Człowiek w drodze, czyli wielkie pielgrzymowanie
Każdy ma swój powód, żeby ruszyć w drogę: jedni chcą za coś podziękować, inni o coś prosić, jeszcze inni chcą chociaż przez chwilę poczuć się wolnymi od tego, co na co dzień zaprząta ich głowę. Pielgrzymi różnych religii, różnych narodowości od lat przemierzają codziennie tysiące kilometrów
Piesza pielgrzymka z Rybnika do Częstochowy rozpoczęła się od mszy w Bazylice pod wezwaniem św. Antoniego. Nabożeństwo, któremu przewodniczył metropolita katowicki abp Wiktor Skworc odbyło się w intencji pielgrzymów, aby ci szczęśliwie dotarli na Jasną Górę.
- Cieszę się waszą obecnością. Dziękuję wam za podjęcie decyzji, żeby wziąć udział w rybnickiej pielgrzymce. Jesteście piękną reprezentacją kościoła, który zmierza na Jasną Górę, żeby pokłonić się Matce Boskiej. Pragnę modlić się z wami, żeby to pielgrzymowanie było owocne i błogosławione. To wejście na drogę światła. Zmierzacie do miejsca, które jest naznaczone szczególnym światłem - zwrócił się do pielgrzymów abp Skworc.
Rankiem w sobotę, 6 sierpnia, w drogę na Jasną Górę wyruszyła też 311. Warszawska Pielgrzymka Piesza, żegnana przez metropolitę warszawskiego kardynała Kazimierza Nycza. Przed pielgrzymami dziewięć dni marszu. Do Częstochowy dotrą 14 sierpnia. Prowadzi ich hasło: „Stworzył ich i posłał ich". - To jest prawdziwa „pielgrzymka-matka”, matka wszystkich pielgrzymek, które się w Polsce narodziły w czasie pierwszej Solidarności, po zamachu na Jana Pawła II - mówił metropolita warszawski kardynał Kazimierz Nycz. - Z większości diecezji wyruszyły pielgrzymki w 1980, 1981 roku, ale wszystkie one są wielkim pokłosiem pielgrzymki warszawskiej, paulińskiej, która, wraz z radomską były pielgrzymkami najbardziej znanymi i z nich powstały wszystkie inne. Dlatego powrót do tej pielgrzymki wyjściowej jest tak bardzo ważny - zaznaczył kardynał Nycz.
2 sierpnia rano z Ostrowa Tumskiego wyruszyła 42. Piesza Pielgrzymka Wrocławska. Pątnicy zamierzają dotrzeć do Częstochowy w ciągu dziewięciu dni. Dzień później wyszła 44. Lubelska Piesza Pielgrzymka. Ciągną na Jasną Górę ze wszystkich stron: rozśpiewani, rozmodleni, radośni. Jedni, żeby dziękować Matce Boskiej za opiekę, zdrowie, za zdane egzaminy, pomoc w wyjściu z nałogu, inni żeby ją o prosić o zdrowie, siłę, nadzieję, o wiarę w to, że warto, jeszcze inni, żeby z nią po prostu porozmawiać. Pielgrzymi różnych religii, różnych narodowości przemierzają codziennie setki kilometrów. Wciąż w drodze. I tak od tysięcy lat.
Słowo pielgrzym pochodzi od łacińskiego „peregrinus” i oznacza tego, który „pozostaje z dala od swego domu, przechodzi przez pola”. W Polsce rokrocznie od 400 do 500 tys. osób pielgrzymuje pieszo do różnych sanktuariów. Takich świętych miejsc jest w naszym kraju około pięciuset. Największą popularnością wśród nich cieszy się jednak Jasna Góra.
