Czas szkolnych zakupów. Ile wydamy w tym roku?
Darmowe podręczniki we wszystkich klasach podstawówki oraz w gimnazjum – to gwarantuje nam państwo. Rodzice muszą zadbać tylko i aż o przybory niezbędne uczniom na lekcjach.
Do księgarni tylko po religię
Darmowe podręczniki w polskich szkołach pojawiły się w 2014 roku. Wtedy przygotowany przez MEN elementarz trafił do rąk pierwszaków. Rok później finansowane przez państwo książki dostali uczniowie drugich i czwartych klas podstawówek oraz pierwszoklasiści z gimnazjów. W zakończonym w czerwcu roku szkolnym z darmowych podręczników korzystały dzieci z klas I-V szkół podstawowych i klas I-II gimnazjów.
Jakość taka sobie
Państwo nie rezygnuje z finansowania podręczników i ćwiczeń dla uczniów również w roku szkolnym 2017/2018. Dostaną je dzieci z klas I -III. Pachnące nowością książki otrzymają też uczniowie klas VI i VII. Ich młodsi koledzy dostaną używane książki oraz komplet nowych ćwiczeń. Z dotacji celowej zakupione zostaną podręczniki dla młodzieży z III klas gimnazjów. Drugoklasiści skorzystają z książek po swoich starszych kolegach.
I choć rodzice mają sporo zastrzeżeń co do jakości bezpłatnych książek, to i tak bardzo się z nich cieszą.
- Mój starszy syn, który teraz jest już w liceum, nie załapał się na żadne darmówki. Im był starszy, tym więcej musieliśmy wydawać na wyposażenie go do szkoły. Na całą, kompletną wyprawkę czasem i tysiąca złotych było mało – opowiada pani Gabriela, Czytelniczka z Rubinkowa. - Młodszy syn idzie teraz do szóstej klasy i po raz kolejny nie będę musiała kupować mu książek. To wielka ulga dla każdego domowego budżetu.
Książki, które finansuje państwo, są uczniom wypożyczane na 10 miesięcy nauki. Potem - w jak najlepszym możliwym stanie - muszą wrócić do szkolnej biblioteki.
Lekcja szacunku
- Włożyliśmy sporo pracy w to, by uświadamiać uczniów i rodziców, że podręczniki są tylko wypożyczone i przez trzy kolejne lata mają służyć innym uczniom – mówił „Nowościom” w czerwcu Adam Orgacki, dyrektor Zespołu Szkół nr 31 przy ul. Dziewulskiego.
- Wcześniej zdarzały się na nich plamy po kawie, których dzieci na pewno same nie zrobiły. Bywało, że książki były porysowane lub zalane. Od początku roku szkolnego zwracamy uwagę na to, czy podręczniki są obłożone. Jeśli nie, a zwykłe przypomnienie nie skutkuje, uczeń dostaje uwagę. To zwykle wystarczy, by uczeń włożył książkę w okładkę.
Łatwiej w komplecie
We własnym zakresie rodzice sfinansować muszą jedynie podręczniki do nauki religii bądź etyki. Po ich stronie leży też zakup wszelkich przyborów szkolnych. To zeszyty, piórniki, kredki, bloki, farbki i wiele, wiele innych. Poważnym wydatkiem może być sam plecak bądź tornister i sprzęt niezbędny na zajęcia z wychowania fizycznego.
- Dzieciaki nie chcą teraz nosić byle czego, a markowe halówki to co najmniej 100 zł – wylicza Małgorzata, mama 13-letniego Franka. - Syn ma też zajęcia na basenie, więc muszę kupić kąpielówki, okulary, czepek i klapki. Dobrze będzie jeśli zmieszczę się w kolejnych 100 zł.
Wiele sklepów idzie rodzicom na rękę i proponuje komplety przyborów szkolnych w zestawach wraz z tornistrem. Taka przyjemność to 150- 220 zł. W ofercie dla nastolatków są firmowe plecaki z piórnikami, portfelami i workami na strój sportowy. W promocji taki pakiet nabyć można już za 150 zł.
W szkolny biznes z powodzeniem włączyły się też duże sieci handlowe. Niektóre wydały nawet specjalne gazetki promujące towary dla uczniów. Ceny są naprawdę konkurencyjne, a jakość do przyjęcia. Najwięcej rodzice zapłacą, jeśli ulegną panującym wśród dzieci modom. Zwykły, w miarę solidny tornister można kupić już za 60 zł. Jeśli jednak zostanie on ozdobiony obrazkiem z Barbie czy bohaterami kinowego hitu „Minionki”, to jego cena znacznie wzrośnie.
Biło po kieszeni
Przed 2014 rokiem, kiedy wprowadzono pierwsze darmowe podręczniki, schyłek wakacji był dla rodziców koszmarem. Ceny podręczników, szczególnie do gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych, wprawiały w prawdziwe osłupienie. Rodzice chwytali się różnych sposobów, by udźwignąć ciężar szkolnych wydatków. Tak o swoim pomyśle na wyposażenie syna, wówczas drugoklasisty w liceum, w 2013 roku opowiadała nam Barbara Wiśniewska.
- Postanowiłam, że cześć rzeczy kupię za lipcową wypłatę, a część za sierpniową. W zeszłym roku wszystko zostawiłam na ostatnią chwilę, bo nie wiedziałam, ile może kosztować komplet podręczników do ogólniaka. Oniemiałam, gdy w samej księgarni zapłaciłam prawie 500 zł – opowiadała Barbara Wiśniewska.
Tu warto przypomnieć, że przed wprowadzeniem państwowej pomocy, za komplet podręczników do klas I-III szkoły podstawowej zapłacić trzeba było około 250 zł. W starszych klasach podstawówki kwota ta wzrastała do około 400 zł. W gimnazjum i liceum ceny rosły o kolejne 100-200 zł.
Dziś rodzice uczniów podstawówek i gimnazjów finansują jedynie zakup książek do religii, która nie jest przedmiotem obowiązkowym. W szkołach ponadgimnazjalnych państwowe wsparcie nie obowiązuje.