcz): -Nie można jednoznacznie powiedzieć, że posiadanie pasji niesie dla nas zawsze pozytywne konsekwencje. Pasja może być harmonijna lub obsesyjna. Zaangażowanie w pasję harmonijną jest elastyczne, to znaczy, że w razie potrzeby pasjonat jest w stanie odłożyć swoją pasję na bok i zająć się czymś innym. Odwrotnie z pasją obsesyjną, która niesie za sobą sztywne zaangażowanie i negatywne konsekwencje w sytuacji, kiedy osoba nie może zajmować się swoją pasją, na przykład negatywne emocje, spadek dobrostanu psychicznego. Trudno odpowiedzieć, czy pasja pomaga w poradzeniu sobie w przetrwaniu pandemii, czy nie. Wiele zależy od charakteru pasji (harmonijny czy obsesyjny) oraz obiektu pasji. Z moich obserwacji wynika, że pasjonaci lubią organizować się na różnych forach, na których wymieniają doświadczenia, poszukują informacji czy po prostu dyskutują między sobą o swojej pasji. Takie kontakty też mogą sprzyjać zaspokojeniu potrzeby relacji z innymi – takie kontakty też przecież mogą być dla osoby satysfakcjonujące. Natomiast pasjonaci obsesyjni mogą maksymalizować swoje zaangażowanie, czas poświęcany na pasję, co prawdopodobnie będzie niosło jeszcze więcej negatywnym konsekwencji dla samopoczucia osoby i pogłębiało konflikt między pasją a pozostałymi czynnościami w życiu. W tym przypadku wymiana informacji czy swoich osiągnięć związanych z pasją będzie miała najprawdopodobniej podłoże rywalizacji.
Pasjonatów harmonijnych pracy charakteryzuje niższy poziom depresji dzięki stosowaniu adaptacyjnych strategii regulacji emocji, z kolei pasjonatów obsesyjnych cechuje wyższe nasilenie symptomów depresyjnych poprzez korzystanie z nieadaptacyjnych strategii. Pasjonaci harmonijni zmiany w pracy z powodu COVID-19 mogą postrzegać jako wyzwanie, okazję do zdobycia nowych doświadczeń czy autodiagnozy swoich kompetencji w innych warunkach.
Czy pasja uchroni nas przed skutkami pandemii?
Pasja to też dodatkowy pretekst do rozwijania relacji z innymi ludźmi, a te mogą mieć wartość leczniczą w czasie kryzysu.
- Część ludzi ma pasję związaną z relacjami z innymi ludźmi. Te pasje najczęściej mają harmonijny charakter. Mogłoby się wydawać, że takie osoby najbardziej będą cierpiały z powodu izolacji. Jednak u pasjonatów harmonijnych zaangażowanie jest elastyczne, co też oznacza, że są oni otwarci na nowe rozwiązania - mówi Karolina Mudło-Głagolska. - Wielokrotnie słyszałam o rodzinach, które siadają do niedzielnego obiadu połączone na Skype z pozostałymi członkami rodziny. To także czas, gdy rozmowa telefoniczna kończy się niekoniecznie po 15 minutach, a godzinie. Jednak szczególnie mi bliskie jest pytanie co dzieje się z pasjonatami pracy, którzy muszą czasowo zawiesić swoją zawodową działalność, przeorganizować ją czy połączyć z opieką nad dziećmi. W ostatnim czasie we współpracy z innym doktorantem z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego – Pavlem Larionovem, prowadziłam badanie dotyczące zależności pomiędzy pasją pracy a strategiami radzenia sobie stosowanymi w odpowiedzi na negatywne doświadczenie w tym przypadku na pojawienie się i rozprzestrzenianie pandemii COVID-19 oraz symptomami depresji. Wyniki tego badania podkreślają adaptacyjny charakter pasji harmonijnej oraz nieadaptacyjny pasji obsesyjnej w pracy. Pasjonatów harmonijnych pracy charakteryzuje niższy poziom depresji dzięki stosowaniu adaptacyjnych strategii regulacji emocji, z kolei pasjonatów obsesyjnych cechuje wyższe nasilenie symptomów depresyjnych poprzez korzystanie z nieadaptacyjnych strategii. Pasjonaci harmonijni zmiany w pracy z powodu COVID-19 mogą postrzegać jako wyzwanie, okazję do zdobycia nowych doświadczeń czy autodiagnozy swoich kompetencji w innych warunkach. Z kolei u pasjonatów obsesyjnych to sytuacja zagrażająca poczuciu własnej wartości oraz doświadczenia negatywnych konsekwencji przemian w obszarze swojej pasji – pracy, czy nawet jej utraty. Pasja harmonijna będzie sprzyjać poradzeniu sobie ze zmianami, które przyniosła pandemia.