Czego uczył ksiądz na religii?
Prokuratura, kuratorium i kuria przyjrzą się proboszczowi z Lubięcina. Na lekcjach religii ksiądz miał znęcać się nad uczniami. Mieszkańcy mają już wyrobione zdanie o duchownym.
Zaniepokojeni rodzice pierwszoklasistów z gminy Nowa Sól przesłali do naszej redakcji list. Zaczyna się tak: „Ksiądz z parafii w Lubięcinie podczas lekcji religii poniża dzieci psychicznie i fizycznie, kpiąc z nich oraz zachowując się w stosunku do nich arogancko. Przecież nauka religii ma być nauką wiary i pokory, a niestety stała się nauką pogardy dla drugiego człowieka”. Czytamy w nim również, że problem nie jest nowy, że „już na kilku zebraniach szkolnych rodzice wielokrotnie przedstawiali konkretne fakty, lecz niestety te dyrektor zamiatał pod dywan”. I dalej: „Coraz więcej dzieci i rodziców zastanawia się, czy posyłać dzieci na lekcje religii, pomimo że jesteśmy ludźmi wierzącymi. Takich problemów nie było za wcześniejszego księdza, ani nie ma z katechetami”.
Andrzej Trzeciak, dyrektor Zespołu Szkół w Lubięcinie, w liście wielokrotnie został oskarżony o brak jakichkolwiek działań w stosunku do księdza. Krótko po tym, jak rodzice opisali całą sytuację, „działania” w końcu się pojawiły. Sprawa trafiła na policję, a następnie do prokuratury. Zgłaszającym był właśnie dyrektor Trzeciak.
„Nauka religii ma być nauką wiary i pokory, a niestety stała się nauką pogardy dla drugiego człowieka” – napisali rodzice
– Potwierdzam, że dotarło do nas takie zawiadomienie. Działamy w kierunku znęcania się, z artykułu 207 Kodeksu karnego – informuje Łukasz Wojtasik, szef Prokuratury Rejonowej w Nowej Soli. I przyznaje, że w materiałach jest zarówno pismo od rodziców do szefa szkoły, jak i wyjaśnienia księdza. Tego drugiego nie chciał jednak komentować. – Za znęcanie się grozi do pięciu lat więzienia – dodaje Wojtasik.
Szkoła, kuria, kuratorium
Dlaczego sprawa trafiła do prokuratury dopiero teraz, skoro – jak piszą rodzice – trwało to od miesięcy? Takie pytanie zadałem dyrektorowi Trzeciakowi.
– Pod koniec kwietnia przyszło do mnie kilka osób w sprawie zachowania księdza, poleciłem im spisać wszystko na papierze. I na początku maja takie pismo zostało złożone, a ja jeszcze tego samego dnia skierowałem swoje pismo do księdza, by sprawę wyjaśnił i ustosunkował się do tego – wyjaśnia szef Zespołu Szkół w Lubięcinie. – W następnym tygodniu miałem go hospitować, ale on poszedł na zwolnienie lekarskie, na dwa czy trzy tygodnie. Później z kolei ja byłem „uwięziony” przez egzaminy gimnazjalne. Dopiero pod koniec maja otrzymałem od niego odpowiedź, z której pośrednio wynikało, że przyznaje się do tego wszystkiego. Nie odniósł się bezpośrednio do tych zarzutów, ale odpisał, że wyraża skruchę.
Dyrektor Trzeciak podkreśla, że na początku czerwca komplet dokumentów w sprawie proboszcza złożył nie tylko na policji, ale także w kurii. – Złożyłem pismo, w którym wyjaśniałem sytuację, dołączyłem ksero pisma rodziców, jak i odpowiedź księdza. Wybrałem się też na konsultacje do prawnika, do kuratorium, bo tam mają większe doświadczenie niż ja – wylicza. Twierdzi, że prawo nie daje mu zbyt wielu możliwości nagłego zawieszenia nauczyciela w obowiązkach. – Musiałoby już toczyć się postępowanie karne lub dyscyplinarne. Wiem, że rodzice chcieli, by zawiesić go od razu – nie ukrywa.
W ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie, na którym szkoła rozwiązała z proboszczem umowę o pracę. Za porozumieniem stron. Było to z kolei pokłosie decyzji, jaką podjęła kuria. – Wycofaliśmy misję do nauczania religii, ksiądz nie uczy już w szkole. Zarzuty mają charakter dyscyplinarny, dotyczący zachowania na lekcji religii, i tu kompetencje mają organy oświatowe i kuratorium już podjęło działania w tej kwestii. Czekamy na to, jakie tam będą ustalenia. Czy faktycznie doszło do tego wszystkiego na lekcjach i jak to wyglądało – tłumaczy ksiądz Andrzej Sapieha, rzecznik prasowy kurii diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. – Dzwonili już do nas rodzice w tej sprawie. Sugerowano, że odpowiednie pismo zostało skierowane do kuratorium, więc również poprosiliśmy, by nam też rodzice przedstawili sprawę w ten sposób.