Najstarsza pielgrzymka do Częstochowy, udokumentowana w kronikach, wyruszyła we wrześniu 1626 roku z Gliwic. Była wyrazem wdzięczności za uratowanie miasta przed wojskami duńskimi podczas wojny trzydziestoletniej. Według miejskich legend Maryja rozpostarła wtedy swój płaszcz nad miastem, dzięki czemu uchroniła jego mieszkańców przed niechybną śmiercią, zmuszając wrogów do ucieczki. Po cudownym ocaleniu osiemdziesięciu Gliwiczan wyruszyło z pielgrzymką do Częstochowy. Kiedy dotarli na miejsce złożyli w kościele parafialnym ślubowanie, że co roku będą odbywać pielgrzymkę i jak podają miejskie kroniki: „Matce Bożej to ślubowanie było miłe, a dla mieszczan zbawienne.”
Anna, 44 lata, niewysoka, szczuplutka, „mrówka”, jak sama o sobie mówi, w wielkiej międzynarodowej korporacji. Pierwszy raz na pielgrzymkę poszła jeszcze na studiach. Miała powód.
- Moja matka zachorowała na raka. To była dla całej mojej rodziny wielki cios. Jesteśmy z sobą niesłychanie zżyci, rodzinni. Matka walczyła z chorobą całe miesiące. Powiedziałam sobie wtedy, że jeśli wyzdrowieje pójdę z pielgrzymką na Jasną Górę, podziękować Bogu – odpala papierosa. Wie, że trochę głupio to brzmi, bo powinna pojechać na Jasna Górę bez powodu, tak po prostu, żeby spotkać się z Bogiem, Matką Boską, nie stawiać żadnych warunków: że pójdzie jeśli, ale tak sobie wtedy powiedziała i już.
- Matka bardzo dzielnie walczyła: ciężko przechodziła chemię, wypadły jej włosy. Tak, były momenty, kiedy nawet ja, wieczna optymistka, traciłam nadzieję – wspomina. – Wyszła z tego, wciąż jeździ do Gliwic na kontrolę, wciąż musi na siebie uważać, ale żyje – relacjonuje.
Szła na swoja pierwszą pielgrzymkę z wielka radością. I ciekawością. Dzisiaj mówi, że to był jeden z najpiękniejszych dni w jej życiu.
- Atmosfera była niesamowita, moment wejścia do Częstochowy, to coś trudnego do opisania: tłumy radosnych, rozśpiewanych, serdecznych ludzi. Ale też miałam wrażenie, że podczas tej pielgrzymki zostawiam za sobą wszystkie problemy, wszystkie strapienia. Miałam wreszcie czas pomyśleć, pogadać sama ze sobą. Poczułam się wreszcie wolna – nie ukrywa. I dodaje, że nienawidzi patosu, wielkich słów, ale każdy człowiek musi mieć chwilę na refleksję, musi sobie wszystko w głowie poukładać i pielgrzymka to doskonały czas, żeby to zrobić.
Od tego czasu chodzi na pielgrzymki właściwie co roku, dzisiaj z dziećmi i mężem. Nie szuka powodów, nie stawia Bogu warunków. Chce podziękować za swoje życie: ma cudowną rodzinę, ciężką pracę, którą jednak lubi.
- Podczas pielgrzymek poznałam masę ludzi, z wieloma utrzymuję kontakt. Idą na Jasna Gorę, często chcą o coś prosić, za coś podziękować, ale bardzo wielu po prostu kocha ten klimat – tłumaczy.
Jedna z internautek po góralskiej pielgrzymce na Jasną Górę: „Cieszę się bardzo, że nie zrezygnowałam z pójścia na tę pielgrzymkę. Byłam pierwszy raz i muszę się przyznać, że bardzo mi się podobało. Podobała mi się atmosfera panująca między ludźmi. Czułam się tak jakbym znała tych wszystkich ludzi. Łączyła nas nie tylko chęć udowodnienia sobie, że jednak jest możliwe pokonanie takiego dystansu, ale łączyła nas wspólna miłość do Boga. Muszę przyznać, że ja czułam się tak jakbym była znacznie bliżej Niego. Radością i dobrocią w stosunku do siebie dawaliśmy świadectwo przynależności do jednej rodziny jaką jest Kościół. Myślę, że dużym plusem były Msze św. całkiem inaczej przeze mnie odbierane (duże znaczenie ma mimo wszystko muzyka). Ja poza tym pierwszy raz byłam w Częstochowie i pierwszy raz na Jasnej Górze. Gdy tam doszłam, to oczywiście oprócz dumy z siebie, odczuwałam głęboką wdzięczność, że Matka Boska dała mi możliwość przywędrowania właśnie na Jasną Górę. Chyba określenie, że Pielgrzymka działa jak „narkotyk” jest w sam raz. Ja bynajmniej się już uzależniłam i mam zamiar i w tym roku w niej uczestniczyć."
Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, że pielgrzymowanie jest niemal tak stare jak historia ludzkości. Pielgrzymują nie tylko chrześcijanie, ale wyznawcy wielu innych religiach. Na przestrzeni dziejów pielgrzymowanie przybierało najróżniejsze formy, często stawało się spontanicznym ruchem, wymykającym się spod kontroli oficjalnej religii.
„Za pierwszą pielgrzymkę w ścisłym znaczeniu, która do dziś stanowi prawzór pątnictwa, uznaje się wędrówkę Abrahama, protoplasty Narodu Wybranego i „ojca wszystkich wierzących” z Ur chaldejskiego do ziemi wskazanej mu przez Boga. Kolejną było wyjście Izraelitów z Egiptu do Ziemi Obiecanej i ich czterdziestoletnia wędrówka przez pustynię.” – pisze w „Historii pielgrzymowania” ks. Maciej Ostrowski. Jak zauważa ks. Ostrowski patriarchowie, a następnie Izraelici pielgrzymowali do świętych miejsc, między innymi do Sychem, Betel, Beer, Szeby, Szilo. Szczególne miejsce zajęły
pielgrzymki do świętego miasta Jerozolimy, zwłaszcza od momentu
wprowadzenia doń przez Dawida arki Pana i zbudowania świątyni Salomona. Pielgrzymowanie stało się obowiązkiem wszystkich dorosłych Izraelitów płci męskiej. Każdy z nich powinien był trzykrotnie w ciągu roku „zjawić się przed obliczem Boga” w święto Pachy, Tygodni (Pięćdziesiątnicy) i Namiotów.
Sam Jezus włączył się w tradycję swojego narodu. Jak było w zwyczaju w każdej pobożnej żydowskiej rodzinie, wraz ze swymi ziemskimi rodzicami, mając dwanaście lat, udał się do Jerozolimy na doroczne obchody Paschy.
Krystyna Sadowska, 64 lata: szczupła, niewysoka. Cztery lata temu postanowiła pielgrzymować do Lourdes, Fatimy, do La Salette.
- Chciałam zobaczyć na własne oczy te święte, ważne dla każdego katolika miejsca. Ale ze względu na wiek wybrałam dwutygodniową wycieczkę autokarową organizowaną w naszej parafii - opowiada Sadowska. Pielgrzymka trwała dwa tygodnie. W autokarze śpiewali pieśni kościelne, zmawiali różaniec, o godz. 15.00 odmawiali koronkę do Matki Boskiej. Ksiądz, który pielgrzymkę prowadził okazał się prawdziwym wodzirejem. Dusza towarzystwa, a przy tym pomocny i merytorycznie przygotowany. Tak właściwie nie musieli się o nic martwić: mieli zapewnione noclegi i wyżywienie.
- Fatim, to niesamowite przeżycie. Do krzyża przy głównym ołtarzu wszyscy idą na klęczkach, to czas, aby z Bogiem rozmawiać. Dziękować mu lub opowiedzieć o swoich prośbach, troskach. Zresztą w każdym z tych miejsc są drewniane skrzynki, do których można wrzucać karteczki ze swoimi prośbami, podziękowaniami – Sadowska pokazuje pamiątki, jakie przywiozła z tej pielgrzymki. Krzyżyki, różance, obrazki.