Kuratorium faktycznie zna sprawę, ale także czeka na ruch organów ścigania. – Był u nas dyrektor Trzeciak, przesłał nam wszystkie dokumenty dotyczące sprawy. Z tego, co wiem, to sprawa została zgłoszona do prokuratury, a swoją drogą jestem w bezpośrednim kontakcie z dyrektorem szkoły, bo chcemy wspólnie ustalić, czy tam faktycznie trzeba podjąć jakieś działania, czy może będziemy czekać na ustalenia prokuratury. Bo ja nie wiem, czy tam faktycznie dzieciom działa się krzywda – zaznacza Ewa Rawa, lubuski kurator oświaty.
Ludzie wiedzą swoje
Latem ubiegłego roku Lubięcin z rozrzewnieniem żegnał odchodzącego na emeryturę proboszcza. – To był dobry człowiek
– wspominają ludzie. Po nim parafię objął nowy ksiądz, który od września rozpoczął też pracę w szkole. Gdy rozmawiałem z mieszkańcami na jego temat, niektórzy tylko machali ręką. Inni mieli więcej do przekazania.
– Mnie wystarczyło, jak zobaczyłem go, gdy przyszedł po kolędzie – mówi mężczyzna w średnim wieku. – Dzień dobry, koperta, do widzenia. Poprzedniemu proboszczowi to wręcz trzeba było wciskać te pieniądze. Ten nie ma takiego problemu.
– Proszę sobie wyobrazić, że on dzieciom zabronił korzystać z placu zabaw przy kościele! Bo niby hałasują – relacjonuje mieszkanka Lubięcina. – Poprzedni proboszcz uwielbiał dzieci, organizował dla nich festyny... A ten?
Ludzie we wsi przyznają, że frekwencja na mszach spada, a dziwne zachowania księdza nie polepszają sytuacji.
– Obraz papieża zdjął. Ot, tak – opowiada mi jeden z mieszkańców.
– Uzasadnił to jakoś? Wytłumaczył, dlaczego tak? – dopytuję.
– A gdzie tam! On tylko potrafi ludzi oceniać i obrażać. Jak ktoś ma kolczyk tu albo tu – mężczyzna pokazuje na ucho i brodę – to od razu jest według księdza tym, no, satanistą! A przecież żyjemy w takich czasach, że co komu do tego, gdzie ktoś sobie zrobi kolczyk! No ludzie kochani... Poprzedni ksiądz był dużo lepszy. A jeszcze wcześniejszy jeszcze lepszy!
Z opowieści napotkanych ludzi wynika, że proboszcz przebąkiwał coś o przeniesieniu pomnika Jana Pawła II, by w jego miejsce postawić obelisk upamiętniający... Żołnierzy Wyklętych. – My się na to nie zgadzamy! – mówią zgodnie mieszkańcy.
Kolejne napotkane osoby i kolejne narzekania na księdza. – Gdyby w całej tej aferze chodziło o młodzież ze starszych klas, to jeszcze można by się zastanawiać nad tą sprawą. Ale tu w grę wchodzą naprawdę małe dzieci, więc faktycznie coś musi być na rzeczy – podejrzewa mieszkaniec Lubięcina. – Nie da się ukryć, że proboszcz inaczej podchodzi do różnych rzeczy...
Z księdzem proboszczem nie udało mi się porozmawiać. Nie zastałem go na plebanii, nikt nie odbierał też telefonów ode mnie.
W kwietniu pisaliśmy o wikariuszu z Kiełcza pod Nową Solą, który w Poniedziałek Wielkanocny, zirytowany głośnym zachowaniem niepełnosprawnego dziecka, dosadnie zasugerował matce kilkuletniego Wojtusia opuszczenie świątyni. Jak twierdził proboszcz, wikariusz przeprosił za swoje zachowanie.
Trzy tygodnie później opisywaliśmy sprawę księdza z Bytomia Odrzańskiego, który wśród miejscowych przedsiębiorców organizował zbiórkę pieniędzy na remont kościoła. Ale dla mieszkańców, z którymi rozmawialiśmy, nie była to zbiórka, tylko... haracz.