- A to – wyciąga butelkę wypełnioną jakimś płynem – woda z Lourdes. W skale, przy której ukazała się Matka Boska są krany, można z nich nalać wody do butelek. Ponoć ma uzdrawiającą moc – tłumaczy.
Mówi, że ta pielgrzymka była z jej życiu czymś wyjątkowym. Sama obecność w tych miejscach umacnia, daje siłę. Zobaczyła ludzi w różnym wieku, różnych narodowości, różnego kolor skóry – skupionych, ale radosnych, jakoś tak naładowanych dobrą energią.
- Te miejsca dają ludziom siłę – zamyśla się. Matka Boska jest jej szczególnie bliska, zresztą, nie jej jedynej, może stąd takie tłumy w miejscach jej kultu.
- Częstochowa także robi ogromne wrażenie, zwłaszcza 15 sierpnia, w uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny na Jasną Górę ciągną tłumy. Idą na wzgórze czasami i po kilka dni, na twarzach tych ludzi widać zmęczenia, ale jeszcze bardziej radość – mówi, bo sama też 15 sierpnia stara się pokłonić na Jasnej Górze Maryi.
„Całe wakacje są dla mnie właściwie oczekiwaniem na tę niepowtarzalną chwilę spędzoną z Maryją. Wszystkim znajomym rozpowiadam, iż kto decyduje się na ten pierwszy raz, już przez kolejne lata nie rezygnuje. Tak też było w moim przypadku. Na pielgrzymce poznałem wspaniałych ludzi, zupełnie bezinteresownie dzielących się swoją dobrocią. Wszyscy są dla siebie prawdziwymi braćmi i siostrami, nie tak jak to jest w naszej rzeczywistości. Pielgrzymka na Jasną Górę wytwarza wśród grupy niepowtarzalną atmosferę, którą pamięta się zawsze i dlatego na pielgrzymkę wybieram się w tym roku po raz czwarty" – pisze jedna z uczestniczek góralskiej, pieszej pielgrzymki na Jasną Górę.
Wiola, po trzydziestce, księgowa, pierwszy raz poszła na pielgrzymkę z babcią, miała niespełna 12 lat.
- To było dla mnie, jako dziecka niesamowite wrażenie. Ruszyliśmy z Targoszyc, to mała wioska w gminie Mierzęcice. Szliśmy na Jasną Górę jakieś cztery dni – wspomina.
Przechodzili dziennie jakieś 20 kilometrów, ale żadne z dzieciaków nie narzekało. To przecież była wielka przygoda.
- Pamiętam, że szliśmy bocznymi drogami, ludzie nas witali, machali do nas. Kiedy odpoczywaliśmy przynosili nam wodę i jedzenie. Spaliśmy w różnych wioskach, u obcych osób, ale byliśmy serdecznie przyjmowani – opowiada Wioletta. – Była w tym wszystkim jakaś magia, jakaś niesamowita radość. Dzisiaj jako dorosła osoba myślę sobie, że wszyscy czuliśmy się ze sobą związani, byliśmy razem – uśmiecha się.
Jeśli chodzi o chrześcijan, początkowo pielgrzymowano przede wszystkim do miejsc związanych z życiem i śmiercią Jezusa. Tradycja pielgrzymowania rozpoczęła się prawdopodobnie około IV wieku. „Itinerarium Burdigalense”, datowane na rok 333, jest najstarszym zachowanym opisem pielgrzymki. Anonimowy autor wędrował z Bordeaux do dzisiejszej Ziemi Świętej. Innymi miejscami pielgrzymkowymi we wczesnym chrześcijaństwie był przede wszystkim Rzym oraz miejsca związane z apostołami. W XV wieku dominujący wśród chrześcijan stał się kult maryjny. To właśnie wtedy pątnicy wyruszali w podróż do miejsc, w których znajdowały się cudowne wizerunki i figury Matki Chrystusa.
Ale pielgrzymują także wyznawcy innych religii. Pielgrzymka do Mekki, zwana hadżdż, stanowi jeden z pięciu filarów islamu i jest obowiązkiem każdego muzułmanina, który jest w stanie ją odbyć, chodzi tu głównie o względy zdrowotne oraz finansowe, ale trzeba dotrzeć do Mekki przynajmniej raz w życiu. Innym popularnym celem pielgrzymkowym świata muzułmańskiego jest Medyna, w której znajduje się grobowiec Mahometa. Szyici pielgrzymują celebrując Al-Arba, święto upamiętniające śmierć Husajna ibn Alego. Pielgrzymka do Karbali w Iraku należy do największych na świecie, może w nich brać udział nawet 40 milionów osób.
Innym popularnym celem pielgrzymek jest irańskie miasto Meszhed, w którym znajduje się sanktuarium wybudowane na miejscu śmierci Imama Rezy, ósmego imama szyizmu. Odwiedza ją nawet 20 milionów pielgrzymów rocznie.
Polscy Tatarzy zamiast do Mekki pielgrzymowali najczęściej do Łowczyc i Sieniawic, dzisiaj centrami życia religijnego polskich muzułmanów są Bohoniki i Kruszyniany.
Pielgrzymują także buddyści. We wczesnej historii buddyzmu istniały cztery główne centra pielgrzymkowe - miejsce narodzin Buddy w Lumbini, miejsce jego oświecenia wBodh Gaya, Deer Park w Varanasi (Benares), gdzie rzekomo wygłosił swoje pierwsze kazanie, oraz wioska Kushinara, która została uznana za miejsce jego parinibbany (ostatecznej nirwany lub ostatecznej śmierci). Dzisiaj do najbardziej popularnych miejscowości pielgrzymowania w buddyzmie należą: Bodhgaja w Indiach, którą odwiedza co roku ok. 500 tysięcy pielgrzymów i stolica Tybetu – Lhasa. Ta pierwsza to niewielka miejscowość w stanie Bihar z potomkiem cudownego drzewa, Bo. Znajduje się też tutaj klasztor mnichów.
Miejsc, do których zmierzają dzisiaj chrześcijanie też jest przynajmniej kilkanaście. Sanktuaria maryjne można znaleźć niemal na całym świecie, wiele z nich znajduje się we Włoszech, Francji, Hiszpanii i Portugalii: Fatima, Jerozolima, Lourdes, Loreto, Betlejem, Medjugorie, Watykan, Asyż, Góra Synaj, Jezioro Galilejskie, dla Polaków – wspomniana już wcześniej Jasna Góra.
„Dla mnie osobiście pielgrzymka jest doświadczeniem tego, co jest istotą chrześcijaństwa, a więc: homo viator – człowiek w drodze. Wiem, że kiedy jestem w drodze, i to w drodze do takiego Celu, do Domu Matki, duchowego Domu Polaków, wtedy realizuje się moje zasadnicze powołanie człowieka i chrześcijanina: być w drodze. Człowiek pozbawiony jest wtedy niepotrzebnych tobołów, obciążeń, wolny od tego wszystkiego, co tak krępuje: idzie na spotkanie z Bogiem! Dlatego też nigdy mnie nie martwiło coś takiego, co się często zdarza na pielgrzymce: gubienie osobistych bagaży (tak po cichu to się nawet tak troszeczkę modlę, aby się coś takiego stało, bo wtedy człowiek jest zupełnie niezależny – gdzieś tam się prześpi, strawę też jakąś dostanie, a w tym doświadczeniu wewnętrznym widzi istotną treść chrześcijaństwa i tego, czego Pan Bóg od nas wymaga: nieprzywiązywania się do rzeczy zewnętrznych). Na pielgrzymce jest tych rzeczy zewnętrznych, materialnych niewiele i stąd tam najwięcej doświadczam tej osobistej wolności.” – mówi ks. Stanisław Orzechowski.
Mówią to także inni pielgrzymi. W drodze czują się wolni.